Od najmłodszych lat miała kontakt ze sztuką, do szkoły baletowej trafiła jako trzyletnia dziewczynka. Debiutowała w roli tancerki w teatrze Miejskim na Cegielnianej w Łodzi (obecnie Teatr im. Stefana Jaracza). W Warszawie pojawiła się w 1934 w Teatrze Cyganeria, a jako aktorka i autorka własnych satyr pierwsze kroki stawiała w Cyruliku Warszawskim prowadzonym przez Fryderyka Járosyego. W 1937 roku Grodzieńska została żoną satyryka i komediopisarza Jerzego Jurandota.
Charakter występów Grodzieńskiej radykalnie zmienił się po wojnie – z bezsłownych (taniec) na coraz bardziej wymowne (satyra). Pisała na potrzeby teatrów rewiowych, dla radia i telewizji, zamieszczała felietony w prasie codziennej. Szybko zyskała miano pierwszej damy polskiego humoru.
Przepełnione śmiechem i optymizmem utwory Stefanii Grodzieńskiej w ogóle się nie starzeją. Oprócz wspaniałego poczucia humoru, jej ponadczasowe teksty mają po prostu klasę, elegancję. Niosą nieodmiennie pogodny śmiech, ale też zadumę czy wzruszenie.
Grodzieńska z dumą mówiła o przeżytych latach i nie kryła swego wieku. Życie jej było wypełnione muzyką, tańcem, poezją, kabaretem, pracą w teatrze, telewizji oraz w radiu, które szczególnie sobie ceniła. Nie unikała poruszania tematów ważnych, jak w przepełnionych cierpieniem i łzami bezsilności wierszach tomu "Dzieci getta", wydanego tuż po wojnie pod pseudonimem Stefania Ney (nazwisko panieńskie matki).
Dzieciństwo: od dziecka na puentach
Przy okazji kolejnego wydania "Wspomnień chałturzystki", które Grodzieńska uzupełniła "prologiem, słowem przedwstępnym, słowem wstępnym do antysłowa wstępnego i antysłowem wstępnym" [Akapit Press, Łódź 2002], pisała o swoich narodzinach i wczesnym dzieciństwie. W "Antysłowie wstępnym" wyjawiła, jak to "pewien obywatel szwajcarski, wykładowca na uniwersytecie w Genewie, ożenił pewnego dnia z pewną studentką". Jej matką.
Matka moja to osobny rozdział. Oprócz pełnego fantazji opuszczenia męża w osiemnastym roku życia i dziewiątym miesiącu ciąży, aby samotnie w tym stanie odbyć podróż przez pięć krajów (urodziła mnie w kraju czwartym, przewidując widocznie rolę Łodzi w moim życiu), a więc oprócz tego i tak całe jej życie było dosyć nietypowe i nietypowość ta właśnie rzucała mnie raz po raz w stronę Łodzi. Moja matka, osoba stosunkowo niewiele starsza ode mnie, szybko znów wyszła za mąż, tym razem za człowieka kapryśnego i chyba niezupełnie odpowiedzialnego. Błąkała się z nim po Europie, co parę lat osiedlając się w innym kraju na zawsze. Dopóki byłam uroczym dzieciątkiem, mąż mojej matki znosił obecność moją dość dzielnie. Kiedy jednak zostałam sześcioletnią, brzydką, chudą i przemądrzała dziewczynką, odesłano mnie do rodziny, która długo pozbywała się mnie z kraju do kraju i z miasta do miasta.
["Wspomnienia chałturzystki"]
Mała Stefania dotarła w końcu do rodzinnej Łodzi. Lata spędzone u dziadków zachowała we wdzięcznej pamięci.
