"Muzykanci" (1960 r.) - głód tworzenia
Polskie kino muzyczne z pewnością wyglądałoby zupełnie inaczej bez tego skromnego, dziewięciominutowego dokumentu. W 1960 roku Kazimierz Karabasz, dziś klasyk rodzimego kina dokumentalnego, stworzył filmową opowieść o orkiestrze warszawskich tramwajarzy. Zbudowany z podpatrzonych ujęć film Karabasza był w swoim czasie mistrzostwem dokumentalnej formy.
Mikołaj Jazdon tak pisał o nim w książeczce dołączonej do wydawnictwa Polska Szkoła Dokumentu | Kazimierz Karabasz:
Precyzyjny montaż pozwolił, między innymi, oddać w strukturze filmu charakter próby. Najpierw, gdy muzycy z przerwami ćwiczą, ekran „brzmi” pojedynczymi, statycznymi ujęciami. Gdy orkiestrze udaje się wreszcie płynnie zagrać, także obraz nabiera płynności: ruchy kamery, długość i następstwo ujęć współbrzmią z dopracowanym wykonaniem utworu przez orkiestrę.
Na długie lata "Muzykanci" stali się wzorem tego, jak powinien wyglądać dojrzały film dokumentalny. Karabasz wyznaczał bowiem nowe standardy realizacji dźwięku, a także proponował nowatorski sposób oświetlania filmowego kadru, dzięki któremu kamera mogła poruszać się między bohaterami.
Ale to nie techniczna biegłość Karabasza i formalny pomysł przesądzał o wielkości "Muzykantów". Broniła ich przede wszystkim prawda obserwacji, opowieść o głęboko zakorzenionej w człowieku potrzebie tworzenia i wypowiadania siebie poprzez sztukę.
"Sen o Warszawie" (2014 r.) – Niemen, jakiego nie znacie
Jak to możliwe, że muzyk sprzedający ponad 6 milionów płyt, nie mógł sobie kupić mieszkania? Dlaczego w drugiej połowie lat 80. idol milionów Polaków był bojkotowany przez ludzi Solidarności? Czego chciała od Niemena ówczesna władza? I dlaczego jeden z najwybitniejszych piosenkarzy PRL-u nigdy nie otrzymał licencji na wykonywanie zawodu muzyka?
Oto pytania, które rozbrzmiewają w "Śnie o Warszawie" Krzysztofa Magowskiego, biograficznym filmie poświęconym Czesławowi Niemenowi. Ten klasyczny, na wskroś konwencjonalny dokument , okazuje się zaskakującym portretem człowieka, który mimo ogromnej popularności pozostał niemalże nieznany.
Krzysztof Magowski przybliża nam jego postać – pokazuje mężczyznę niezwykle wrażliwego, nieco zagubionego, choć przecież dla wielu będącego ucieleśnieniem sukcesu. Inaczej niż w okrutnym "Sukcesie" z 1968 roku, w którym Marek Piwowski przedstawił Niemena jako bufona i ćwierćinteligenta, Magowski nie ocenia swojego bohatera. Prostą kreską rysuje jego subtelny portret pełen emocji. Nie tylko tych muzycznych.
"Fala" (1986 r.) – muzyka wolności w PRL-u
Wśród polskich dokumentów muzycznych niewiele może się równać z "Falą" Piotra Łazarkiewicza, kultową opowieścią o "polskim Woodstocku" czasów PRL. W 1985 roku Piotr Łazarkiewicz pojechał do Jarocina, by zrealizować film o największym polskim festiwalu muzyki rockowej. Ale nie zadowolił się prostą widokówką o muzykach i ich fanach, lecz opowiedział o festiwalu z dwóch punktów widzenia. W "Fali" oddawał głos uczestnikom festiwalu, ale też miejskim urzędnikom wypowiadającym się na temat imprezy. Zderzał prawdę młodzieńczych doświadczeń z nowomową lokalnych notabli, boleśnie obnażając fałsz tych ostatnich.
