W swoich opowieściach Zarzycka właściwie przez całe życie snuje rozważania nad tym, czym w ogóle jest sztuka. Próżno przy tym spodziewać się, że kiedykolwiek wygłosi prostą jej definicję – zamiast tego artystka mnoży pytania, pielęgnuje wątpliwości i odczuwa lęk przed przyjętym arbitralnie "porządkiem, który będzie musiała potem respektować", jak pisała w jednym z tekstów. Prawie każdy performans opowiada więc o swoim własnym powstaniu. Każde działanie przez swój familiarny charakter pozostaje rodzajem szkicu, próby rozwiązania problemu, a nie skończonym dziełem przez wielkie "D". W reakcji na zaproszenie do przygotowania wystawy w lokalu_30 w pracy wideo "Artysta nie żyje naprawdę" (2015) Zarzycka deklaruje zresztą, że nie ma żadnego dorobku, żadnych dzieł, a jedynie „trochę zeszytów, notatek, kalendarzy, jakieś negatywy, trochę filmów na VHS, pozapychane dyski".
Zresztą, czy dorobek, dokumentacja i zbiurokatyzowany system galeryjno-instytucjonalny są artystce potrzebne? Czasem praca artystyczna wydarza się niejako wbrew instytucjom – na przykład w performansie mówionym "2x6 czyli artysta musi być obecny" (1996) pracę Zarzyckiej przerywa "brutalnie zbliżający się termin otwarcia wystawy". Pokaz – zorganizowany przez galerię zainteresowaną wyłącznie pokazywaniem artefaktów, a nie obecnością i procesem – staje się jednocześnie zapalnikiem dla działania twórczego i główną dlań przeszkodą. Innym razem to sztuka nie pozwala o sobie zapomnieć, nawet wbrew woli artystki. Gdy we wspomnianym wideo "Artysta nie żyje naprawdę" Zarzycka podejmuje próby oderwania się od sztuki, zajęcia głowy czymś innym, kontemplacji przyrody, kończą się one fiaskiem. Im bardziej próbuje "odpoczywać tak jak wszyscy", tym bardziej czuje się zmęczona. Bruce Nauman twierdził, że wszystko, co robi artysta w pracowni, jest sztuką; Zarzycka zdaje się rozciągać tę tezę na wszystkie działania artystki niezależnie od okoliczności.