Na swoich fotografiach utrwalił niemal całą historię polskiego jazzu, a także rocka. Poczynając od otwarcia Hybryd w 1957 roku przez kilkadziesiąt lat festiwali Jazz Jamboree, Jazz nad Odrą, koncert Rolling Stonesów w Sali Kongresowej aż po słynne fotografie Krzysztofa Komedy. Wykonał też portrety wielkich klasyków: Dave'a Brubecka (przy fortepianie Fryderyka Chopina w Żelazowej Woli!), Stana Getza, Arta Farmera, Don Ellisa, Milesa Davisa, Elvina Jonesa, Ellę Fitzgerald – wymieniając tylko tych najważniejszych.
Przemysław Dyakowski, saksofonista akompaniujący m.in. Cabowi Callowayowi i Niebiesko-Czarnym, opowiadał:
Fotografował wszystko, co się dzieje: koncerty, jam session. Muzycy uwielbiali z nim przesiadywać, podczas koncertu zawsze było go widać. Wyłaniał się zza kulis, wchodził na estradę. Nie wyobrażam sobie atmosfery tamtego środowiska bez udziału Marka Karewicza.
Jego talent doceniano nie tylko w Polsce. Miles Davis po zobaczeniu swojego portretu, który wykonał Karewicz, kazał go bezzwłocznie odbić. Później powiększył do formatu 10 metrów na 3 metry i powiesił na jednym z nowojorskich wieżowców. ''To największa fotografia, jaką w życiu zrobiłem'', mówił Karewicz, chociaż równie wielkim osiągnięciem był zachwyt Raya Charlesa, niewidomy jazzman miał powiedzieć: ''Marku, zrobiłeś mi najpiękniejsze zdjęcie, które mi ktokolwiek w życiu zrobił''. Przez kolejne dwa lata jeździł razem z nim w trasy koncertowe.
Nadpisz opis powiązanego wpisu
Jaki jest jazz w 2017 roku? Młody, stary, amerykański, zbuntowany, odkrywczy? Czy łączy publiczność z wykonawcami? Zapraszamy do lektury relacji z warszawskiego festiwalu Jazz Jamboree.