Kuplety
I znaleźliśmy się w wieku, trudna rada,
że się człowiek przestał dobrze zapowiadać.
Ale za to, z drugiej strony, cieszy się,
że się również przestał zapowiadać źle.
Starsi panowie, starsi panowie,
Starsi panowie dwaj!
Już szron na głowie,
Już nie to zdrowie.
A w sercu – ciągle maj!
[z serii "Kuplety", wyk. Jeremi Przybora, Jerzy Wasowski]
Z rozkoszy tego świata
ilości niepomiernej
zostanie nam po latach
herbaty szklanka wiernej.
I nieraz się w piernatach
pomyśli w porze nocnej:
– Ha, trudno! Lecz – herbata!
Herbaty szklanka mocnej.
Bo póki ciebie, ciebie nam pić –
póty jak w niebie, jak w niebie nam żyć,
herbatko! –
herbatko! –
herbatko!
Ach, póki ciebie, ciebie nam pić –
póty jak w niebie, jak w niebie nam żyć,
herbatko! –
herbatko! –
ach!
["Herbatka", wyk. Jeremi Przybora, Jerzy Wasowski]
Po wieczerzy już zmyte naczynka.
We śnie leży spowita dziecinka,
którą los na pociechę mi dał
za kolejną pomyłkę dwóch ciał.
Nastawiony już budzik na szóstą –
mętnie senne odbija mnie lustro.
Tylko ja czuwam jeszcze
w moim oknie na piętrze
i w uśpioną uliczkę
mą krzyczę:
O, Romeo, słowiczy sokole!
O, tęsknoto niewieścich pokoleń!
Otworzyłam ci okno
na tę moją samotność.
O, Romeo!
Czy jesteś na dole?
Czy jesteś na dole?"
["O, Romeo!", wyk. Kalina Jędrusik]
Bez ciebie jestem tak smutny
jak kondukt w deszczu pod wiatr.
Bez ciebie jestem wierutny
Pozór mężczyzny i ślad.
Bez ciebie jestem nieładny,
bez żadnej szansy u pań.
Bez ciebie jestem bezradny
jak piesek, co wypadł z sań.
Bez ciebie jestem za krótki
na długą drogę przez świat.
Bez ciebie jestem malutki
i wytłuc może mnie grad.
Bez ciebie jestem tak nudny
jak akademie na cześć.
Bez ciebie jestem tak trudny,
że trudno siebie mnie znieść.
Bez ciebie jestem niepełny
jak czegoś ćwierć albo pół.
Bez ciebie jestem zupełny
chomąt, łachudra i wół.
Więc kim byś była – włóż
na siebie coś i rusz.
Od stołu wstań, z imienin wyjdź,
zrezygnuj z dań i przyjdź!"
["Inwokacja", wyk. Wiesław Michnikowski]
Cóż popełniłem za winy –
jakież przestępstwa –
prócz tej niewinnej dzieciny
w chwili szaleństwa?
Prócz rączek oraz nózi –
tyłeczka oraz buzi –
co w niej się ząbków tuzin
rżnieee?
Z tatusia zdjęta skóra –
ot cała zbrodnia, która
umieszcza na torturach
mnieee!
No co? No co?
No co? No co? No co? No co?
No co ja ci zrobiłem?!
["No co ja ci zrobiłem?", wyk. Wiesław Gołas]
Szuja! Naomamiał, natruł i nabujał!
Szuja! A wierzyłam przecież mu jak nikt!
Szuja! Dziecku kazał mówić: "Proszę wuja".
Alleluja Wesołego! – zrobił mi i znikł.
Szuja! Obrzydliwa larwa i szczeżuja.
Szuja! Do najtępszych pierwotniaków rym.
Szuja! Obojętny kamień i statuja!
Fałsz i ruja ewidentnie powodują nim.
Gdy życie zdarło z faceta już maskę –
Gdy mu fasada rozpada się z trzaskiem –
Gdy zza niej wyjrzy jak dupa z pokrzywy
Pysk zły i obrzydliwy i pryśnie cały blef –
O, wtedy chociaż się pragniesz powściągać –
Nie nasobaczyć i nie naurągać –
Choć inwektywą żywą nie chcesz chlustać –
To same usta wykrzykną tobie wbrew:
Szuja! Pióra by pożyczyć od Anouilha –
szuja! – by opisać co to jest za typ.
