Gabriela Muskała w filmie "Być jak Kazimierz Deyna", reż. Anna Wieczur-Bluszcz, fot. Marcin Makowski / MAKUFLY/ Scorpion Arte
Film Anny Wieczur-Bluszcz nosi ten sam tytuł co sztuka teatralna wystawiana w 2010 roku w gdańskim Teatrze Wybrzeże, jednak nie jest to jej adaptacja. I sztuka, i film swój początek wzięło od noweli Radosława Paczochy napisanej długo przed tym, nim w formie dramatu trafiła na teatralne deski. "Przygotowanie filmu trwa zazwyczaj osiem razy dłużej niż opracowanie przedstawienia teatralnego" – przyznawał w rozmowie z culture.pl Przemysław Bluszcz. I choć po lekturze tekstu Paczochy Anna Wieczur-Bluszcz szybko podjęła decyzję o realizacji filmu, prace nad nim trwały kilka lat. Zanim film trafił więc na festiwale (wciąż czeka na oficjalną dystrybucję), teatralne przedstawienia o Kaziku, Deynie i polskiej historii zdążyły zachwycić publiczność i krytyków.
Także filmowi Wieczur-Bluszcz krytycy nie szczędzą pochwał. Bo "Być jak Kazimierz Deyna" to bezpretensjonalna komedia ubrana w kostium filmu inicjacyjnego. Reżyserka znana głównie z przedstawień wystawianych w teatrze w Zielonej Górze nie pręży artystycznych muskułów i nie próbuje na siłę bawić publiczności. W jej filmie komizm rodzi się mimochodem, wynika z drobnych nieporozumień i niedomówień. Wieczur-Bluszcz umiejętnie balansuje na granicy oddzielającej komedię absurdu i kino familijne, wydobywa różnorodność filmowych postaci i zderza ze sobą skrajnie różne osobowości.
Pokazuje też, jak zmieniała się Polska na przestrzeni ostatnich dekad. Jej film to sentymentalny obraz rzeczywistości PRL-u, w którym ożywa świat prowincjonalnych PKS-ów i starych Syrenek odmawiających posłuszeństwa wtedy, gdy są najbardziej potrzebne. Są piłkarskie sukcesy lat 70-tych, Radio Wolna Europa, serialowa "Niewolnica Isaura" i brudno-szara rzeczywistość smutnej prowincji. Jest też dowcipny obraz przemian ustrojowych z przełomu lat 80-tych i 90-tych: bazary, na których kwitnie polski kapitalizm w chałupniczym wydaniu, rosyjscy mafiosi, szybkie społeczne awanse i niespodziewane biznesowe kariery. Jest wreszcie muzyka, która prowadzi nas przez kolejne dekady polskiej popkultury.
Sukcesy "Być jak Kazimierz Deyna" to nie tylko zasługa poczucia humoru reżyserki, ale też wyboru aktorskiej ekipy. Wyboru nieoczywistego, bo u Wieczur-Bluszcz gwiazdy występują wbrew swym utrwalonym wizerunkom. Świetnie sprawdzają się zwłaszcza Gabriela Muskała i Przemysław Bluszcz. Muskała, kojarzona z rolami neurotycznych kobiet z psychologicznych dramatów, w "Być jak…" pokazuje, że jest wybitną aktorką zdolną zagrać wszystko. Wcielając się w postać matki głównego bohatera, rozbraja histerycznymi tyradami, niewinnością i absurdalnym poczuciem humoru.
Kroku dotrzymuje jej Przemysław Bluszcz grający ojca Kazika. Jego wąsaty mechanik zakochany w piłkarskich wyczynach Kazimierza Deyny, czuły furiat o szelmowskim uśmiechu często zawłaszcza ekranową przestrzeń. Przy okazji pokazuje, że przyklejona mu łatka specjalisty od czarnych charakterów nie pozwala mu pokazać pełni aktorskiego talentu.