Pytany, czy od razu wiedział, że film będzie jego życiową drogą, odpowiada ze śmiechem: "tego się wcześniej nie wie". Prawie jak bohater "Historii kina w Popielawach" Jana Jakuba Kolskiego.
Zanim urodzony w 1971 roku Leszek Dawid trafił do łódzkiej Filmówki, ukończył filologię angielską na Uniwersytecie Wrocławskim. Zainteresowany fotografią, myślał, by zdawać na wydział operatorski. Opowiadał:
Raz pojechałem do Łodzi, przeszedłem się po tamtym korytarzu i stwierdziłem, że nie rozumiem tego miejsca. Na długo zapomniałem o filmie. Ale w końcu przyszedł moment, kiedy zrozumiałem, że trzeba coś zrobić, żeby do końca życia nie mieć poczucia, że się nie spróbowało.
Tak trafił do Filmówki. Spotkanie z Kazimierzem Karabaszem i innymi mistrzami polskiego kina zrodziło fascynację dokumentem. Uczelnia była miejscem spotkań, które pozwalały mu poznawać samego siebie:
Szkoła jest od tego, żeby wszystkiego spróbować i nie uwierzyć nikomu, kto ci mówi, że tak jest dobrze, a tak źle. Na szczęście na mojej drodze stanęli nauczyciele, którzy kazali szukać czegoś nowego i zawsze dawać coś z siebie. Bardzo długo będę pamiętał lekcje Wojciecha Marczewskiego i jego podszepty, by we wszystkim, co robimy, zostawiać swój osobisty odcisk palca.
Filmówka okazała się też lekcją pokory:
Na drugim roku, zanim zrobiłem "Bar na Victorii", wyrzucono mnie ze szkoły. Moje filmy nie były najgorsze, lecz średnie, a ja – cholernie uparty. Uparłem się, by dokument o alpiniście Marcinie Tomaszewskim nakręcić na taśmie 16 mm.
Efekt nie spodobał się wykładowcom, a Leszek Dawid na krótko opuścił mury Filmówki. Na szczęście dla polskiego kina, powrócił jednak potem do szkoły.
Nie był to zresztą jedyny kubeł zimnej wody:
Kiedy byłem na pierwszym roku Filmówki, Juliusz Janicki, ówczesny dziekan wydziału reżyserii, wziął nas i powiedział: jest listopad, trochę późno, ale możecie jeszcze zrezygnować, bo w tym zawodzie nic ciekawego was tak naprawdę nie czeka, jedynie strach i samotność. (...) Myślałem sobie wtedy: Jak to? Zaczynam nową przygodę, jaki tam strach i samotność? Przecież będzie fajnie. Ale prawda jest taka, że na koniec zostaje jedynie strach i samotność. I jedyne, co się ma, to intuicję.
Unika rozmów o swoich inspiracjach:
Z czasem czujesz, że mistrzowie ci zagrażają: swoim doświadczeniem, osobowością, tym, jakie piętno na tobie odcisnęli. Podświadomie starasz się iść ich ścieżkami. Trzeba wtedy natychmiast zejść z tej drogi.
Wyznaczając swój filmowy szlak, wrócił w rodzinne strony. "Bar na Victorii", najgłośniejszy dokument Dawida, zaczynał się w jego rodzinnym Kluczborku. Dwóch młodych mężczyzn, bezrobotnych, bez jakichkolwiek perspektyw, reżyser znał z podwórka. Wziął kamerę i ruszył z nimi w drogę:
Byliśmy tylko ja, kamera i oni. Jechaliśmy we trójkę do Londynu. Dzieliłem ich losy, miałem tyle samo pieniędzy, co oni, tylko perspektywę miałem inną. Ja chciałem nakręcić film, oni chcieli znaleźć pracę.
Na prestiżowym Krakowskim Festiwalu Filmowym "Bar na Victorii" nagrodzono za "puls i energię" Srebrnym Lajkonikiem dla najlepszego polskiego dokumentu i Srebrnym Smokiem w konkursie międzynarodowym. Później przyszła nominacja do Paszportu Polityki w kategorii film i nagrody w Ińsku i niemieckim Neubrandenburg.
Także w kolejnych filmach Dawid dawał się poznać jako wrażliwy obserwator ludzkich dramatów. W fabularnej etiudzie "Moje miejsce" opowiadał o 26-letnim perkusiście, który opuszcza rodzinne miasteczko, by poszukać szczęścia w Warszawie. Jurorzy Krakowskiego Festiwalu Filmowego wyróżnili film za "pokazanie prawdziwej historii młodego człowieka poszukującego swojego miejsca w życiu i społeczeństwie", a podczas Koszalińskiego festiwalu Młodzi i Film doceniono "sprawność warsztatową i profesjonalizm oraz uczciwość w podejściu do tematu".
O ludziach, którzy nie potrafią pogodzić własnych aspiracji ze społecznymi oczekiwaniami opowiadały nie tylko "Bar na Viktorii" i "Moje miejsce", ale też kolejne filmy: "W drodze", dokument zbudowany z wypowiedzi autostopowiczów podwożonych przez reżysera w różnych miejscach Polski, a także melancholijny dokument "Zaungaste – Zza płotu" nakręcony wraz z niemieckim reżyserem Matlem Findelem.