Szuja! – kawał matrymonialnego zbója –
Z pieszczot dwója! Nieudana galareta z ryb!
Szuja! Najpiękniejszy kęs mi życia ujadł –
szuja! – i wytoczył hektolitry łez,
Szuja! Cóż takiego uczyniłam mu ja,
Żem jak tuja poderżnięta przezeń dzisiaj jest???
Mówię ci – poderżniętam jest!
["Shimmy szuja", wyk. Irena Kwiatkowska]
Owszem – była i dziewczyna i miłości pajęczyna,
co oplotła drżący dwukwiat naszych ciał.
Porwał dziewczę zdrady poryw i zabrała pomidory –
te ostatnie, com schowane przed nią miał.
Addio, pomidory! Addio, ulubione!
Słoneczka zachodzące za mój zimowy stół!
Nadchodzą znów wieczory sałatki niejedzonej –
tęsknoty dojmującej i łzy przełkniętej w pół…
To cóż że jeść ja będę zupy i tomaty,
gdy pomnę wciąż wasz świeży miąższ
w te witaminy przebogaty.
Addio, pomidory! Addio, utracone!
Przez długie, złe miesiące wasz zapach będę czuł.
["Addio, pomidory!", wyk. Wiesław Michnikowski]
Jeszcze naród się nie ochrzcił –
jeszcze w piątki on nie pości –
jeszcze w kniei wśród zawiei protoplasta.
Jeszcze Wanda w Wiśle dyszy –
jeszcze Popiel w kiszkach myszy –
a już słychać taki refren w chacie Piasta:
Rzepicho, siądź przy prakołowrotku!
Rzepicho, prządź wątek prapraprzodków!
Praprapramać prapraojców prawych,
Praziarno Sprawy w praglebie sadź.
Byłby prakiep – kto dałby miast tobie –
Piastów praszczep począć innej z kobiet!
Prazmierzch pranoc zapowiada cichą –
więc pójdź, Rzepicho – w mych ramion moc!
["Tango »Rzepicha«", wyk. Andrzej Bogucki / Mieczysław Czechowicz]
To było tak, to było tak –
Mąż wcześniej wrócił z Sochaczewa –
z browningiem w dłoni nagle wpadł i... zbladł!
To było tak, to było tak –
w zaświatach teraz się podziewam,
lecz zacnych diabłów znana moc
pozwala wracać mi co noc...
Cały długi dzień męczę się za dwóch,
Bym na krótką noc – zakochany duch –
Znów powracał oto.
Umówiony stuk do wiadomych drzwi,
szelest bosych stóp – już otwierasz i...
nikogo.
Tylko świerszcza trel, trzepotanie ćmy
Pytasz: "Czy to ty?". Tak najmilsza, ja
tu jestem.
Lecz choć tak bym chciał – nie dorówna już
Obcowaniu ciał – obcowanie dusz,
Nie dorówna już obcowanie dusz.
Nie dorówna już obcowanie dusz.
["To było tak", wyk. Bohdan Łazuka]
Jeżeli kochać
Jeżeli kochać! Jeżeli kochać! Jeżeli kochać!
Jeżeli kochać – to nie indywidualnie!
Jak się zakochać – to tylko we dwóch!
Czy platonicznie pragniesz jej, czy już sypialnie,
niech w uczuciu wspiera wierny cię druh.
Bo pojedynczo się z dziewczyną nie upora
ni dyplomata, ni mędrzec, ni wódz –
więc ty drugiego sobie dobierz amatora,
i – wespół w zespół, by żądz moc móc zmóc!
I – wespół w zespół, wespół w zespół,
by żądz moc móc zmóc!
I – wespół w zespół, wespół w zespół,
by żądz moc móc zmóc!
["Jeżeli kochać", wyk. Wiesław Michnikowski]
Już wiosna podrosła i bzami tchnie.
Kaziu! Kaziu! Kaziu! Zakochaj się!
Bez rosy po nocy i listek schnie.
Kaziu, zakochaj się!
Zawsze sam, wciąż bez dam – jak to pojąć mam?
Uroczej Iwonce eN odebrałeś sen.
Jak pąki Iwonki jagody dwie.
Kaziu! Zakochaj się!
["Kaziu, zakochaj się", wyk. Zofia Kucówna, Jeremi Przybora, Jerzy Wasowski]
Gdym zabierał Klementynę,
pan miał taki pusty wzrok,
jak jednostka co przed kinem
spotka pogrzeb własnych zwłok.
