Demarczyk w filmie
Ewa Demarczyk rozpoczęła także próby na polu muzyki filmowej, trzeba tu wymienić "Barierę" Jerzego Skolimowskiego oraz "Zbyszka" Jana Laskowskiego, obraz poświęcony Zbigniewowi Cybulskiemu. Szczególnie utwór z "Bariery" przykuwa uwagę - to napisana do tekstu Skolimowskiego piosenka Krzysztofa Komedy "Z ręką na gardle". W tym kameralnym utworze spotykają się dwie wielkie osobowości polskiej muzyki lat 60. - Demarczyk i Komeda. Zaskakująco przełamywane trójdzielne metrum, niepokojące efekty sonorystyczne, charakterystyczna melodyka Komedy są przez Demarczyk znakomicie interpretowane. Słychać rękę jazzowego mistrza, ale to canto Demarczyk jest tym, co sprawia, że z poziomu piosenki kompozycja wznosi się na wyżyny artystycznego mistrzostwa, które w istocie ściska za gardło: z wrażenia, przerażenia, zgryzoty.
W 1970 roku powstał film muzyczny "Ewa Demarczyk". Ten półgodzinny zapis koncertu artystki, w reżyserii Jana Laskowskiego do dziś pozostaje jednym z najważniejszych dokumentów jej kariery. Uświadamia wyraźnie, jak istotne jest w interpretacjach Demarczyk to, co funkcjonuje poza pierwszoplanowym poetyckim słowem i wspierającą je muzyką. Niby niewiele, niby monotonnie - ale po chwili obcowania z tym jednolitym obrazem okazuje się, że najmniejsze drgnięcia, grymasy, spojrzenia, kiwnięcia rosną do rangi znaków mocniejszych niż wszystkie współczesne frenetyczne parady estradowych gwiazd.
Niestety, film dostępny był jedynie na antenie telewizyjnej, a na kolejną płytę długogrającą miłośnicy Demarczyk musieli czekać aż do 1974 (siedem lat od debiutu!), kiedy to ukazał się album wydany przez rosyjską wytwórnię Melodia. Znalazły się na niej wcześniejsze przeboje, tym razem zaśpiewane w języku rosyjskim, a także polskie piosenki, nowe bądź wcześniej nie wydane na płycie.
Tajemnicza postać
W 1976 Ewa Demarczyk ostatecznie rozstaje się z Piwnicą pod Baranami (rozejście się artystycznych dróg datować można nawet wcześniej, na 1972 rok). Często daje przedstawienia, jeździ po świecie, ale ze szkodą dla współczesnego odbiorcy - bardzo mało nagrywa, niewiele też wiadomo o jej ówczesnym życiu artystycznym.
Dopiero w 1979 roku ukazuje się podwójny album koncertowy. Znakomity, do dziś oddający ową niezwykłą atmosferę jej recitalu. Niestety, jednocześnie jest to ostatnia pozycja w skromnej - za skromnej - dyskografii artystki. Od końca lat 70. Ewa Demarczyk nie tylko nie nagrywała w studio, ale także koncertowała coraz rzadziej, angażując się jednocześnie w prowadzenie krakowskiego Teatru Muzyki i Poezji, zwanego Teatrem Ewy Demarczyk (od ok. 1985). Problemy z prowadzeniem tej placówki, spory z władzami miasta, niejasne postanowienia prawne dotyczące lokalizacji teatru, próby znalezienia nowego miejsca - wszystko to stopniowo oddalało artystkę od scenicznych kreacji. Jeszcze w połowie lat 90. można ją było usłyszeć na żywo, dziś jest to niemożliwe.