"Gdybym nigdy nie nauczyła się czytać, byłabym szczęśliwa" – mówiła Papusza Jerzemu Ficowskiemu. Przyszła na świat w cygańskim taborze, w pierwszej dekadzie XX wieku, a jako nastolatka została wydana za mąż za dużo starszego mężczyznę. Ficowskiego (Antoni Pawlicki) poznała po wojnie. Młody poeta, którego za pobicie milicjanta ścigały komunistyczne służby, przez dwa lata włóczył się z cygańskim taborem. Tak zaczęła się jego znajomość z Papuszą (Jowita Budnik). Odkrył jej poetycki talent, a po latach doprowadził do wydania tomiku jej wierszy. Ficowski stał się także przyczyną jej tragedii – książka, w której opisywał cygańskie zwyczaje, przez Romów została uznana za zdradę. Papuszę wraz z mężem (Zbigniew Waleryś) wykluczono ze społeczności, a ona sama pogrążyła się w chorobie psychicznej.
Requiem dla umarłego świata
Opowiadając o życiu Papuszy, Joanna Kos-Krauze i Krzysztof Krauze odrzucają formę klasycznej biografii. Ich film ma strukturę białego wiersza. Nie ma tu łatwych rymów, ani linearnej struktury. Są sceny jak poetyckie frazy: czyste, lapidarne, na wskroś precyzyjne. To filmowa podróż w czasie: od drugiej dekady XX wieku, przez II wojnę światową, aż do czasów PRL.
Krauzowie pokazują społeczność przedwojennych Cyganów, rzeczywistość taborów i przedwojennych żydowskich miasteczek. Z wrażliwością przyglądają się temu światu. "Papusza" to nie etnograficzna pocztówka, lecz requiem. Film Krauzów jest dla Cyganów tym, czym dla polskich Żydów była "Austeria" Jerzego Kawalerowicza – zapisem świata, który uległ zagładzie i który nigdy już nie powróci. Gdy po wojnie komunistyczne władze zmusiły Romów do osiedlania się w jednym miejscu, tradycyjne tabory zniknęły, stając się wspomnieniem dawnej wolności. Na kinowym ekranie ożywają raz jeszcze.
Nie ma tu przypadkowych ujęć, ani łatwych efektów. Nawet ostentacyjnie piękne pejzaże są czymś więcej niż wizualnym ornamentem. Obrazy leśnych zaułków, ujęcia kormoranów zrywających się do lotu – z tych obrazów Krauzowie budują romskie uniwersum, w którym związki z naturą są nie mniej ważne aniżeli międzyludzkie relacje.
Spętani samotnością
"Wiersze przychodzą i odchodzą, kiedy chcą" – mówiła w rozmowie ze swym "braciszkiem", Ficowskim. Nie była świadoma swego talentu, a poezję traktowała jako coś, co przytrafiło się jej tak po prostu, mimochodem. Była darem natury, jednym z wielu, które należało wykorzystać.
W opowieści Krauzów słowo ma wielką moc. Gdy kilkuletnia dziewczynka znajduje w lesie pomiętą gazetę, starsza kobieta ostrzega ją, by nie czytała "gadziowych" słów, bo znajomość zaklęć nakłada odpowiedzialność. Wkrótce Papusza uwierzy w sprawczą moc słowa. Kiedy ojciec wyda ją za mąż za dużo starszego wuja, poprosi Boga, by ten zamknął jej łono. Po latach bezpłodność stanie się jej przekleństwem, będzie stygmatyzować ją w romskiej społeczności.
Słowo, a wraz z nim - sztuka to jeden z bohaterów "Papuszy". Jest wyrazem ludzkiej wolności. Gdy milicjanci aresztują członków taboru za to, że koncertują bez niezbędnych zezwoleń, Cyganie stłoczeni w ciasnej celi zaczynają grać swoją muzykę. Koncert niepokornych artystów to jedna z najpiękniejszych scen filmu, zaklęta w kadrze mini-opowieść o sztuce jako sublimacie wolności.
Czystość tonu
Mamy wielu świetnych, nieznanych aktorów, tylko brakuje reżyserów, którzy chcą zajrzeć głębiej niż do portfolio – mówił Krzysztof Krauze w „Polityce”.
Twórcy "Placu Zbawiciela" potrafią spojrzeć głębiej. To oni odkryli dla kina Jowitę Budnik, najbardziej niedocenianą spośród najlepszych polskich aktorek i to oni zobaczyli w Krystynie Feldman schorowanego Nikifora. W "Papuszy" jedną z najważniejszych ról powierzyli Zbigniewowi Walerysiowi, teatralnemu aktorowi, którego wcześniej rzadko oglądaliśmy na dużym ekranie (pamiętna jest jedynie rola Szawła w "Quo Vadis" Kawalerowicza).
Wcielając się w męża tytułowej bohaterki, Waleryś przeistoczył się w kochającego okrutnika, niespełnionego artystę i mitomana tworzącego własną legendę. Jego bohater, romski baron Münchhausen, pełen jest sprzeczności – bywa okrutny, ale i troskliwy, wyrozumiały i małostkowy. Waleryś jest bezbłędny w tej roli. Jego charyzma uwiarygadnia każdy gest i słowo. Także te wypowiadane w języku romskim, którego aktor nauczył się na potrzeby roli.
Janusz Morgenstern mawiał, że na każdym filmie powinna zostać rysa, bo to niedoskonałości sprawiają, że dzieło staje się bardziej prawdziwe. "Papusza" jest wyjątkiem potwierdzającym tę regułę. To filmowy kryształ pozbawiony niedociągnięć, wiersz zapisany na celuloidowej taśmie. Jeśli się w niego wczytamy i poddamy się jego sile, na końcu czeka najpiękniejsze z filmowych wzruszeń. Bo biograficzna opowieść o Papuszy nie oferuje łatwych uniesień, lecz oszałamia pięknem i cichym tragizmem trzech splecionych ze sobą biografii. Oczarowuje też malarskimi kompozycjami Krzysztofa Ptaka i Wojciecha Staronia, oraz muzyką Jana Kantego Pawluśkiewicza organicznie wtopioną w fabularną całość. Wibrujący sopran Elżbiety Towarnickiej śpiewającej "Pieśni Papuszy" wywołuje ciarki.
***
Gdy w końcówce lat czterdziestych minionego wieku Jerzy Ficowski przesłał wiersze Papuszy Julianowi Tuwimowi, ten miał powiedzieć o nich: "Dawno nie słyszałem tak czystego tonu". Dziś to samo zdanie może dziś być podsumowaniem wybitnego filmu Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze. Bo "Papusza" to jeden z najważniejszych polskich obrazów ostatnich lat, film, jakie zdarzają się dziś bardzo rzadko. Nie tylko w polskim kinie.
- "Papusza", Scenariusz i reżyseria: Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze. Zdjęcia: Krzysztof Ptak, Wojciech Staroń. Scenografia: Anna Wunderlich, Muzyka: Jan Kanty Pawluśkiewicz, Dźwięk: Mateusz Adamczyk, Jarosław Bajdowski, Sebastian Witkowski, Montaż: Krzysztof Szpetmański, Obsada aktorska: Jowita Budnik, Zbigniew Waleryś, Antoni Pawlicki, Sebastian Wesołowski, Andrzej Walden. Premiera filmu: 15 listopada 2013 r.