Niech ja proszę Pana zginę,
jeśli ja to mogę znieść.
Zwracam panu Klementynę,
zwracam panu Klementynę,
utraconą życia treść.
– Pan mi zwracam Klementynę?
– Zwracam panu Klementynę,
utraconą życia treść.
["Zwracam panu Klementynę", wyk. Bronisław Pawlik, Wiesław Michnikowski, Jacek Fedorowicz]
W tym ogrodzie za Książęcą zmącił dusze mą dziewczęcą.
Potem ciało zawiódł śmiało na Frascati.
Tam gdy z radia płynął walczyk, wykorzystał Portugalczyk,
mnie ze szczętem. Kto? Vincente Osculati!
A kiedy wschód zaczął ciut złocić kwiaty
Powiedział mnie twardo, że: "Nie zaplati".
Tak bezlitośnie mnie zdaniem tym zranił,
że nagle serce uwięzło mi w krtani.
Za oknem wiew powiał z drzew na Frascati:
Osculati! Osculati!
A kiedy wstałam i wyszłam bez słowa –
nie wybiegł za mną nie dofinansował.
I nigdy nie ujrzy mnie z nim już SPATiF.
Osculati! Osculati!
Portugalczyku jak nóż bezlitosny!
Naciąłeś dziewcząt jak róż w kraju sosny!
Za tobą szedł tylko szept słów jak liści:
"Nie uiścił". "Nie uiści"...
["Portugalczyk Osculati", wyk. Barbara Rylska, Edward Dziewoński, Jeremi Przybora]
Jak dobrze jest wiosną podumać nad Prosną
lub snuć myśli w kółko nad inną rzeczułką.
Nad jakąkolwiek rzeczułką.
– Wiesz, mam myśl. – To pysznie.
– Chciałbyś dziś… – Nie, dziś nie.
Patrzę na gołębie. Niebo ma tę głębię.
– Zając – kic – przez zboże!
– Życia nic nie zmoże.
– Wyka? – Nie, lucerna.
– Ta natura jest niezmierna.
– Co to tak zza krzaków?
– Niech ich szlag! Krzyżaków.
– Pszczółka huczy w ulu.
– Długosz uczył królów.
– Wiosną z krajem więź rozczula –
oj, matula, matula z ojczyzny jest!
["Nad Prosną", wyk. Jeremi Przybora, Jerzy Wasowski]
To będzie miłość nieduża –
poryw uczucia maleńki.
Obce jej łzy i udręki,
i szałów nieznana moc.
Do wielkich grzechów nie zmusza –
nie pretenduje do ręki.
Wystarczy nam ledwo
na krótką i zwiewną,
na jedną, jedyną noc.
["To będzie miłość nieduża", wyk. Jeremi Przybora, Kalina Jędrusik]
Bo we mnie jest seks
gorący jak samum,
bo we mnie jest seks,
któż oprzeć się ma mu.
On mi biodra opływa,
wypełnia mi biust,
żar sączy do ust.
["Bo we mnie jest seks", wyk. Kalina Jędrusik]
Rodzina, ach, rodzina
Pięć lat dostał skutkiem tej willi z ogródkiem.
Spokojnie mijają mu w celi czyściutkiej.
Lektura, spacery, wikt niezły ma smak.
Więc czego, ach czego, ach czego mu brak?
Rodziny! Rodziny! Rodziny, ach, rodziny!
Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest –
Lecz kiedy jej ni ma – samotnyś jak pies!
["Rodzina, ach, rodzina", wyk. Andrzej Szczepkowski, Jeremi Przybora, Jerzy Wasowski]
Tata z mamą w domku naszym, by dobrobyt zawsze trwał,
cichy warsztat na poddaszu mieli, który głośno tkał.
Pomagała tkać im praczka, którą czkawki wstrząsał szok.
Gdy pełzałem na czworaczkach już nade mną cały rok...
Tatka tka i matka tka, a praczka czka i czkając tka.
[…] Gdym na tyle był dojrzały, by do dziewcząt zacząć lgnąć,
Dziunię oczy me ujrzały i nie mogłem ich z niej zdjąć.
Czas na łące się pędziło, chociaż nieraz zimno nam.
