Rok huculski
Większość Hucułów jest wyznania greckokatolickiego oraz prawosławnego, ale można też znaleźć wśród nich wiernych Kościoła rzymskokatolickiego. Jednak górale karpaccy większą wagę niż do dogmatów przywiązują do formy kultu. Jednym z barwniejszych jest święto Jordanu obchodzone 6 lub 19 stycznia (w zależności od kalendarza: juliańskiego lub gregoriańskiego). Malarskiemu wyobrażeniu tego obrzędu autorstwa Teodora Axentowicza odpowiada opis Zofii Kossak-Szczuckiej w "Roku polskim":
"Na zamarzniętej tafli jeziora czy stawu rąbano szeroką przerębel. Wydobyte bryły lodu służyły do budowy ołtarza, migocącego w słońcu, jakby był z kryształu, przystrojonego zielenią świerczyny. Z cerkwi wychodziła procesja tłumna, chorągwiana, barwna. Pop brodaty, w złotolitej kapie, diak z głębokim basem, białe kożuchy przepasane krasnymi pasami, czerwone i żółte buty, jaskrawe chusteczki, złociste ikony, iskrzący śnieg, trzaskający mróz, kolumny pary wznoszące się z ust ku blademu błękitowi nieba".
Gdy pop uczynił ostatni znak krzyża nad wodą, młodzi parobkowie zrzucali odzienie i kolejno wskakiwali do przerębli. Za nimi starsi gospodarze. Kąpiel miała podwójne znaczenie: upamiętniała Chrzest Pański oraz zapewniała zdrowie na cały rok. Dzisiaj wystarczy, że wierni wyruszą z procesją nad rzekę i obmyją ręce poświęconą wodą (święci się ją poprzez trzykrotne zanurzenie krzyża).
W niektórych górskich wioskach przetrwało Dziadowe Święto. Skojarzenia z obrzędem dziadów utrwalonym na kartach dramatu Mickiewicza są jak najbardziej pożądane. Huculska ceremonia ma trzy odsłony: wielkosobotnią, letnią – związaną ze świętem Matki Bożej Zielnej (koniec wypasu bydła) oraz jesienną – połączoną ze świętem Matki Bożej Siewnej (koniec wypasu owiec). Co prawda ostatnia uroczystość przypada na początku września, a więc latem, ale należy pamiętać, że Huculi mają inne poczucie czasu. Ich kalendarz jeszcze przez II wojną światową liczył dziesięć miesięcy. Na przykład berczeń – czas pękania i kwitnienia brzozy – obejmował kwiecień i początek maja, po nim następował traweń – gdy zieleniały trawy – który kończył się wraz z ostatnim dniem czerwca, a potem nadchodził biłeń – bielenie płótna – czyli lipiec.
Wracając do huculskich dziadów, ich istotą jest spotkanie i uczta na cmentarzu, gdzie wspomina się zmarłych. Na grobach kładzie się poświęcone kołacze i dzbany z mlekiem, nierzadko też czerwone wino, a nawet wódkę. Jak czytamy w "Soli ziemi": "Kobieta, wódka i religia – oto trzy rozkosze, chroniące duszę ciemnego Hucuła od rozpaczy i piekła na ziemi".
Warto też zaznaczyć, że huculska kolęda (czytaj: biesiada) trwa całą noc, a sława wielkanocnych pisanek, których wzory oddają ruch i rytm, już dawno przekroczyła górskie szczyty (Muzeum Pisanek w Kołomyi ma kształt wielkiego jaja).