Tu po raz pierwszy przygarnięto z sercem mnie dziesięcioletnią, potwornie samodzielną i nieufną, mówiącą swoistym esperantem, będącym rosyjsko-francusko-niemiecką mieszaniną. W Łodzi rzucono mnie od razu na szerokie wody, posyłając do polskiej szkoły. […] Za nic nie chciałabym, aby ktokolwiek sądził, że mam choć cień żalu do mojej matki za rozłączenie ze mną. Nigdy w życiu nie znałam osoby równie czarującej, łączącej łagodność z poczuciem humoru, urodę z inteligencją, lekkomyślność z wykształceniem, radość życia w najgorszych okolicznościach z nostalgią w najlepszych. Moja matka wyglądała na małą niezaradną kruszynkę, a w czasie swego niedługiego i bardzo ciężkiego życia była krawcową, modystką, urzędniczką w biurze adwokackim, przewodniczką po muzeach paryskich z Luwrem na czele, nauczycielką trzech języków, tłumaczką z pięciu języków, ale sława jej w łacińskiej dzielnicy Paryża zbudowana została na niskich cenach, które pobierała za nielegalne reperowanie garderoby najbiedniejszym studentom.
["Wspomnienia chałturzystki"]
Niestety Eleonora Ney, matka Stefanii, nie była w stanie przyjąć aż tylu skarpet do cerowania, żeby zapewnić utrzymanie całej rodzinie. Tymczasem jej mąż równie szybko zdążył się wzbogacić, co z dnia na dzień wszystko stracić. Pieniądze z wyprzedanej biżuterii żony nie starczyły na długo.
Sześcioletniej Stefanii przyszło pożegnać z koleżankami z berlińskiego internatu. Rodzice przebywali za granicą. Ona, mieszkając w Łodzi u dziadków, znów zaczęła uczęszczać do szkoły baletowej.
Debiut: jestem gotowa
Do wybuchu wojny Grodzieńska tańczyła w teatrach rewiowych w Warszawie, do której przeniosła się w 1933 roku. Wraz z poruszającymi się z odpowiednim wdziękiem koleżankami z baletu została modelką Domu Mody Herse. Występowała w Teatrze Cyganeria i Teatrze Kameralnym.
Usłyszawszy, że ma podpisać kontrakt z teatrem Cyrulik Warszawski, rozpłakała się ze szczęścia, a potem poprosiła dyrektora, żeby ją kopnął, bo inaczej nie uwierzy.
Nie zajmuję się w tym teatrze pracami fizycznymi, od tego są maszyniści – huknął gniewnie Járosy i zawołał w kierunku sceny: – Panie Ressau! Jak pan przyszprajsuje tę zastawkę, to niech pan kopnie nową artystkę!
["Wspomnienia chałturzystki"]
W Cyruliku otwartym na Kredytowej 14 Járosy był "tylko" dyrektorem artystycznym. Niemniej jego nazwisko, jak zauważa Grodzieńska, określało gatunek i gwarantowało najwyższy poziom.
Dla niego stale pisali Tuwim, Hemar, Brzechwa, Słonimski i powoli dołączał dwudziestoparoletni Jurandot. Następny etap mojej pracy u Járosyego zaczyna się już wiązać z Jurandotem.
["Urodził go »Niebieski Ptak«"]
Z Jerzym Jurandotem Grodzieńska spotkała się w 1937 roku podczas pracy nad programem "Słońce" w Cyruliku. Wkrótce się pobrali. Dla zabawy napisała kiedyś "małżeński" skecz.
Jurandot polecił jej iść z tym do Járosyego, który oświadczył, że zagra to z Leną Żelichowską. Pod warunkiem, że ona się nie dowie, kto to pisał, bo "nie zgodziłaby się nawet rzucić okiem na tekst piplai". Na plakacie zamiast nazwiska autora skeczu widniały trzy gwiazdki, a Járosy wyjaśniał, że jest nim znany pisarz, który zastrzegł sobie incognito.
Piplaja, jak w środowiskowym żargonie sceniczni wyjadacze nazywali adeptki, przez dwa miesiące po dwa razy dziennie stawała w kulisie, żeby nacieszyć się żywiołowymi reakcjami widowni. "No, ale też ta obsada…" – wzdychała.
Pierwszy skecz Stefanii Grodzieńskiej: w małżeńskim łożu – żona wybija wciąż ze snu usypiającego męża, dzieląc się z nim bagatelnymi informacjami (radio się zepsuło, dzwoniła Biba, że na Kruczej haftują monogramy na bieliźnie pościelowej, etc.). Kiedy całkiem wytrącony ze snu małżonek przyznaje, że chyba niepotrzebnie zrezygnowali z dzisiejszego balu, ona go mityguje i zaprzecza. On utrzymuje, że jednak chętnie poszedłby na bal, gdyby nie kłopot z ubieraniem. Na takie dictum żona wyskakuje z łóżka w kompletnej balowej toalecie, w złotych pantofelkach, z torebką: – Jestem gotowa.