No, bo w domu – jak to było? Tutaj wielbię ją, a tam...
Tatka tka i matka tka, a praczka czka i też tam tka.
[…] W kilka lat, zrządzeniem losu, pracowity tata zgasł.
Potem mama w ten sam sposób i na praczkę przyszedł czas.
Potem żona po kryjomu znikła z panem z vis-à-vis...
Może teraz spokój w domu? Guzik! W nocy straszą i...
Tatka tka i matka tka, a praczka czka i czkając tka.
["Dziecię tkaczy", wyk. Wiesław Michnikowski]
Dwóch ich weszło do sklepu w zapusty –
jeden sok pił na kaca z kapusty.
A jak wypił to zniknął za progiem –
więc na drogę powiedzmy mu: "Z Bogiem".
A ten drugi w tę drugą wbił wzrok –
będzie kochał okrągły ją rok. […]
Wykradała klucz od tej komórki,
gdzie śpiewały kiszone ogórki,
majeranku mrok wonie rozniecał,
pomidory tętniły jak serca.
Tam szczęśliwa z nim była co noc
i warzywa niszczyła z nim moc.
Lecz gdy kwitnie ta miłość w jarzynie –
czas przypomnieć o drugiej dziewczynie –
tej, co gryzie ten czosnek co raz to.
A ją gryzie o szczęście ich zazdrość.
To zalewa się łzami, to klnie –
aż do świństwa ta zazdrość ją pchnie.
I na twarzy się nawet nie zmarszczy,
gdy zaprosi oboje na barszczyk –
w barszczu będą trujące dwa grzyby
i otruje niechcący ich niby.
Zwłaszcza drugi trujący był grzyb.
Ale typ z tej dziewczyny, oj typ!
["Ballada jarzynowa", wyk. Irena Kwiatkowska]
My jesteśmy tanie dranie,
dranie tanie niesłychanie.
Nie potrzeba mnożyć zdań,
by powiedzieć, czym dla pań
i dla panów tani drań.
Zakopanie trupa w porcie,
zakładanie myszy w torcie,
uwiedzenie córki w poście,
uczynienie dziurki w moście,
zanurzanie wuja w stawie,
osaczenie pary w trawie,
usuwanie zbędnych pań
wykonuje tani drań. […]
Usypianie extraproszkiem,
uduszenie przez pończoszkę,
obrzydzanie cynaderką,
usuwanie śladów ścierką,
dokuczanie radiem z góry,
wymuszanie przez tortury.
Całą listę takich dań
oferuje tani drań.
["Tanie dranie", wyk. Wiesław Michnikowski i Mieczysław Czechowicz]
To nie była dziewczyna łatwa –
oj, nie łatwa, i co do tego
potrafiła tę rzecz zagmatwać
aż do stopnia niesłychanego.
A gdy wreszcie zmysłów pociskiem
na orbitę wszedłem rozkoszy,
pośpieszyły usta jej bliskie
ostrzeżenie takie wygłosić:
Przeklnę cię, jeżeli mnie porzucisz!
Przeklnę cię, gdy się do innej zwrócisz!
Przeklnę cię, jeśli postąpisz podle!
Dziś się za ciebie modlę,
jutro przeklnę cię!
Przeklnę cię i Twoje wiarołomstwo!
Przeklnę cię i Twoje z nią potomstwo!
Przeklnę cię i już się nie ochronisz!
W Paryżu, Bolonii
przekleństwo me gonić
będzie cię!
Przeklnę cię! Przeklnę cię!
["Przeklnę cię", wyk. Barbara Krafftówna i Bohdan Łazuka]
Na ryby
Na ryby – w każdziuteńki wolny dzień.
Na ryby – nad leniwą rzeczkę w cień.
Zabieramy sprzęt i starkę,
a na drzwiach wieszamy kartkę:
"Nie wracamy aż we czwartek,
zapuszczamy się pod Warkę".
Na ryby – by zielony wdychać chłód.
Na ryby – by odbiciem tykać wód:
jedną twarzą łyknąć z flaszy –
drugą w niebo z toni patrzyć.
Na ryby –
a można i na grzyby…
["Na ryby", wyk. Jeremi Przybora, Jerzy Wasowski]
Kiedy ujrzałam go w knajpie "Pod Knotem",
Zabiło serce radosnym łomotem!
Zabiło serce, a ciało zadrżało,
Wiedziało, że się stało to,
Co stać się miało...
