Kiedy w 2016 roku Ministerstwo Kultury rozpisało konkurs na scenariusze filmów historycznych, wielu spodziewało się, że wkrótce polskie kina czeka zalew patriotycznych produkcji opowiadających o polskiej przeszłości. Nie trzeba było jednak specjalnych konkursów, by historia zawładnęła wyobraźnią polskich filmowców. Tylko w najbliższych tygodniach i miesiącach ruszą prace nad kilkoma ważnymi filmami o polskiej i nie tylko polskiej historii.
"Gareth Jones" Agnieszki Holland
Zacznijmy zatem od filmu o historii niepolskiej. "Gareth Jones" Agnieszki Holland to opowieść o walijskim dziennikarzu, który w latach 30. minionego wieku jako pierwszy poinformował zachodnią opinię publiczną o Wielkim Głodzie, w wyniku którego na Ukrainie zmarło ok. 6 milionów ludzi. Obnażając nieludzką politykę Stalina, Jones zadawał kłam jego propagandzie, za co dwa lata później został porwany i zamordowany w Mandżurii, a za jego śmiercią najprawdopodobniej stała NKWD.
Historia odważnego dziennikarza stała się punktem wyjścia do scenariusza napisanego przez amerykańską dziennikarkę Andreę Serdaru-Barbul, która zainteresowała swoim tekstem najbardziej znaną (i najbardziej zapracowaną, o czym później) polską reżyserkę. Zdjęcia do filmu Agnieszki Holland ruszają już w marcu 2018 roku i potrwają do czerwca, a realizowane będą w Szkocji, Polsce i Ukrainie. Za scenografię do filmu odpowiada Grzegorz Piątkowski ("Miasto 44 "), a kostiumy są dziełem Aleksandry Staszko ("Ida"). Film trafi na ekrany kin w 2019 roku.
"Pan T." Marcina Krzyształowicza
O historii, ale widzianej z nieco innej perspektywy, opowie w swoim filmie Marcin Krzyształowicz. Reżyser znakomitej "Obławy" tym razem zabierze widzów w podróż do powojennej Warszawy, do świata zbuntowanych artystów i komunistycznych notabli, anarchistów i oportunistów, na intelektualne salony i do przestępczego półświatka. Przewodnikiem po tym świecie będzie pisarz, który z powodu ideowej niezależności nie może znaleźć sobie miejsca w komunistycznej rzeczywistości. Ale historia artysty w czasach politycznej opresji u Krzyształowicza będzie czymś więcej niż tylko wystylizowanym kinem moralnego niepokoju. To także opowieść o wewnętrznej wolności i wyobraźni, która pozwala widzieć więcej i inaczej.
Autorami scenariusza są Andrzej Gołda oraz Marcin Krzyształowicz. W rolach głównych zobaczymy Pawła Wilczaka, Sebastiana Stankiewicza oraz Marię Sobocińską. Za zdjęcia odpowiada Adam Bajerski, scenografia jest dziełem Magdaleny Dipont, zaś kostiumy - Magdaleny Biedrzyckiej. Zdjęcia do filmu rozpoczną się jeszcze wiosną 2018 roku.
"Józef Piłsudski – przystanek Niepodległość" Michała Rosy
Chcielibyśmy, żeby to był film o człowieku samotnym, otoczonym przez niewielką grupę współpracowników. Ten człowiek mimo wielu niepowodzeń wciąż utrzymuje w sobie wewnętrzną gorączkę i wiarę, wtedy wyjątkowo abstrakcyjną, że odrodzi się niepodległe państwo polskie.
Tak o filmowej biografii Piłsudskiego mówił Dominikowi Jedlińskiemu z "Onetu" Filip Bajon, producent filmu "Przystanku Niepodległość". Jego reżyserem będzie Michał Rosa, autor filmów "Rysa" i "Szczęście świata", a także reżyser popularnego "Czasu honoru", który w swym filmie chce przedstawić działalność polityczną i społeczną Piłsudskiego z lat 1900-1914.