W trasie z Járosym: od Bułgarii do Nicei
Wiosną 1939 roku Járosy ze swoją ekipą wyruszył w czteromiesięczne tournée po Polsce. Podróże miały walor edukacyjny – artyści ostrzyli dowcip.
Wszędzie mieliśmy komplety, mimo to nierzadko kasa ledwie pokrywała koszty […]. Kiedy wypadało po pół gaży, wzdychaliśmy, że dziś Bułgaria ("buł–garzy"), kiedy nic do wypłaty nie było – Nicea.
Po powrocie do Warszawy Járosy oznajmił Grodzieńskiej, że musi z nią poważnie porozmawiać. Przerażona oficjalnym tonem szefa, usłyszała, że (na skutek odejścia Jadwigi Andrzejewskiej do teatru dramatycznego) dostaje rolę w konferansjerce. Rzuciła mu się na szyję: "Tylko bez erotycznych ekscesów" – zareagował. – "Jestem porządnym mężczyzną i jeśli pani ma zamiar mnie napastować, będę wołał o pomoc".
Na razie dał mi na próbę jedno wejście. Miałam grać młodą nauczycielkę francuskiego: uciekła mi wychowanka, a podejrzewałam, że do teatru. Umiałam wtedy dobrze mówić po francusku, bo moja matka stale mieszkała w Paryżu – i na tym oparty był pomysł […]. Járosy usiłował uspokoić nauczycielkę i dialog, w którym oboje kaleczyliśmy polszczyznę – on z węgierska, a ja z francuska – brzmiał naprawdę śmiesznie.
["Urodził go »Niebieski Ptak«"]
Właściwy jej udział w konferansjerce przewidziany był od sezonu 1939/1940. Nie trzeba wyjaśniać, jak w Polsce wyglądał ten sezon.
Więcej o Fryderyku Járosym można się dowiedzieć z książki biograficznej Stefanii Grodzieńskiej "Urodził go »Niebieski Ptak«" (1988). Autorka doprowadziła jego historię do lipca 1944 roku, kiedy to widzieli się po raz ostatni.
Járosy był niezwykle wymagający od współpracowników. Zaczynał zawsze od pochwał, po czym punktował niedociągnięcia. Artystów, do których nie miał zastrzeżeń, nagradzał superkomplementem: "może być".
Mój drogi, nieodżałowany przyjaciel i mistrz, Fryderyk Járosy, często powtarzał zdanie, które doradzał każdemu z nas napisać wielkimi literami, oprawić w ramki i powiesić w najwidoczniejszym miejscu pokoju. […] Nie zawsze musisz być dowcipny.
["Wspomnienia chałturzystki"]
Getto: w mieście skazanych
Stefania Grodzieńska trafiła wraz z mężem do warszawskiego getta (1940–1942). Jerzy Jurandot za zgodą tajnych okupacyjnych władz Związku Artystów Scen Polskich organizował tam występy. Zrazu muzyczno–taneczne w Melody Palace, później otworzył Teatr Femina przy ul. Leszno 35 (obecnie al. Solidarności 115), w którym występowała również Stefania Grodzieńska.
Na scenie Feminy grywano głównie komedie i przedstawienia satyryczne. W książce "Miasto skazanych. 2 lata w warszawskim getcie", wydanej dopiero w 2014 roku, znalazł się tekst komedii Jurandota "Miłość szuka mieszkania", traktujący o problemie przeludnienia getta.
To typowa farsa z piosenkami, tyle że kłopoty miłosne powstają, gdy dwie pary przesiedlone do getta muszą zamieszkać w jednym pokoju. W śpiewanych kupletach mnóstwo jest zaś aluzji do życia w getcie... W pierwszych miesiącach można było jeszcze się z tego śmiać. Potem było coraz trudniej, dlatego Jurandot nie opowiada ze szczegółami o kolejnych teatralnych programach. Jego zapiski oddają psychiczne osaczenie człowieka. W getcie wszystkie pory roku miały ten sam kolor, a dzieci pytały rodziców, jak wyglądają kwiaty i co to jest rzeka. […] Do wspomnień Jurandota dodano zbiór wierszy "Dzieci getta", które Stefania Grodzieńska opublikowała pod pseudonimem w 1949 roku i nigdy nie dała zgody na kolejne wydania. To ujęte w prostą formę portrety autentycznych małych mieszkańców, którzy zginęli z głodu lub zostali zastrzeleni przez Niemców.