A potem w noce zbryzgane gwiazdami,
Gdy moich pieszczot go znużył aksamit
Ot, dla rozrywki mnie bijał masami,
A ja szeptałam wtedy ciche słowa te:
"Katuj! Tratuj!
Ja przebaczę wszystko ci jak bratu!
Męcz mnie!
Dręcz mnie
Ręcznie!
Smagaj! Poniewieraj! Steraj! Truj!
Ech, butem,
Knutem,
Znęcaj się nad ciałem mem zepsutem!
Za cię,
Dla cię,
W szmacie
Ja pójdę na kraj świata,
Kacie mój!"
["Tango kat", wyk. Irena Kwiatkowska]
Więc nim spojrzysz na panów,
ty się najpierw zastanów
i od wzrostu
po prostu
zacznijże.
Nadmiar mięśni i kości
czyż nie spłyci miłości?
Czy do chuci
uczuć ci
nie zniży?
Odrobina mężczyzny na co dzień –
mały męski akcencik czy ton.
Odrobina mężczyzny na co dzień
od przesytu ochroni złych stron.
Przenocujesz w niedużej go wnęce –
dniem on w biurze będzie tkwił.
Odrobina mężczyzny, nic więcej,
którą strzepniesz – gdy znudzi – jak pył.
["Odrobina mężczyzny", wyk. Wiesław Michnikowski]
Ni wyżyna, ni nizina,
ni krzywizna, ni równina –
taka gmina.
Spotkasz chłopa – gęba sina;
oj, nie wraca ci on z kina –
taka gmina.
Miast kobiety, śpiewu, wina –
wódka, czkawka, Gwiżdż Janina –
taka gmina.
Nikt od ucha nie ucina,
tylko czasem chrząszcz brzmi w trzcinach –
taka gmina.
Taka gmina.
["Taka gmina"]
Na kominku ogień płonie –
syczy sykiem smolnych szczap.
Przy kominku grzeje dłonie
odrażający drab.
Dobry Boże, trap się, trap!
Odrażający drab.
Dłoń ogrzeje, dubeltówkę
weźmie wyjdzie i buch, buch! –
Pozamienia na gotówkę
obywateli dwóch.
Weźmie wyjdzie i buch, buch! –
obywateli dwóch.
["Odrażający drab", wyk. Jarema Stępowski, Jeremi Przybora]
Rankami zrywam się śliczny –
liryczny i apetyczny.
To musnę coś jak jaskółka,
to usnę w słońcu jak pszczółka –
aż chmurki zbudzi mnie cień,
bym brzęczał cały dzień. […]
Lecz gdy spłynie mrok wieczorny –
typem staję się upiornym:
twarz mi blednie, włos mi rzednie,
psują mi się zęby przednie.
Przez upiorność tę niestety
zniechęcają się kobiety.
Dniem kochają mnie po wierzchu,
a rzucają mnie o zmierzchu.
Iluż klęsk ja doznam – zanim
nie napotkam takiej pani,
co – prócz wymienionych cech –
wytrzymałaby ten śmiech:
Cha, cha, cha!... Cha, cha cha!…
["Upiorny twist", wyk. Wiesław Gołas]
Serce tak mi zabiło –
zakołysał się bal.
Nie wiem czy to już miłość –
czy to tylko ten walc?
Czy mną serce olśnienie
owładnęło i trwa?
Czy to tylko mnie objął ramieniem
ten walc, piękny walc "Embarras"?
Czy to walca czar –
czy to walca, czy serca dar?
Kto w mej mocy mnie ma –
ty czy walc, ty czy walc "Embarras"?
A gdy się kończy bal,
kogo będzie mi więcej żal –
za kim więcej jutro zatęsknię –
Za tobą czy walcem "Embarras"?
Oh, quel Embarras!
["Embarras", wyk. Barbara Krafftówna / Kalina Jędrusik / Irena Santor]
Już kąpiesz się nie dla mnie w pieszczocie pian.
Nie dla mnie już przy wannie odkręcasz kran.
Nie dla mnie już natryskiem zraszasz czary swe wszystkie.
Wiem, że czeka, aż wyschniesz, już inny pan.
Korzystasz już nie dla mnie ze stacji pomp.
Lecz choć w otchłań ból pcha mnie, ty kąp się, kąp!
