"Psy" reż. Władysław Pasikowski (1992 r.) - Świat bez wartości
Najważniejszy polski film okresu transformacji ustrojowej. Opowiadając o dawnym esbeku, który w nowej Polsce zmuszony jest ułożyć swoje życie od nowa, Pasikowski pokazywał dylemat wielu tych, którzy po 89' próbowali znaleźć się w nowej rzeczywistości. Przy okazji opowiadał o świecie pozbawionym wartości i jasnych moralnych podziałów. O ile za PRL-u podział na dobrych i złych był jasny i niemalże instytucjonalny (dobry naród vs zła władza), teraz granice się pozacierały, a "Psy" były pocztówką ze świata bez wartości.
Pasikowski w swym filmie szargał narodowe świętości - nawiązywał do słynnej sceny z "Popiołu i diamentu" Andrzeja Wajdy oraz jego "Człowieka z żelaza", by pokazać, że kapitalistyczna, demokratyczna Polska stała się przestrzenią, w której upadły dawne zasady, a wygrywają sprytniejsi i silniejsi.
"Ucieczka z kina wolność", reż. Wojciech Marczewski (1990 r.) - Koniec cenzury czyli początek trudnej wolności
Nakręcony w 1989 roku film Wojciecha Marczewskiego do dziś jest jedną z najbardziej przenikliwych opowieści o przejściu z komunizmu do demokracji. Jej bohaterem był PRL-owski cenzor, który pewnego dnia stawał się świadkiem dziwnej sytuacji - podczas seansu "Purpurowej róży z Kairu" Woody'ego Allena filmowi bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem, nie trzymają się scenariusza, a do buntu zachęcają także kinową publiczność. Marczewski opowiadał w swym filmie o potrzebie wolności. Jednocześnie pokazywał, że po latach komunizmu Polacy nie do końca wiedzą, co ta wolność oznacza. W jednej ze scen asystent cenzora pytał swego szefa, czego chce zbuntowany tłum, a ten odpowiadał: „Wolności. Myślą, że teraz będą mieli nowe żony, lepsze dzieci”.
Ironiczny film Marczewskiego był opowieścią o trudnej transformacji, o wejściu w nową rzeczywistość, która wciąż jest nierozpoznana. Dla Marczewskiego przejście z PRL do nowej Polski okazało się trudne - nie chcąc schlebiać niskim gustom polskich widzów, na lata zamilkł, a po "Ucieczce z kina Wolność" zrealizował zaledwie trzy filmy.
"89 milimetrów od Europy" - reż. Marcel Łozińśki (1993 r.) - Wschód-Zachód - trudne sąsiedztwo
Tytułowe 89 milimetrów to różnica rozstawu szyn kolejowych w Polsce i na Białorusi. Aby pociągi z Polski mogły wjechać do krajów byłego ZSRR muszę wjechać do specjalnych hal, gdzie robotnicy wymieniają podwozia wagonów. W swym dwunastominutowym dokumencie, Marcel Łoziński przyglądał się przejściu granicznemu w Brześciu, pokazując mentalne różnice i podobieństwa między Zachodem i Wschodem.
Pasażerowie unoszonych wagonów patrzą na robotników kolejowych z góry, z pozycji Guliwera, obserwującego mrówcze zabiegi Liliputów. Łoziński wydobywa tu mimochodem dwoistość naszego stosunku do Rosji i Rosjan (...) - poczucie wyższości, pomieszane z obawą.(...) wszelka obcość jest złudzeniem, jedynie kwestią perspektywy." - pisał o filmie Łozińskiego Tadeusz Sobolewski w "Gazecie Wyborczej".
Świat polityki - nowe podziały
"Śmierć i dziewczyna", reż. Roman Polański (1994 r.) - "Gruba kreska" po chilijsku
W pierwszych latach po odzyskaniu wolności polskie kino rzadko mówiło o polityce. Jeśli już reżyserzy podejmowali tą tematykę, pokazywali świat polityków w komediowej i prześmiewczej tonacji (jak w "Uprowadzeniu Agaty" Marka Piwowskiego). W tym samym czasie Roman Polański, od wielu lat pracujący za granicą, nakręcił film, w którym nawiązywał do jednego z najważniejszych problemów Polski po 1989 roku. W "Śmierci i dziewczynie" pytał, czy należy rozliczać winnych opresyjnego systemu, czy w imię budowania wspólnoty należy puścić w zapomnienie ich dawne winy. Opowiadał historię kobiety torturowanej przez chilijski reżim, która po latach musi zdecydować o tym, czy wybaczyć swemu oprawcy, czy też zemścić się na nim. Reżyser opowiadał się tu po stronie Tadeusza Mazowieckiego, pierwszego premiera wolnej Polski, który wprowadził do polskiego języka pojęcie "grubej kreski" odcinającej trudną przeszłość w imię budowania wspólnej przyszłości.