[Jacek Marczyński, "Miłość w getcie szuka mieszkania", "Rzeczpospolita", 22 kwietnia 2014]
Dzięki pomocy przyjaciół i rodziny w sierpniu 1942 roku Jurandotowie wychodzą z getta na aryjską stronę. Relacja męża Stefanii Grodzieńskiej przetrwała wojnę w szklanym słoju zakopanym w podwarszawskich Gołąbkach, gdzie znaleźli schronienie. Po wojnie autor wydobył te zapiski, ale ich nie publikował.
Wiele lat później rękopisy męża – z zastrzeżeniem, żeby ich nie drukować za jej życia – Stefania Grodzieńska powierzyła filmowej dokumentalistce Agnieszce Arnold. Ona też, wraz z Pawłem Szapiro, przygotowała ich krytyczne opracowanie.
Czasy powojenne: koślawe numery
Tuż po wojnie Stefania Grodzieńska została pierwszą spikerką Polskiego Radia w Lublinie (1944–1945). Odnalazł ją tam Jurandot i zabrał do Łodzi, gdzie przy współudziale Zdzisława Gozdawy i Wacława Stępnia organizował Teatr Syrena. Grodzieńska zapamiętała, że "został umiejscowiony na piętrze hotelu Grand przy Piotrkowskiej, tam gdzie dawniej były gabinety knajpiane. Na lustrach w garderobach pozostały nieprzyzwoite napisy wyryte przez carskich oficerów – podobno brylantami czy może diamentami". Teatr otworzył podwoje 5 lipca 1945 roku programem składanym o wymownym tytule "Inne czasy". Występowali między innymi: Stefcia Górska i Stefan Witas, debiutowali: Alina Janowska i Edward Dziewoński.
Dzień przed Łódzką premierą dyrektor administracyjny przywiózł z Wybrzeża komplet wyszabrowanych, poniemieckich krzesełek ogrodowych, po czym obaj dyrektorzy: administracyjny – Zygmunt Regro – i artystyczny – Jerzy Jurandot – przez całą noc wypisywali numery miejsc na oparciach. Po premierze goście rozchodzili się, podziwiając nawzajem dość koślawe numery odbite na plecach uroczystych toalet. Nasza kochana publiczność nie tylko nie miała pretensji, ale zgodnie zapewniała, że nie da garderoby do prania, lecz zachowa na zawsze tę pamiątkę otwarcia Syreny. A przedstawienie? No cóż, wszyscy płakali. Aktorzy, bo po raz pierwszy od pięciu lat słyszeli oklaski. Widzowie, bo program był utrzymany w stylu ukochanych przedwojennych teatrzyków warszawskich, a na widowni – co tu kryć – siedziała wyburzona i spalona Warszawa. Nie, nigdy nikt nie miał takiej publiczności. Na ulicy rzucali się nam na szyję, czekali po spektaklach przed teatrem. Dawali prezenty.
[Stefania Grodzieńska w: Dariusz Michalski, "Jam jest Alina, czyli Janowska Story", Prószyński i S-ka, Warszawa 2007]
Wraz z zespołem Teatru Syrena Jurandotowie przenieśli się w 1948 roku do Warszawy. Grodzieńska pisała felietony do "Szpilek", monologi i skecze na potrzeby sceny. Wykonywali je między innymi: Hanka Bielicka, Adolf Dymsza, Loda Halama, Alina Janowska, Kalina Jędrusik, Bogumił Kobiela, Irena Kwiatkowska. Do znanych tekstów Grodzieńskiej należą również skecze z cyklu "Mąż i żona", w radiowej interpretacji Magdaleny Zawadzkiej i Wiktora Zborowskiego.