Budżet filmu opiewa na kwotę 14 milionów złotych, a kłopoty z jego skompletowaniem sprawiły, że prace nad filmem nieco się opóźniły. W związku z tym jego premiera zamiast w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości odbędzie się rok później – w listopadzie 2019 roku. W tytułową postać Marszałka wcieli się Dawid Ogrodnik.
"Kurier" Władysława Pasikowskiego
W 2018 roku powinny także ruszyć zdjęcia do długo wyczekiwanego filmu Władysława Pasikowskiego o Janie Nowaku-Jeziorańskim. "Kurier", bo taki tytuł nosi film napisany przez twórcę "Psów", ma opowiadać o kilkunastu dniach poprzedzających wybuch powstania warszawskiego i szczególnej misji, której podjął się wówczas Jan Nowak-Jeziorański.
Producentem i pomysłodawcą filmu jest Muzeum Powstania Warszawskiego, które sfinansuje także znakomitą część budżetu opiewającego na 13 milionów złotych. Autorem scenariusza oraz reżyserem jest Władysław Pasikowski, znakomity rzemieślnik kina, który ambitne opowieści potrafi ubrać w gatunkowy kostium, tym samym poszerzając grupę ich odbiorców.
W rozmowie z Katarzyną Sobiechowską-Szuchtą z RMF reżyser mówił:
Słynny Jan Nowak nie jest bowiem obecnie wcale taki słynny. Starsi pamiętają go z okresu dyrektorowania rozgłośni Radia Wolna Europa, a młodsi nawet z tego nie. Szczegóły jego niezwykłej misji z Warszawy do Londynu i z powrotem na przełomie lat 1943/44 są znane tylko czytelnikom książki, popularnej, ale nie aż tak jak może być popularny udany film. Przyświeca nam myśl, aby rola Jana Nowaka nie została zapomniana i żeby młodzi ludzie zdawali sobie sprawę, jakie znaczenie odegrał zwykły, młody człowiek w niezwykłych czasach.
"Żeby nie było śladów" Jana P. Matuszyńskiego
Zabicie Grzegorza Przemyka przez funkcjonariuszy milicji obywatelskiej było jednym z najgłośniejszych morderstw lat 80. w Polsce, zaś poświęcona mu reporterska książka Cezarego Łazarewicza – jednym z najlepszych reportaży ostatnich lat, wyróżnionym nagrodą Nike. Nie może więc dziwić, że historia śmierci Grzegorza Przemyka po latach zainteresowała także producentów filmowych. Dokładniej – Leszka Bodzaka, producenta "Ostatniej rodziny" i "Carte Blanche", który zakupił prawa do ekranizacji książki Łazarewicza.
Producenci tak piszą o przygotowywanym filmie:
To opowieść o zbrodni bez kary, ale przede wszystkim o totalitarnej władzy, która nie cofnie się przed niczym - nawet najbardziej absurdalnym kłamstwem - aby osiągnąć swój cel.
Scenariusz na podstawie reportażu Łazarewicza napisze Kaja Krawczyk-Wnuk, doświadczona scenarzystka telewizyjna i filmowa, a za kamerą stanie Jan P. Matuszyński, autor jednego z najgłośniejszych debiutów filmowych ostatnich lat – "Ostatniej rodziny".
"The Coldest Play" Łukasza Kośmickiego
W 1962 roku, podczas kryzysu kubańskiego, w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki odbył się niezwykły szachowy pojedynek pomiędzy reprezentantami Związku Radzieckiego i Stanów Zjednoczonych. Naprzeciwko Gawryłowa, wielkiego szachowego mistrza zza żelaznej kurtyny zasiadł Joshua Mansky, amerykański geniusz matematyczny i emerytowany profesor Princeton, którego CIA zmusiło do udziału w szachowym meczu. Dla agentów turniej był jedynie przykrywką dla szpiegowskiej misji, podczas której CIA chcieli zdobyć dowody rozstrzygające, czy Rosjanie umieścili na Kubie głowice nuklearne.