"Trzech kumpli" reż. Ewa Stankiewicz, Anna Ferenc (2008 r.) - Potrzeba rozliczeń
Jeden z najgłośniejszych dokumentów drugiej połowy poprzedniej dekady opowiadał historię śmierci Stanisława Pyjasa, studenta-opozycjonisty zabitego przez Służby Bezpieczeństwa PRL oraz jego przyjaźni z Bronisławem Wildsteinem i Leszkiem Maleszką, który po latach przyznał się do współpracy z SB. W dokumentalnym filmie Stankiewicz i Ferenc historia trójki studentów składała się w opowieść o tym, jaki wpływ na rzeczywistość wolnej Polski miał brak dekomunizacji. "Gruba kreska" zaproponowana przez premiera Tadeusza Mazowiecka miała, zdaniem autorek, doprowadzić do patologicznej sytuacji, w której nową Polską wciąż rządzą dawni oprawcy.
"Nocna zmiana" reż. Jacek Kurski i Michał Balcerzak (1995 r.) - Wałęsa na ławie oskarżonych.
Jeden z najbardziej kontrowersyjnych polskich filmów połowy lat 90' to opowieść o kulisach odwołania prawicowego rządu Jana Olszewskiego w 1992 roku. Film zrealizowany przez Michała Balcerzaka oraz Jacka Kurskiego, późniejszego polityka polskiej prawicy, był atakiem na Lecha Wałęsę. Polski prezydent i bohater Solidarności przedstawiony został jako zajadły wróg lustracji, który sprzeciwiał się rozliczeniu PRL-owskiej przeszłości. Dla polskiej prawicy film stał się jednym z mitów założycielskich.
Trudy transformacji
"Dzień świra" - reż. Marek Koterski (2002 r.) - Inteligent z marginesu.
Przejście z PRL do wolnej Polski sprawiło, że zdewaluował się etos polskiego inteligenta. Ci, którzy za komuny znajdowali się w forpoczcie przemian, nadając ton Solidarnościowej rewolucji, wówczas zostali zmarginalizowani przez silniejsze grupy społeczne. O inteligencie zgorzkniałym i sfrustrowanym opowiadał w swych filmach Marek Koterski. Łączył komedię ze społeczną obserwacją i na ekranie kreślił okrutny autoportret. Jego Adaś Miauczyński wylewał z siebie żale, nienawidził wszystkich dookoła. Czuł się od nich lepszy i gorszy zarazem. "Dzień świra" stał się po latach dziełem kultowym i jednym z najpopularniejszych polskich filmów ostatniego 25-lecia.
"Dzieci rewolucji", reż. Maria Zmarz-Koczanowicz (2002 r.) - Europa Wschodnia na zakręcie historii
Czy rewolucja roku 1989 w Europie Środkowej pożarła swoje dzieci? - pytała Maria Zmarz-Koczanowicz w dokumencie z 2002 roku. Przed jej kamerą zasiadali dysydenci z Warszawy, Pragi, Budapesztu i Berlina. Opowiadali o codzienności walki z reżimem komunistycznym, ale też o problemach, które zrodziła wolność: nierównościach społecznych, ofiarach transformacji, politycznych rozłamach.
O pokoleniu beneficjentów transformacji Zmarz-Koczanowicz opowiadała także w swym innym dokumentalnym obrazie: "Pokoleniu 89'", gdzie kreśliła portrety młodych działaczy opozycyjnych, którzy w nowej Polsce rozwijali swe kariery.
"Po zwycięstwie 1989-1995" reż. Marcel Łoziński (1995 r.) - Zagrożenia transformacji.
Marcel Łoziński, jeden z najwybitniejszych dokumentalistów w historii polskiego kina, w 1995 roku zrealizował film będący kalendarium polskich przemian ustrojowych. Pokazywał społeczne, ekonomiczne, kulturowe i polityczne aspekty kolejnych reform. Opowiadał o hiperinflacji, jaka miała miejsce w okresie przemian, a także o procesie prywatyzacji i burzliwych politycznych przemianach tego okresu. Do dziś jego film jest jedną z najciekawszych opowieści o burzliwej polskiej transformacji.
Dziki kapitalizm
"Dług", reż. Krzysztof Krauze (1999 r.) - Demoniczna twarz kapitalizmu.
