Widziałem, że na Facebooku przedstawia się pan jako mieszkaniec Białostocczyzny.
Jestem nim bezwzględnie.
Porozmawiajmy o architekturze wiejskiej na tych terenach.
Budowa domu zawsze wiązała się z ziemią. Budowano z tego, co było w zasięgu. W Świętokrzyskiem budowano z wapienia, w górach z granitu, na lubelszczyźnie z białego kamienia, który można łopatą kopać, a który po wyjęciu twardnieje. U nas używano kamieni polnych, głazów narzutowych i oczywiście drewna, które było podstawowym budulcem. Drewno było dostępne dla ludzi o średniej zamożności.
O jakim czasie pan mówi?
Około 300 lat wstecz. To drewno ukształtowało charakter architektury na naszym terenie.
Skoro drewno z Puszczy było pożądanym surowcem budowlanym, to jak to się stało, że Puszcza przetrwała?
Dawniej bardzo kosztowny był transport. Tam, gdzie było to możliwe, materiały spławiano rzekami, ale u nas to nie szło – rzeki były kręte i płytkie. Puszcza dlatego się ostała, że z niej nie można było spławić drewna. Próby były podejmowane – zakładano bindugi, kombinowano, w jaki sposób na wiosnę, w czasie największych rozlewisk, dopłynąć do szerokiej Narwi, a potem Wisłą do Gdańska. To się nie opłacało, więc w końcu dano sobie spokój i ten las dlatego się ostał.
Kto pana nauczył budowy domów z drewna?
Mój teść. Kiedyś w lesie zadarł głowę i zaczął mi opowiadać o drzewach. To była jedna z najcenniejszych lekcji, jaką otrzymałem w życiu. On mi pokazywał rosnące drzewa i mówił, jaką które ma wartość, a przecież nie było tego widać "na oko". Jak rentgen prześwietlał drewno, widział jego strukturę.
Architektura wiejska to architektura ludzi biednych, którzy w swej biedzie, jeśli chodziło o budowę domu, dokonywali ekwilibrystyki, żeby zdobyć jak najlepszy materiał. Jak spośród stu sosen wybrać kilka najlepszych na dom? Ja jestem szczęściarzem, który tę wiedzę posiadł.