I właśnie to stało się jednym z głównych powodów cenzorskich ingerencji. Film Łazarkiewicza trafił wprawdzie do kin, ale został pocięty przez komunistyczną cenzurę. Mimo to stał się jednym z najmocniejszych dokumentów na temat swojej epoki i muzyki będącej głosem wolności. Nieocenzurowana wersja filmu ujrzała światło dzienne dopiero w 2005 roku dzięki edycji DVD.
"Moja krew, twoja krew" (1986 r.)– Brytyjczycy w Jarocinie
"Fala" nie była jedynym dokumentalnym zapisem festiwalu w Jarocinie. Kultową imprezą polskich punkowców i miłośników rocka zainteresowali się także włodarze BBC, którzy u Andrzeja Kostenki zamówili film opowiadający o polskiej muzyce lat osiemdziesiątych. Tak powstała "Moja krew, twoja krew", obraz polskiej sceny muzycznej ostatnich lat PRL-u.
Z wywiadów z najważniejszymi alternatywnymi twórcami tamtej epoki: Tomaszem Lipińskim, Robertem Brylewskim, Zbigniewem Hołdysem czy Dariuszem Malejonkiem reżyser zbudował obraz polskiego świata muzycznego walczącego z brakiem wolności, ale też prozaicznymi problemami materialnymi i sprzętowymi. Uzupełnione o sporą dawkę mocnej muzyki, rozmowy reżysera złożyły się na film, który na Zachodzie stał się wizytówką polskiej alternatywny.
"Beats of Freedom – zew wolności" (2010 r.) – energia wyzwolenia
O tym, że muzyka rockowa mogła być sposobem manifestowania własnej wolności, dwadzieścia cztery lata później opowiedzieli Leszek Gnoiński i Wojciech Słota w wyprodukowanym przez Culture.pl filmie "Beats of Freedom – zew wolności".
Ich film był opowieścią o tym, jak w PRL-u muzyka stawała się narzędziem walki z opresyjnym, komunistycznym systemem, a dla młodych ludzi była sposobem na manifestowanie własnej siły i poczucia godności. Zbudowany z archiwalnych nagrań i wywiadów z najważniejszymi muzykami tamtej epoki, film Gnoińskiego i Słoty stawał się opowieścią o polskiej potrzebie wolności.
Wielu ludzi ma historię, niektórzy mają legendę. O nich jest ten film. – mówił Paweł Potoroczyn, producent filmu. -Rock jest taką samą częścią kultury jak każdy inny rodzaj dobrej muzyki, jak poezja, film czy komiks. Nie da się opowiedzieć fenomenu polskiej wolności bez opowieści o wolnej kulturze, a rock był jej donośną i najpopularniejszą częścią. Jedni drukowali bibułę i rzucali ulotki, inni strugali sobie sami gitary i budowali wzmacniacze. Jedni i drudzy weszli do historii".
"Miłość" (2012 r.) – yassowa rewolucja
Oto jeden z najgłośniejszych muzycznych dokumentów w polskim kinie ostatnich lat. Czuły portret rewolucjonistów polskiego jazzu, buntowników poszukujących dla siebie nowego muzycznego języka. Jego bohaterami są muzycy grupy Miłość: Tymon Tymański, Mikołaj Trzaska, Maciej Sikała, Leszek Możdżer i Jacek Olter (o jego samobójczej śmierci Krystian Matysek nakręcił znakomity dokument pt. "Olter"). To właśnie oni rzucili rękawicę zaśniedziałemu polskiemu jazzowi, stając się jedną z najważniejszych formacji lat 90.
Opowiadając o grupie Miłość, Filip Dzierżawski nie stawia młodym twórcom filmowego pomnika, ale kreśli portret grupy ludzi, których połączyła miłość do muzyki, a podzieliły różnice charakterów i wybór życiowych ścieżek.