Chcę by schludność twa kwitła –
kąpiel tobie nie stygła –
choć podcięłaś mi skrzydła, strąciłaś w głąb.
I tylko pomyśl sobie w dogodniejszej porze
o tym, co już bez ciebie kąpać się nie może.
Boże!
Już kąpiel twa nie dla mnie – nie dla mnie plusk.
Każda kropla w twej wannie mój drąży mózg.
Smukłe ciało trąc frotem, nie pamiętasz już o tem –
jak czekałem z łopotem spragnionych ust.
["Już kąpiesz się nie dla mnie", wyk. Wiesław Michnikowski]
Prysły zmysły
Ja sama wiem – te rzeczy się przeżywa,
lecz swoich rzeczy nie przeżywaj tu.
Nie wzruszy mnie ataczek ani zgrywa,
ten aparacik schowaj, proszę, fu!
I po cóż ci to wszystko mam tłumaczyć?
Dojrzały wiek ze skroni włos ci starł.
Ach zrozum, że nie mogło być inaczej –
już dawny cel nie skupi naszych ciał.
Albowiem prysły zmysły,
albowiem prysły zmysły –
jak wątła nić przędziona z lnu!
Albowiem prysły zmysły,
albowiem prysły zmysły
i prysło pasmo zmysłów snu.
Na mym wieszaku palt nie wieszaj –
twojego życia z mym nie mieszaj!
Albowiem prysły zmysły,
albowiem prysły zmysły!
Wymelduj się i idź – c'est tout!
["Prysły zmysły", wyk. Irena Kwiatkowska]
Nasza miłość jest słaba i głodna –
nasza miłość ma lęk miłowania –
nasza miłość tak niegdyś zawrotna,
gdy po niebie jej rydwan nas niósł.
Ta orlica, ta lwica, ta łania,
niedościgła zachłanna i lotna,
dziś gorącym uściskom się wzbrania,
pocałunki nie nęcą jej ust.
Ratunku! Ratunku!
Na pomoc ginącej miłości!
Nim zamrze w niej puls pocałunków
i tętno ustanie zazdrości!
Ratunku! Ratunku!
Na pomoc ginącej miłości!
Nim głosu jej zbraknie i łez!
S.O.S.! S.O.S.!
["S.O.S.", wyk. Kalina Jędrusik]
Piosenka jest dobra na wszystko:
piosenka na drogę za śliską –
piosenka na stopę za niską –
Piosenka podniesie Ci ją!
Piosenka to sposób z refrenkiem
na inną nieładną piosenkę –
na ładną niewinną panienkę –
piosenka, the song, la chanson.
Piosenka to jest klinek na splinek –
na brzydki bliźniego uczynek –
na braczek rzucony na rynek –
na taki jakiś nie taki ten byt.
Piosenka pomoże na wiele:
na co dzień jak i na niedzielę –
na to żebyś ty patrzył weselej –
piosenka, canzona, das Lied.
["Piosenka jest dobra na wszystko", wyk. Jeremi Przybora, Jerzy Wasowski]
W lesie przy strumyku
Zosia rwie jagody.
Na siwym koniku
jedzie ułan młody.
Hej, dziewczyno, rzuć jagódki!
Wszak ułana żywot krótki –
już za lasem wre potyczka.
Rumianego użycz liczka.
Zosia oczy skryła
skromnie pod rzęsami –
sukienkę splamiła
sobie jagódkami.
A choć krzyczy mama sroga –
nie żałuje nic nieboga,
Bo z ułana za dwa dzionki
Jeno krzyżyk i skowronki.
["Zosia i ułani", wyk. Irena Kwiatkowska]
Zakochałam się w czwartek niechcący –
nie zdążyłam zawołać pomocy.
Gdyby zdążyć, to ktoś
może podałby coś
i dopomógł dziewczynie tonącej.
["Zakochałam się w czwartek niechcący", wyk. Barbara Krafftówna]
Jeszcze tylko parę wiosen –
jeszcze parę przygód z losem –
jeszcze tylko parę zim –
i refrenem zabrzmisz tym:
Wesołe jest życie staruszka –
wesołe jak piosnka jest ta!
Gdzie stąpnie – zakwita mu dróżka
I świat doń się śmieje: cha, cha!
To, że trochę jest dotknięty
przez dla płci indyferentyzm –
To nie znaczy jeszcze, że-ć
Miłych wzruszeń nie da płeć.