Jeden z najmocniejszych i najważniejszych filmów ostatniego ćwierćwiecza. Dziesięć lat po pierwszych wolnych wyborach Krzysztof Krauze stworzył najbardziej przejmującą opowieść o brzydkiej twarzy polskiego kapitalizmu. "Dług" był historią dwójki młodych biznesmenów, którzy padali ofiarą szantażysty, a w finale mordowali swojego prześladowcę.
Anatomia morderstwa - szantażu, prześladowania, krwawego odwetu i tego, co potem - przeraża swoją zwyczajnością. - pisał Tadeusz Sobolewski w recenzji filmu. - Ta zbrodnia dzieje się wśród ludzi podobnych do nas, jest naturalnym wynikiem sytuacji. Groza objawia się niepostrzeżenie w świecie modnych pubów, eleganckich sklepów, banków ze szkła i marmuru, szpanu nowych czasów, zielonej herbaty i wiecznie odchudzających się dziewcząt. Bandyta jest w środku tego świata. Nie różni się od nas wyglądem ani zachowaniem. Ale najstraszniejsze jest to, że tym bandytą okazujemy się my sami!"
"Egoiści", reż. Mariusz Treliński (2000 r.) - Kapitalizm bez moralnego kompasu.
Portret pokolenia, które dzięki przemianom 89' znalazło się na szczycie zawodowych karier. Mariusz Treliński, jeden z najlepszych polskich reżyserów operowych, w swym filmie pokazywał moralną pustkę, jaka kryje się pod płaszczykiem nieustannej zabawy i pod pozorami życiowego spełnienia.
Niezależnie od autorskich zamiarów Trelińskiego jego film dotyka kwestii zupełnie podstawowej, bez której nie da się zrozumieć lat 90. w Polsce - tego dziwnego pokracznego czasu przepoczwarzania się dawnych niewolników w ludzi wolnych - pisał Mateusz Werner w "Filmie - (...) Jednak srodze myliłby się ten, kto sądziłby, że problem dotyczy tylko 'bananowej' warszawskiej młodzieży. Kłopot z wolnością, której musimy się uczyć na własnych błędach, to wspólny zbiorowy garb."
"Plac Zbawiciela", reż. Krzysztof Krauze, Joanna-Kos Krauze (2006 r.) - Młodzi-przegrani
Małżeństwo 30-latków z dwójką dzieci bierze kredyt na mieszkanie w Warszawie. Zanim dostaną do niego klucze, postanawiają zamieszkać z matką Bartka. Kiedy deweloper bankrutuje, młodzi tracą wszystkie pieniądze. Tak zaczyna się spektakl wzajemnych pretensji i żalów. Portretując 30-latków, którzy nie radzą sobie w dzikim, polskim kapitalizmie, Krzysztof i Joanna Krauze w "Placu Zbawiciela" pokazywali starcie dwóch pokoleń: rodziców, którzy byli względnymi zwycięzcami systemowych przemian, oraz ludzi młodych z trudem odnajdujących się w nowym kapitalizmie.
Wykluczeni są tuż obok
"Szczęśliwego Nowego Jorku", reż. Janusz Zaorski (1997 r.) - Smutek polskiej emigracji
W drugiej połowie lat 90' polscy twórcy coraz uważniej przyglądali się raczkującemu kapitalizmowi III RP. Jednocześnie coraz odważniej rewidowali nasze zbiorowe mitologie. W 1997 roku Janusz Zaorski w komediowym "Szczęśliwego Nowego Jorku" pokazywał smutną prawdę o polskiej emigracji zarobkowej, opowiadał o kulturowym wydziedziczeniu i cenie, jaką polscy emigranci płacą za pogoń za swoimi marzeniami, których nie mogli spełnić we własnym kraju.
"Arizona", reż. Ewa Borzęcka (1997 r.) - Ofiary nowej demokracji
W tym samym roku, gdy Zaorski portretował smutne twarze polskich emigrantów, Ewa Borzęcka zrealizowała jeden z najważniejszych filmów dekady. "Arizona" była opowieścią o małej wiosce, w której w czasach PRL-u znajdował się PGR, wielkie gospodarstwo rolne, z którego żyła cała miejscowa ludność. Gdy w nowej Polsce PGR-y zostały zlikwidowane, ludzie stracili pracę, a swoje życiowe smutki topili w litrach taniego wina. Borzęcka pokazywała mieszkańców wsi, którzy przed kamerą marzyli o lepszym życiu i z sentymentem wspominali komunę.