Tak zaczyna się historia, którą w fabularnym debiucie opowie widzom Łukasz Kośmicki. Ten reżyser telewizyjny i reklamowy, wchodzi do filmowego świata z przytupem – międzynarodową koprodukcją z udziałem zagranicznych gwiazd. Na ekranie zobaczymy m.in. Williama Hurta i Aleksieja Sieriebriakowa ("Lewiatan", "Ładunek 200"), którym partnerować będą polscy aktorzy: Robert Więckiewicz, Magdalena Boczarska i Wojciech Mecwaldowski. Za zdjęcia odpowiada Paweł Edelman, a scenografię przygotuje Allan Starski.
Film zadebiutuje na ekranach w 2019 roku.
"Tuż za oknem mym", czyli współczesność
Prócz historycznych fresków i efektownych biografii, polskie kino szykuje także coś dla miłośników tematyki ciut bardziej współczesnej. Jeszcze w 2018 roku czeka nas kilka ważnych powrotów, a także filmy przygotowywane przez najważniejsze osobowości rodzimej kinematografii.
"Bailout Folks" Marka Lechkiego
Aż osiem lat minęło od premiery poprzedniego pełnometrażowego filmu Marka Lechkiego. Być może właśnie dlatego jego "Bailout Folks" cieszy szczególnie. Oto bowiem do kina powraca reżyser o ogromnej wrażliwości, jeden z tych, którzy doceniają inteligencję widza i wiedzą, że czasem mniej znaczy więcej. W debiutanckim "Erratum" z 2010 roku opowiadał o trzydziestoparolatku wracającym w rodzinne strony i zmuszonym do konfrontacji ze swoją przeszłością. Nie było tu wielkich zdarzeń i spektakularnych wolt, ale była intymność, która czyniła widza współuczestnikiem duchowej drogi.
Czy "Bailout Folks" także okaże się dowodem reżyserskiej biegłości Lechkiego? Miejmy nadzieję, że tak. Póki co wszelkie szczegóły dotyczące fabuły trzymana są w tajemnicy. I choć Jacek Szczerba w "Gazecie Wyborczej" pisał, że "Bailout…" to opowieść "o zdesperowanym pracowniku korporacji, jakby polska wersja "Upadku" Joela Schumachera z Michaelem Douglasem", to jako miłośnik osobistego kina Marka Lechkiego pozwolę sobie z dystansem traktować podobne podpowiedzi.
Zdjęcia do filmu Marka Lechkiego ruszą późną wiosną 2018 roku, a autorem zdjęć do filmu będzie Paweł Flis.
"Broad Peak" Leszka Dawida
Kilka miesięcy później, latem 2018 roku ruszą też zdjęcia do nowego filmu Leszka Dawida. Reżyser, który po sukcesie filmu "Jesteś Bogiem" realizował spektakle telewizyjne oraz seriale "Pakt" i "Nielegalni", powraca do kina opowieścią o tragicznej wyprawie polskich himalaistów na Broad Peak. W marcu 2013 roku czterej polscy wspinacze dokonali pierwszego zimowego wejścia na jeden z najwyższych szczytów świata. Podczas zejścia dwój z nich – Maciej Berbeka oraz Tomasz Kowalski zginęli. Gdy pozostałą dwójka – Adam Bielecki i Artur Małek wróciła do kraju, spotkała się z oskarżeniami ze strony mediów i części środowiska górskiego. Producenci filmu piszą:
"Broad Peak" to trzymająca w napięciu opowieść o pięknej i niszczycielskiej pasji oraz determinacji, która pcha człowieka ku niebezpiecznej krawędzi oddzielającej życie i śmierć.
Zdjęcia do filmu Leszka Dawida ruszą w czerwcu i będą realizowane m.in. w Himalajach i Karakorum. Autorem scenariusza jest Łukasz Ludkowski, a za kamerą stanie Łukasz Gutt. Film trafi na ekrany kin w 2019 roku.
"Głupcy" Tomasza Wasilewskiego
Po współczesny temat sięgnie także Tomasz Wasilewski, laureat berlińskiego Srebrnego Niedźwiedzia za film "Zjednoczone Stany Miłości". Jego nowy film będzie nosił tytuł "Głupcy" i będzie portretem 60-letniej kobiety.
