Przy różnych okazjach stwierdzałeś, że pieniądze są w życiu najważniejsze.
Pieniądze i zdrowie, a tak naprawdę znajomości. Kiedy wylądujesz w szpitalu i masz hajs, to bez znajomości nawet łapówki nie zagwarantują ci, że porządnie cię wyleczą. Ale pieniądze muszą być, bez nich jest tylko frustracja i rysowanie obrazków o czarnej przyszłości, czyli sztuka każdego cierpiącego absolwenta ASP w tym kraju. Ja też kiedyś cierpiałem, ale to jest jednowymiarowe, ile można robić sztukę o tym, że się nie ma pieniędzy?
A właściwie to najważniejsze są dokumenty – to hasło usłyszałem w pornolu z produkowanej w Polsce serii "Podrywacze.pl". Były strasznie obleśne, brzydcy aktorzy, szara fabuła. Jeden z nich opowiadał o tym, że kobiecie skradziono torebkę na klatce schodowej, a to wszystko filmował jej kolega, który dostał akurat nową kamerę. Zbiegli i złapali go przy piwnicy, wprowadzili go do niej, no i w środku następował stosunek seksualny z tym złodziejem. To była jego kara, że musiał zadowolić tę kobietę, a ona cały czas powtarzała, że najważniejsze są dokumenty. I zgadzam się z nią, wiadomość o tym, że zgubiłeś dokumenty kończy każdą zabawę, myślisz tylko o tym, czy ktoś nie bierze właśnie kredytu na twoje nazwisko.
Nie uważam, żeby pogoń za hajsem miała sens, może miała go w latach 90., kiedy starsze od nas pokolenie się dorabiało, bo wtedy naprawdę można było to zrobić, teraz to już jest krajobraz po bitwie, bal na Titanicu. Trzeba być skończonym idiotą, żeby dziś myśleć tylko o hajsie. Obecne czasy to w końcu trochę steampunk, trochę Tina Turner w "Mad Maksie", a trochę neohipisowstwo. To też kuszące – przytulić się do drzewka i czekać na koniec świata. No ale mnie ostatnio przytłacza myśl, że jest tak fatalnie i wszystko idzie ku zagładzie. Czasy są trochę jak z "Black Mirror". Obejrzałem wszystkie sezony i strasznie mi to wjechało, mam trochę myślenie foliarza: nikt do końca nie wie, co się dzieje, wydarzają się tak dziwne i sprzeczne z sobą rzeczy na świecie, że trudno mieć jakiś stały i racjonalny pogląd.