Kabaret Stańczyk: sobowtór wieszcza
W kabarecie Stańczyk, założonym w 1954 roku przez autorów tygodnika "Szpilki" pod wodzą Antoniego Marianowicza i poznańskiego satyryka Artura Marii Swinarskiego, którą to scenkę po kilku półoficjalnych występach dla zaproszonych osób – w małej salce kawiarni Arkady na MDM-ie artyści grali dla artystów – szybko wytropili i zlikwidowali partyjni nadzorcy kultury, grany był skecz "Smutno mi, Boże". Stefania Grodzieńska napisała go wspólnie z Januszem Minkiewiczem. Oto przed uczennicą zatopioną w poezji Juliusza Słowackiego, staje sam poeta, a po chwili zjawia się jego sobowtór. Każdy z nich utrzymuje, że jest oryginałem. Zakład o to, który jest prawdziwy ma rozstrzygnąć uczennica.
Słowacki II: Czego poeta dotyka?
Uczennica: Najistotniejszych zagadnień.
Słowacki II: Co poeta ma przed sobą?
Uczennica: Masy pracujące.
Słowacki II: Na czym poeta stoi?
(razem)
Na mocnym gruncie ideologicznym!
Uczennica: To jest Słowacki! Tak, poznałam go od razu – Słowacki z podręczników szkolnych, z krytyk literackich, referatów i dyskusji! Znamy go wszyscy.
Słowacki II: Jam trybun ludu jest, co wynika
jasno ze wszystkich stron podręcznika.
Jako bojownik postępu świadom
wciąż ulegałem Engelsa radom.
Jam tytan czynu, nie synek mamin,
w tym sensie ze mnie zdawaj egzamin.
Uczennica: (ironicznie) Taki egzamin
na piątkę złożę.
(do Słowackiego I): I co wy na to?
Słowacki I: (żartobliwie) Smutno mi, Boże!
[Stefania Grodzieńska, Janusz Minkiewicz, "Smutno mi, Boże", w: Ryszard Marek Groński, "Od Siedmiu Kotów do Owcy. Kabaret 1946–1968", WAiF, Warszawa 1971]
Stefania Grodzieńska opublikowała kilkanaście zbiorów felietonów (między innymi "Rozmówki", "Plagi i plażki", "Dzionek satyryka", "Felietony i humoreski", "Jestem niepoważna", "Brzydki ogród"), które wcześniej ukazywały się w "Przekroju" i "Szpilkach". Wydawała też wspomnienia: "Już nic nie muszę", "Kawałki żeńskie, męskie i nijakie" i "Nie ma z czego się śmiać" oraz zbeletryzowane "Wspomnienia chałturzystki".
Była również współautorką scenariuszy filmowych, między innymi "Sprawy do załatwienia" i "Deszczowego lipca". Przez kilka lat pracowała w Polskim Radiu, a przez kilkanaście lat w redakcji rozrywki Telewizji Polskiej. W 2008 roku ukazała się książka "Kłania się PRL", ostatnia wydana za życia autorki, z wyborem jej tekstów, dokonanym przez Marcina Szczygielskiego.
Zawodowy satyryk: w roli wesołka
Życie zawodowego satyryka na ogół nie bywa równie zabawne, jak na scenie. Bohaterce "Wspomnień chałturzystki" – porte-parole autorki – zdarzały się osobliwe chwile zwątpień.
Odczuwałam taką niechęć do siebie w roli wesołka, do tej publiczności, która już szumiała na widowni, a nawet do kolegów, sypiących jak zwykle używanymi żartami, że nie mogłam z siebie wydusić ani cienia tremy, ani śladu podniecenia, bez których jest się na scenie zmiętym flakiem. […] Oto moi koledzy: zwykli, codzienni, tak samo im się nie chce grać jak mnie, ale nie rozpamiętują, nie robią misterium z normalnej chałtury.
["Wspomnienia chałturzystki"]
Częstokroć artystom przychodziło dzielić garderoby ze szczurami. Ślady ich zębów pojawiały się na pozostawionym obuwiu. Gryzonie traktowały występujących jak intruzów i na wszelki wypadek nie spuszczały z oka.