W rozmowie z Piotrem Guszkowskim z "Co jest grane?" reżyser mówił:
Znów opowiadam o człowieku na granicy, który musi się zmierzyć ze swoimi pragnieniami i słabościami. Ale że to człowiek dojrzały, robi to z innej perspektywy. 'Głupcy' będą się różnić od moich poprzednich filmów, ponieważ po raz pierwszy zamierzam w tak dużym stopniu eksplorować naturę. Co nie znaczy, że rezygnuję z surowego języka.
Film Tomasza Wasilewskiego trafi na ekrany w 2019 roku.
"Limonow" Pawła Pawlikowskiego
To bezsprzecznie jedna z najciekawiej zapowiadających się produkcji najbliższych miesięcy. Oto bowiem Paweł Pawlikowski po melodramatycznej "Zimnej wojnie" przeniesie na ekran głośną powieść E. Carrère'a (wyd. pol. 2012 r.) poświęconą rosyjskiemu pisarzowi Eduardowi Limonowowi.
E. Carrère tak tłumaczył swoje zainteresowanie postacią Rosjanina:
Limonow był rzezimieszkiem na Ukrainie, idolem sowieckiego undergroundu, kloszardem, a potem służącym miliardera na Manhattanie, był modnym pisarzem w Paryżu i żołnierzem, zagubionym gdzieś na Bałkanach. A teraz, w tym kolosalnym, postkomunistycznym burdelu – jest starym, charyzmatycznym wodzem partii młodych desperados. On sam widzi w sobie herosa, choć można uznawać go za skurwiela. I tu na razie kończę swój osąd. Ale pomyślałem, (…)że jego epickie i niebezpieczne życie o czymś opowiada. Nie tylko o nim, o Limonowie, nie tylko o Rosji, lecz o historii nas wszystkich, od zakończenia drugiej wojny światowej."
Fakt, że to właśnie Pawlikowski zekranizuje biografię Rosjanina jest tym ciekawszy, że ścieżki obu panów przecięły się przed wieloma laty, gdy polski reżyser realizował dokument "Serbski epos" poświęcony Radovanowi Karadžićowi. Limonow był wówczas intelektualną maskotką Serbów, a Pawlikowskiemu udało się nawet uwiecznić Limonowa na ekranie, gdy dla zabawy strzela z broni automatycznej w kierunku obleganego miasta.
W rozmowie z Emilią Dłużewską z "Gazety Wyborczej" Pawlikowski tak mówił o Limonowie:
Jego życie jest dla mnie punktem wyjścia do uniwersalnej opowieści. Limonow to bohater naszych czasów. Nie w sensie heroicznym, rzecz jasna, ale jako postać: człowiek, który cały czas szuka tożsamości, zmienia się na tle zmieniającego się pejzażu historycznego.
"Boże Ciało" Jana Komasy
Jan Komasa od lat pozostaje jednym z najbardziej zapracowanych polskich reżyserów. Oprócz serialowego "Ultravioletu" nakręconego kilka miesięcy temu, autor "Miasta 44" pracował jednocześnie nad kilkoma filmowymi projektami: "Przysięgą Ireny" o kobiecie ratującej Żydów w czasie Holocaustu, filmem na podstawie niezrealizowanego scenariusza Andrzeja Żuławskiego (Komasa ma być jednym z reżyserów), wreszcie – nad "Bożym Ciałem".
I to właśnie ten film jako pierwszy trafi na kinowe ekrany. "Boże Ciało" napisane przez Mateusza Pacewicza i wyróżnione główną nagrodą konkursie Script Pro to opowieść o młodym chłopaku, który podczas pobytu w poprawczaku przeżywa duchową odnowę i postanawia zostać księdzem. Kiedy nie zostaje przyjęty do seminarium duchownego, zaczyna udawać duchownego w małomiasteczkowej parafii.
Zdjęcia do filmu Jana Komasy ruszą jeszcze latem 2018 roku. Za kamerą stanie Piotr Sobociński jr., a producentami filmu są Leszek Bodzak i Aneta Hickinbotom ("Ostatnia rodzina"). "Boże Ciało" trafi na kinowe ekrany w 2019 roku.
Źródła: Gazeta Wyborcza, Co jest grane, RMF24, Wp.pl, Onet.pl, inf. własne. Opr. BS.