Jej film w 1997 roku wywołał ogromną dyskusję, a w telewizji obejrzało go 6 milionów widzów. Po głównej nagrodzie Krakowskiego Festiwalu Filmowego wielu zarzucało twórcom "Arizony", że przekroczyli granice etyki zawodowej, wykorzystując ludzkie nieszczęście. Ale właśnie dzięki szokującej brutalności film Borzęckiej zmienił sposób myślenia o tych, którzy na przemianach politycznych roku 1989 stracili najwięcej.
"U nas w Pietraszach", reż. Lidia Duda (2002 r.) - List z gorszego świata
Za "Arizoną" poszły kolejne tytuły. Jedną z tych dokumentalistek, które przez lata upominały się o wykluczonych, była Lidia Duda. W 2002 roku zrealizowała ona telewizyjny reportaż "U nas w Pietraszach", w którym opowiadała o małej mazurskiej wiosce, gdzie po zlikwidowaniu PGR-u ludzie żyją na skraju nędzy.
Bohaterem jej filmu był mały chłopiec, który przysłał do telewizji list z prośbą o pomoc dla swojej mamy. Kiedy telewizja pokazała ten reportaż, obejrzało go 4,5 miliona widzów, a do małych Pietraszy ludzie zaczęli wysyłać pomoc finansową i rzeczową. Film Dudy zmienił też sposób myślenia polityków o byłych pracownikach PGR-ów. Prezydencka minister Barabara Labuda powołała specjalny zespół opracowujący strategię pomocy wsiom podobnym do Pietraszy.
Film do obejrzenia tutaj.
"Ballada o Kozie", reż. Bartek Konopka (2003 r.) - Nadzieja dla przegranych.
O ofiarach transformacji opowiadał też Bartek Konopka w "Balladzie o kozie". W 2003 roku z kamerą pojechał do małej wsi na Dolnym Śląsku i nakręcił film o akcji lokalnych władz, które przekazywały ubogim rodzinom kozy-żywicielki. Zwierzęta miały zapewnić dzieciom zdrowe mleko. Ale film Konopki był czymś więcej niż tylko opowieścią o społecznym projekcie - z czasem przeradzał się w historię o nadziei, która trzyma przy życiu w najtrudniejszych chwilach.
"Bar na Viktorii", reż. Leszek Dawid (2003 r.) - Wyrzuceni z Ziemi Obiecanej.
Najprawdziwszy i najbardziej wzruszający film o polskiej emigracji zarobkowej. Dziesięć lat po odzyskaniu wolności, w Polsce utrzymywało się wysokie bezrobocie. Gdy kraje Zachodu otworzyły się na polskich pracowników, prawie 2 miliony Polaków wyemigrowało w poszukiwaniu lepszego życia.
Wśród nich byli dwaj bohaterowie "Baru na Victorii" Leszka Dawida - Piotr i Marek, trzydziestokilkuletni mężczyźni z prowincjonalnego miasteczka. Nie mają pracy i pieniędzy, dlatego postawiają wyjechać do Anglii, by tam zacząć godne życie. Nie marzą o wielkiej fortunie, ale przyzwoitym, dostatnim życiu. Kiedy wyjeżdżają na Wyspy, zderzają się z brutalną rzeczywistością, w której wszyscy próbują ich oszukać, a nikt nie chce im pomóc. Wkrótce znów muszą przyznać się do porażki. W ich losie odbijało się nieszczęście wielu Polaków, których sytuacja gospodarcza kraju zmusiła do wyjazdu.
To nie jest kraj dla młodych ludzi
"Głośniej od bomb", reż. Przemysław Wojcieszek (2001 r.) - Nowy polski patriotyzm
Podczas gdy większość reżyserów w końcówce lat 90' rysowała obraz Polski jako miejsca, w którym nie da się żyć, Przemysław Wojcieszek przedstawiał swym widzom zupełnie inną wizję. Bohaterem jego filmu był młody chłopak, który przekonywał swoją dziewczynę, by zrezygnowała z wyjazdu do Stanów Zjednoczonych i pozostała z nim w rodzinnym mieście. Bo Wojcieszek w swych filmach łączył anarchistyczny ton z pozytywistycznym przesłaniem, przekonując, że także w Polsce można stworzyć sobie przestrzeń do życia.
Mocny głos młodego pokolenia. Zamiast biadolenia na temat 'nędzy blokowisk' albo wikłania się w nieudane eksperymenty formalne wreszcie film z nerwem, z ciekawą historią, podszyty anarchicznym i nieco wisielczym poczuciem humoru" - pisał o "Głośniej od bomb" Tomasz Tiuryn z Gazety Wyborczej.
"Jesteś Bogiem", reż. Leszek Dawid (2012 r.) - Głos blokowisk