Zamiast spodziewanych (niechby nawet zdawkowych) braw usłyszałam jakieś niespokojne szepty na widowni, a nawet pojedyncze paniczne piski. Nie musiałam długo zastanawiać się nad przyczyną. Z boku proscenium stał szczur i patrzył na mnie z niechęcią. Skamieniałam tak, że nawet nie byłam w stanie uciec za kurtynę. Szczur jednak miał widocznie dosyć mojego widoku […] udał się bez pośpiechu za kulisy. […] Musiałam zareagować. Opanowałam się i zawołałam w stronę kulis: – Kajtek, proszę, żeby mi to było ostatni raz! Po czym zwróciłam się w stronę publiczności. – Bardzo państwa przepraszam, to miłe stworzonko, tylko bardzo do mnie przywiązane.
["Wspomnienia chałturzystki"]
Autorka, która samą siebie skromnie określała humorystką, po mistrzowsku władała w swoich utworach groteską, pure-nonsensem, abstrakcyjnym żartem. Teoretyk komizmu Bohdan Dziemidok umieścił Grodzieńską w gronie życzliwych światu i ludziom twórców "epikurejskich", jak Charles Dickens, Jerome K. Jerome, O. Henry, Henryk Sienkiewicz czy Kornel Makuszyński. W ich utworach bowiem:
Humorystyka, podobnie jak satyra, nie jest jednorodna ani pod względem dominującego tonu i zabarwienia emocjonalnego, ani pod względem formalnym. Ze względu na ton i zabarwienie emocjonalne można mówić o humorze pogodnym, raczej optymistycznym.
[Bohdan Dziemidok, "O komizmie", Warszawa 1967]
Danuta Butler w pracy "Polski dowcip językowy" daje liczne przykłady językowej inwencji Grodzieńskiej, np. "bisowicz", "paniusiowatość" (komizm wynikający z połączenia pospolitego słowa z terminologią przypisywaną tekstom naukowym), "garażotwórstwo" (skonfrontowania wybitnie nowoczesnej treści z pojęciem typowym dla doby Oświecenia: rymotwórstwo, wierszotwórstwo). Zabawnie brzmią też neologizmy czasownikowe, jak "czekiwał" (na mnie po lekcjach), ale i przesadne zdrobnienia typu "kameralniutko". Z kręgu terminologii estradowej śmieszą formy żeńskie utworzone od pejoratywów, np. "wyjczyni" lub rozróżnienie ze względu płcie jednostek traktowanych abstrakcyjnie: "widzowa", "widzyni". Grodzieńska z sympatią wypowiada się o wielu "zateatrzonych", co przywołuje na myśl terminologię medyczną, z jej konotacjami zarażenia się, jednak czymś miłym, pozytywnym.
Stefania Grodzieńska nawet w zaawansowanym wieku brała udział w publicznych spotkaniach, chętnie dzieląc się swoimi wspomnieniami. Ostatnie lata spędziła w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie, tam też zmarła. Została pochowana na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie, w miejscu spoczynku męża, Jerzego Jurandota, zmarłego w 1979 roku.
