Tym filmem był "Start" opowieść o praktykancie z eleganckiego salonu fryzjerskiego, który próbuje zdobyć sportowy wóz, by móc wystartować w zawodach rajdowych. Aby zdobyć samochód, który pozwoli mu na podjęcie rywalizacji, młody chłopak (Jean-Pierre Léaud) próbuje różnych metod: wraz z przebranym za maharadżę kolegą wypożycza z salonu nowiutkie porsche, a zmuszony do jego zwrotu, próbuje zdobyć wóz od bogatej klientki zakładu fryzjerskiego, by ostatecznie z nowo poznaną dziewczyną sprzedawać co wartościowsze pamiątki i przedmioty, by w ten sposób opłacić sobie dzień za kierownicą sportowego samochodu. Po dniu z piękną towarzyszką chłopak podejmuje decyzję o odpuszczeniu udziału w wyścigu i zamiast stawić się na linii startu, postanawia spędzić czas z nową przyjaciółką.
Prosta historia opowiedziana w "Starcie" jest dla reżysera jedynie pretekstem do filmowych eksperymentów z formą. Charakteryzując styl filmu Skolimowskiego, Iwona Grodź pisała: "Wybór aktora, jak i sposób realizacji filmu, oparty na spontaniczności, wyraźnej fascynacji kinem autorskim, niemal paradokumentalnym, realizowanym kamerą z ręki, bez użycia sztucznego oświetlenia, z wyraźnie improwizowanymi dialogami itp. przywodził na myśl przede wszystkim poetykę kina nowofalowego i filmy «Do utraty tchu» (reż. Jean Lud Godard) czy «Czterysta batów» (reż. François Truffaut). Warto też wskazać na niezwykłą, typową dla filmów francuskich tamtego czasu […] fascynację drugim tłem, gdzie pojawia się tzw. druki ulotne: np. plakaty i afisze".
Dla Skolimowskiego "Start" był szansą na wypłynięcia z własnym stylem filmowym na międzynarodowe wody. Ale nie było to zadanie proste. Budżet filmu był niewielki, jego znaczną część pochłaniała gaża Jean-Pierre’a Léauda, a współpraca z aktorem okazała się wyzwaniem. Pierwotnie Skolimowski i francuskojęzyczny gwiazdor mieli porozumiewać się przez tłumacza, ale szybko zrozumieli, że muszą zmienić sposób pracy. Skolimowski zaczął pokazywać aktorowi, jak ma zagrać konkretną scenę. Nowa metoda działała świetnie aż do chwili, gdy Skolimowski próbował nakłonić Léauda do wskoczenia do samochodu przez otwarte okno. Świadomy karkołomności zadania młody aktor poprosił wówczas reżysera: "Wiesz, to może ty mi pokaż".
Belgijski film stał się przepustką Skolimowskiego do kolejnych zachodnich projektów. Uwagę przykuwał nie tylko styl reżysera i młody gwiazdor obsadzony w roli głównej, ale też znakomite zdjęcia Willy’ego Kuranta, który zaczynał jako operator filmów dokumentalnych, by w końcu zostać autorem zdjęć do filmów takich filmowców jak: Agnès Varda, Jean-Luc Godard, Orson Welles, Alain Robbe-Grillet, Chris Marker czy Maurice Pialat. Całość filmu dopełniała muzyka Krzysztofa Komedy, niemal przytłaczająca niektóre sekwencje.
Złoty Niedźwiedź i nagroda Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyki Filmowej w Berlinie zbudowały mocną pozycję reżysera, ale jedynie wśród zachodnich decydentów. W tym samym czasie w Polsce reżyser zmagał się bowiem z politycznymi cenzorami. Realizowane niemal równolegle "Ręce do góry" zostały wycofane z festiwalu w Wenecji przez ówczesnego ministra, a polską premierę odwołano. Gdy Skolimowskiemu udało się spotkać z wpływowym politykiem Zenonem Kliszką, by przekonać go do zmiany tych decyzji, zderzył się z komunistyczną rzeczywistością. W książce Barbary Hollender "Od Wajdy do Komasy" Skolimowski tak wspominał tamten moment:
W swojej naiwności sądziłem, że zwolni mój film. Nie wiedziałem, że żądanie zatrzymania "Rąk do góry" wyszło z ambasady radzieckiej. Kiedy po bezowocnej dyskusji zrezygnowany krzyknąłem: "Nie widzę dla siebie miejsca w tej kinematografii", w odpowiedzi usłyszałem tylko: "Szerokiej drogi!".
I tak właśnie zaczęła się zachodnia kariera reżysera, której "Start" był zaledwie pierwszym przystankiem.
- "Start" ("Le Départ"), Reżyseria: Jerzy Skolimowski. Scenariusz: Jerzy Skolimowski, Andrzej Kostenko. Zdjęcia: Willy Kurant. Muzyka: Krzysztof Komeda. Występują: Jean-Pierre Léaud, Catherine-Isabelle Duport, Jacqueline Bir. Premiera: 13 października 1967.