Wesołe jest życie staruszka!
Gdzie spojrzy – tam bóstwo co krok:
tu biuścik zachwyci, tam nóżka –
bo nie ten, bo nie ten już wzrok.
["Wesołe jest życie staruszka", wyk. Wiesław Michnikowski]
Utwierdź mnie
"Halo… Dzidek, jesteś jeszcze?…
Halo… proszę nie rozłączać!
To nie międzymiastowa,
to międzyludzka!...
Dzidek, nie opuszczaj przewodu".
Utwierdź mnie
w tym napięciu, co puszcza!
Utwierdź je!
Popodsycaj, poduszczaj!
Mądry bądź –
skąd byś sił na to nie miał wziąć!
Ponad skromny twój umysł bądź
i utwierdź mnie!
Utwierdź mnie!
Tieni mi!
Io prego ti!
["Utwierdź mnie!", wyk. Kalina Jędrusik]
Ja dla pana czasu nie mam,
skąd bym miała brać ten czas,
co ucieka i tak trudno go okiełznać?
I już wyczerpany temat,
nie, nie będzie pary z nas,
chociaż para z nas by może była niezła.
["Ja dla pana czasu nie mam", wyk. Hanna Banaszak]
Żegnaj, kotku,
za pięć trafień w toto-lotku
trudno, by cię uznać, lecz
za krótki przebłysk słonka,
coś w rodzaju pół-trafionka,
ale to już całkiem inna rzecz…
["Żegnaj, kotku", wyk. Hanna Banaszak]
Mąż stanu plótł, aż zasnął lud
w tej mowy wodotrysku,
tam chrap i świst, a tutaj gwizd
walczyka przy ognisku.
Panienkę pan kocha nad stan,
a ona go dla zysku,
tam smutny fakt, a tutaj takt
walczyka przy ognisku.
Chłop chłopa w łeb, stosując cep,
zaprawił na klepisku.
Tam tryska krew, tu pryska śpiew
walczyka przy ognisku.
Laj laj laj laj laj laj
Laj laj laj laj laj laj
Laj laj laj laj laj laj laj.
Za człekiem człek, w ogonku legł
po lepszy kęs dla pysków.
A tutaj luz, i Wielki Wóz,
i walczyk przy ognisku.
Kłębi się świat, gnębi się brat
Na ludzkim targowisku.
A tu wśród gór strumyk ciur, ciur
i walczyk przy ognisku.
Laj laj laj laj laj laj
Laj laj laj laj.
I walczyk przy ognisku.
["Walczyk przy ognisku", wyk. Edward Dziewoński, Krystyna Sienkiewicz, Wiesław Michnikowski, Mieczysław Czechowicz, Jarema Stępowski, Irena Kwiatkowska, Wiesław Gołas, Jerzy Wasowski, Jeremi Przybora]
Dobranoc, dobranoc mężczyzno, zbiegany za groszem jak mrówka.
Dobranoc, niech sny ci się przyśnią porosłe drzewami w złotówkach.
Złotówki jak liście na wietrze czeredą unoszą się całą,
garściami pakujesz je w kieszeń a resztę taczkami w PKO.
Aż prosisz by rząd ulżył tobie i w portfel zapuścił ci dren.
Dobranoc, dobranoc mój chłopie, już czas na sen.
Dobranoc, dobranoc niewiasto, skłoń główkę na miękką poduszkę.
Dobranoc, nad wieś i nad miasto jak rączym rumakiem wzleć łóżkiem.
Niech rycerz cię na nim porywa co piękny i dobry jest wielce.
Co zrobił zakupy, pozmywał i dzieciom dopomógł zmóc lekcje.
A teraz tak objął cię ciasno jak amant ekranów i scen.
Dobranoc, dobranoc niewiasto, już czas na sen.
Dobranoc, dobranoc ojczyzno, już księżyc na czarnej lśni tacy.
Dobranoc i niech ci się przyśnią pogodni, zamożni Polacy.
Że luźnym zdążają tramwajem, wytworną konfekcją okryci.
I darzą uśmiechem się wzajem, i wszyscy do czysta wymyci.
I wszyscy uczciwi od rana, od morza po góry, aż hen.
Dobranoc, ojczyzno kochana, już czas na sen.
["Dobranoc, już czas na sen", wyk. Jeremi Przybora]