Twórczość
Książki
- "Dzieci getta" (jako Stefania Ney), poezje, wstęp Maria Dąbrowska, PIW, Warszawa 1947, 1949 wstęp Zbigniew Mitzner
- "Rozmówki", satyry, WKW 1949
- "Plagi i plażki", satyry, Czytelnik, Warszawa 1951 Biblioteka "Szpilek"
- "Dzionek satyryka", Czytelnik, Warszawa 1953 Biblioteka Satyry
- "Felietony i humoreski 1944–1954", PIW, Warszawa 1955, 1957 Biblioteka Satyry
- "Kieszonkowe tragedie", satyry, PIW, Warszawa 1958
- "Żabka oraz kieszonkowe tragedie", satyry, Iskry, Warszawa 1961 Biblioteka Stańczyka
- "Wspomnienia chałturzystki", powieść, Iskry, Warszawa 1963, 1967 Biblioteka Stańczyka, Czytelnik, Warszawa 1981, Akapit Press, Łódź 2002
- "Spotkanie ze mną", satyry, Iskry, Warszawa 1966 Biblioteka Stańczyka
- "Ballada o tamtych dniach" (z Jerzym Jurandotem), dramat, Iskry, Warszawa 1969
- "Brzydki ogród", satyry, Wydawnictwo Łódzkie, 1974
- "Urodził go »Niebieski Ptak«", wspomnienia o Fryderyku Járosym, RiT, Warszawa 1988
- "Ni psy, ni wydry, czyli wcześni my" (z Jerzym Jurandotem), satyry, Czytelnik, Warszawa 1990
- "Jestem niepoważna", humoreski, Wydawnictwo PiK 1994
- "Już nic nie muszę", wspomnienia, Akapit Press, Łódź 2000
- "Kawałki żeńskie, męskie i nijakie", felietony, Akapit Press, Łódź 2001
- "Nie ma z czego się śmiać", wspomnienia, Instytut Wydawniczy Latarnik, Michałów–Grabina 2007
- "Kłania się PRL", satyry, Instytut Wydawniczy Latarnik, Michałów–Grabina 2008
- "Miasto skazanych. 2 lata w warszawskim getcie" (z Jerzym Jurandotem), red. Agnieszka Arnold, Paweł Szapiro, Muzeum Historii Żydów Polskich, Warszawa 2014
Film
- 1953 – "Sprawa do załatwienia", film fabularny (reż. Jan Rybkowski, Jan Fethke), scenariusz, dialogi, komentarz
- 1957 – "Sopot 1957", film dokumentalny (reż. Jerzy Hoffman, Edward Skórzewski), komentarz
- 1957 – "Deszczowy lipiec", scenariusz (reż. Leonard Buczkowski)
- 1993 – "Gwiazdy tamtych lat", film dokumentalny (reż. Janusz Horodniczy, Krzysztof Wojciechowski), bohaterka
- 1997 – "Wspomnienie o Jerzym Jurandocie", film dokumentalny (reż. Katarzyna Sobol), wystąpiła
- 2008 – "Młodziutka staruszka", film dokumentalny (reż. Henryk Jantos), bohaterka
Teatr
- 1969 – "Ballada o tamtych dniach" (z Jerzym Jurandotem, reż. Feliks Żukowski), Teatr im. Stefana Jaracza, Łódź, premiera: 3 lipca 1969 (do 1975 – 10 inscenizacji na polskich scenach)
- 1975 – "Jej dzień" (reż. Witold Skaruch), Teatr Telewizji, premiera: 7 marca 1975
- 1976 – "Ożenek" Mikołaja Gogola (reż. Ewa Bonacka), redakcja, Teatr Telewizji, premiera: 27 grudnia 1976
- 2005 – "Tragedie małżeńskie" (scenariusz i reż. Maria Sowińska), Teatr Lalek Arlekin, Łódź, premiera: 21 maja 2005
- 2011 – "Sceny niemalże małżeńskie" (scenariusz: Grażyna Barszczewska, opieka artystyczna: Andrzej Poniedzielski, reż. zespół), Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza, Warszawa, premiera: 25 lutego 2011
Nagrody
- 1965 – Nagroda Komitetu ds. PRiTV za "Tragedię kieszonkową" oraz felietony satyryczne do cyklicznych programów rozrywkowych w telewizji
- 1970 – Nagrodę ministra obrony narodowej za "Balladę o tamtych dniach" (z Jerzym Jurandotem)
- 1989 – Nagroda prezydenta m. st. Warszawy za książkę "Urodził go 'Niebieski Ptak' "
- 1995 – Warszawa – Diamentowy Mikrofon – Nagroda Honorowa z okazji 70–lecia Polskiego Radia (pierwsza laureatka)
- 1997 – Kryształowe Zwierciadło (Krzywe) – nagroda miesięcznika "Zwierciadło" – "za wielki dar autoironii i przewrotne, młodzieńcze poczucie humoru"
- 2001 – tytuł Mistrza Mowy Polskiej
- 2006 – Warszawa – Warszawska Puenta – Puenta Honorowa
- 2008 – Warszawa – Hiacynt przyznany przez Fundację Równości za zasługi na rzecz tolerancji
- 2008 – Nagroda miasta stołecznego Warszawy
Odznaczenia
- 1967 – Odznaka 1000–lecia
- 2000 – Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w długoletniej działalności radiowej
- 2007 – Złoty Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis"