Wszyscy wiemy, że Zbigniew Herbert był erudytą, jego dzieła przepełnione są odniesieniami do klasycznej filozofii, literatury, mitologii. Posługuje się kodem zrozumiałym dla europejskich intelektualistów, ale okazuje się, że wszechstronne wykształcenie wyniesione z Akademii nie zawsze wystarcza do dogłębnego odczytania jego twórczości.
'wsiadając do pociągu kolei państwowych
myślę o świecie mego
dziadka imperatora Meiji
(…)
myślę
ze ściśniętym sercem
o Hirohito'.
To fragment wiersza ''Wóz'', ze zbioru ''Elegie na odejście'' (Paryż, 1990). Co poeta miał na myśli? ''Dlaczego »wóz« (…) Nie wszystko się tu zgadza. Znaki zapytania, które pojawiają się w trakcie lektury wiersza tworzą zastanawiający rejestr wątpliwości'' pisze Małgorzata Mikołajczak, znawczyni Herberta na łamach ''Pogranicza''. Polscy komentatorzy analizując ''Wóz'' ślizgali się po krawędziach lapidarnych wersów, próbowali dotknąć sensu tajemniczego utworu. Ale nie mogli sobie z nim do końca poradzić, wszystko to z braków wiedzy w literaturze klasycznej. Japońskiej literaturze klasycznej, rzecz jasna.
Tokimasa Sekiguchi przywołuje słowa Herberta: ''Jestem przekonany, że we wszystkich swoich ambitnych próbach poezja stara się dotknąć rzeczywistości''. I dodaje: ''Tekst »Wozu« dotknął rzeczywistości. Przede wszystkim jednak nie polskiej, lecz japońskiej rzeczywistości''. Utwór Herberta jest poetycką relacją z Uta-kai-hajime, dorocznej ceremonii obrzędowo-literackiej, która swoje korzenie ma w XIII wieku. To uroczysta deklamacja krótkich pieśni (tanka) o budowie sylabicznej 5+7+5+7+7. To tradycja dworska, w przeciwieństwie do popularnego na całym świecie haiku, które uprawiano w niższych warstwach społecznych. Oprócz wierszy stworzonych przez ludzi z kręgu cesarza, czytano również poezje szarych obywateli, wybierano je drogą konkursu. Co roku tanki pisało się na inny temat, w opisanej przez Herberta ceremonii z 1989 roku tematem był ideogram 車, czyt. ''kuruma'' lub ''sia'', w zależności od kontekstu. Znak ten może oznaczać wiele pojęć, na przykład: ''wóz'', ''koła'', ''pojazd'', ''samochód''. Polski poeta zamieścił również swoje tłumaczenie tanki napisanej przez Hirohito, 124 cesarza Japonii, które jest wyjątkowo wierne z oryginałem. Sekiguchi w swoim literalnym tłumaczeniu zmienił tylko kolejność dwóch słów.
Jakim sposobem Herbert to wszystko mógł ''zobaczyć'' i o tym wszystkim się dowiedzieć? Przypuszczam, że obejrzał w Paryżu jakiś filmy dokumentalny czy też audycję telewizyjną poświęconą Hirohitowi, nadaną z okazji jego śmierci (1926-1989 – przyp. fl), i że miał też w ręku teksty na temat zmarłego Tennō (jap. cesarz – przyp. fl) i ceremonii Uta-kai-hajime. Mógł poznać nawet inne utwory Hirohita. Musiały to być naprawdę sumiennie zrobione filmy i teksty, inaczej polski poeta nie byłby w stanie dotknąć rzeczywistości japońskiej'' – pisze Sekiguchi – ''Uważam wiersz »Wóz« za wzorowy utwór, w którym zaowocowało owo »kultywowanie zanikającej umiejętności kontemplacji poety«. Tyle że dokonało się to nie wewnątrz literatury polskojęzycznej, lecz w obszarach już wybitnie transkulturowych tekstów literatury światowej''.
Tokimasa Sekiguchi przyjechał po raz pierwszy do polski w latach 70., studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wcześniej zajmował się literaturą francuską i komparatystyką, przybył tutaj z solidnym zapleczem wiedzy o dalekich krainach Europy. Z niezwykłą gorliwością zaczął zgłębiać tajniki polskiej kultury, tłumaczył polską literaturę na japoński (od Kochanowskiego i Mickiewicza po Witkacego i Gombrowicza).
''Eseje nie całkiem polskie'' pióra Sekiguchiego to publikacja, która została wydana z okazji odejścia profesora z tokijskiej polonistyki na emeryturę. Warto zaznaczyć, że wszystkie teksty zostały napisane po polsku, nie są to tłumaczenia. Pierwsza część książki zawiera teksty poświęcone odczytaniom polskiej literatury z oddali; druga to esej ''Azja nie istnieje''; w trzeciej części znajdują się rozproszone teksty, w dużej mierze autobiograficzne.
Sekiguchi opisuje swoją lekturę Herberta, Szymborskiej (nieświadomej myślicielki zen), Miłosza (którego niektóre teksty okazują się, być dla Japończyka zbyt zamkniętymi, pomimo podróży na Litwę), Sienkiewicza (Sekiguchi, podróżując do Kamieńca Podolskiego, bada, w jakim kontekście autor Trylogii używał słów ''Wschód'' i ''Azja''), Gombrowicza (''We współczesnej literaturze zachodniej zwracają uwagę przede wszystkim tacy pisarze, jak właśnie ten Bataille czy też Klossowski, Gombrowicz'' pisał w jednym ze swoich ostatnich utworów Mishima Yukio) i Prusa (używał w swoich felietonach postaci Japończyka, żeby komentować stan ówczesnej Europy).
Część pierwszą zamyka esej ''Teksty polskie w kontekstach pozapolinistycznych'', który powinien być obowiązkową lekturą dla wszystkich osób próbujących opowiedzieć o polskiej kulturze zagranicznym odbiorcą. Sekiguchi wymienia cztery słowa klucze, które mogą być furtką do wprowadzenia polskiej kultury w obieg bardziej uniwersalny, prawie międzynarodowy (chociaż lepiej nie używać w tym kontekście określeń generalizujących i zasadniczych). Są to: historia, Europa, naród i judaica.
'Nie zapominajmy o tym, że przekraczając ramy polonistyki w kierunku europeistyki i – dalej – humanistyki ogólnej lub Weltliteratur, teksty polskie mogą funkcjonować jedynie w przekładzie, a nie w oryginale, przy czym wychodząc nie tylko poza granice języka polskiego, lecz także poza narodową aksjologię i semantykę (...) To jest banał, ale zdaje mi się, że często o tym zapominamy'.
Z kolei esej ''Azja nie istnieje'' powinien przeczytać każdy Europejczyk. Kto, na co dzień pamięta, że w geografii coś takiego jak kontynent europejski nie istnieje? Istnieje tylko Eurazja. O tym, co łączy ze sobą Europejczyków wiemy, słyszymy o tym prawie codziennie z ust polityków, komentatorów i myślicieli. A co łączy ze sobą Azjatów? Na pewno nie język, klimat, kuchnia, religia, kultura, fauna, flora.
Teksty Sekiguchiego pokazują, że połączeń pomiędzy kulturami można szukać bez względu na odległość liczoną w kilometrach. Trzeba tylko mieć czas i zapał do tego, żeby poznawać ''obce'' nam kultury.