Jak się zaczęła przygoda ze zdjęciami?
Początkowo chyba z czysto technicznej fascynacji nastolatka faktem, że na zdjęciu można np. oddzielić pierwszy plan od tła. To była taka magia odkryta przez dzieciaka po pierwszym kontakcie ze starą Praktiką. Czysto techniczna rzecz stała się motorem, źródłem i przyczyną. W liceum chodziłem na zajęcia do ciemni fotograficznej, którą prowadził Grzegorz Dąbrowski. Potem na studiach fotografowałem małym Mju wszystko, co mnie otaczało. Studenckie imprezy, znajomych w najdziwniejszych sytuacjach, nowe, wielkie miasto – Warszawę. W nocy chodziłem oddać filmy do wywołania i skanowania do punktu czynnego 24 h. To był też czas, kiedy bardzo popularne były blogi. Prawie każdy, kto robił zdjęcia, miał bloga. Na blogspocie publikowałem swoje pierwsze zdjęcia.
Dlaczego zatem zrezygnowałeś z aktorstwa i zacząłeś dokumentować spektakle?
Chyba po prostu "tak wyszło". Propozycje pracy w zawodzie aktora nie posypały się i powiedzmy sobie szczerze, całe szczęście, że tak się stało. Miałem za to więcej zleceń fotograficznych.
Kiedy nastąpił ten moment podjęcia decyzji, że kończysz z aktorstwem i zaczynasz zarabiać na życie robieniem zdjęć?
To wszystko zbiegi okoliczności. W 2010 roku poleciałem do pracy przy EXPO do Szanghaju – w charakterze aktora-lalkarza. Od mojego kolegi Romka dostałem propozycję zastąpienia go i wzięcia udziału w tym wyjeździe, na który on sam nie mógł pojechać. Na miejscu byłem odpowiedzialny za nauczenie chińskich animatorów obsługi wirtualnego smoka, który rozmawiał z odwiedzającymi i był atrakcją polskiego pawilonu. Po powrocie z Chin postawiłem wszystko na jedną kartę.
Miałeś wtedy jakieś zakontraktowane zlecenia? Jakieś fotograficzne propozycje?
To było trochę jak skok na główkę. Na szczęście w basenie było trochę wody i nie złamałem karku. Czy teraz bym się odważył? Nie jestem pewien. Od jakiegoś czasu miałem pojedyncze zlecenia fotograficzne. Od dwóch lat pracowałem już jako fotograf Teatru Lalka w Warszawie. Powoli rozchodziła się wieść, że robię zdjęcia i sukcesywnie pojawiały się nowe propozycje współpracy.
Pamiętasz pierwsze zdjęcia zrobione w teatrze?
Nie wiem, czy na 100% pierwsze, ale na pewno jedne z pierwszych. W Teatrze Lalka miałem sfotografować spektakl "Kino Palace" w reż. Marka Zakosteleckego. Każdy element przedstawienia był doskonale zaplanowany, przemyślany, zakomponowany. Spektakle Marka są jak precyzyjne mechanizmy. Na scenie pojawiali się m.in. King Kong, Jane, Charlie Chaplin. Całość inspirowana była czarno-białymi filmami z epoki kina niemego. Fotografowałem wtedy jeszcze na kliszy. Nieostrości, ziarno, lekko poruszone kadry. Wszelkie niedostatki techniczne i sprzętowe na szczęście dobrze współgrały z estetyką tego przedstawienia. To była bardzo ważna lekcja. Cyfrowy sprzęt wiele by ułatwił, ale wtedy był zupełnie poza moim zasięgiem finansowym.