Jego "Miłość" to przede wszystkim opowieść o muzyce jako języku porozumienia. Jest w filmie Dzierżawskiego piękna scena muzycznej próby. Po latach rozłąki członkowie zespołu spotykają się na w domu jednego z nich. Patrzą w nuty, zaczynają grać. Nagle Trzaska przerywa i prosi, żeby zagrać to wszystko bardziej żywiołowo, bez ugrzecznienia. Grają od nowa, a z czasem nuty ustępują miejsca improwizacji. Słuchają siebie wzajemnie, podążają za dźwiękami partnerów, zamiast odczytywać zapisany w nutach "tekst" zaczynają rozmawiać. Nagle ich muzyka ożywa. Jak na dłoni widać wtedy porozumienie ludzi, którzy kiedyś byli sobie bardzo bliscy, a którzy nawet po latach odnajdują wspólny język. Na koniec jazzowej galopady wszyscy patrzą na siebie uśmiechnięci, jakby młodsi. Tak dzieje się muzyka – mówi Filip Dzierżawski i przez moment pozwala widzom doświadczyć tej niezwykłej rzeczywistości.
"Ucho wewnętrzne"(2016 r.) – światy Mikołaja Trzaski
O tym, jak potoczyły się dalsze, muzyczne losy Mikołaja Trzaski, jednego z członków Miłości, opowiedzieli w 2016 roku Szymon Uliasz i Magdalena Gubała, młodzi krakowscy twórcy, którzy w "Uchu wewnętrznym" spróbowali dotknąć tajemnicy geniuszu Trzaski.
Ich film nie jest zwykłym biograficznym dokumentem, w którym gadające głowy opowiadają o swoich spotkaniach z głównym bohaterem, ale próbą wejścia z kamerą w proces rodzenia się muzyki. Uliasz i Gubała towarzyszą Trzasce w jednym z jego muzycznych projektów. Bardziej niż sama muzyka interesuje ich jej geneza. Wsłuchują się w wypowiedzi Trzaski, rejestrują jego rozmowy ze współpracownikami – Raphaelem Rogińskim i Andrzejem Stasiukiem, by zrozumieć relacje łączące Trzaskę z innymi ludźmi i światem. Ich film to opowieść o poszukiwaniu tożsamości i jej kształtowaniu się, o przyjaźni, śmierci i przemijaniu. Niezwykły, kontemplacyjny dokument nie tyle opowiada nam historię głównego bohatera, co pozwala na moment wejść w jego świat.
"15 stron świata" (2014 r.) – Eugeniusza Rudnika muzyka robotów
O tym, że muzyczny dokument może przekraczać gatunkowe granice i tworzyć nowy język opowiadania, przekonywała także Zuzanna Solakiewicz, reżyserka filmu "15 stron świata" wyprodukowanego przez Culture.pl.
W swym eksperymentalnym dokumencie przedstawiła postać Eugeniusza Rudnika, jednego z pierwszych realizatorów muzyki elektroakustycznej w Polsce, który stał się żywym symbolem Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia i człowiekiem, który zrewolucjonizował muzykę za pomocą taśmy magnetofonowej i pary nożyczek. Aby opowiedzieć o tak niezwykłym artyście i jego sztuce, Solankiewicz musiała znaleźć dla nich odpowiednią formę. Reżyserka wyjaśniała:
Zaczęłam zastanawiać się nad stworzeniem filmu będącego próbą interpretacji muzyki, a nie jej ilustracją. A gdyby tak zrobić film, w którym to dźwięk prowadziłby obraz? Mój film jest moją odpowiedzią na pytanie: jak pokazać dźwięk?'
W efekcie stworzyła film, który żyje w kilku wymiarach, a metaforyczne kadry połączone z niezwykłymi efektami dźwiękowymi i muzycznymi przenoszą widza w świat Eugeniusza Rudnika.
"Please Find – Henryk Mikołaj Górecki" (2012 r.)- pocztówki bez adresu
Gdy na początku lat 90. Henryk Mikołaj Górecki wraz z London Sinfonietta nagrał "Symfonię pieśni żałosnych", sam nie spodziewał się, jak wielki sukces odniesie to nagranie. Wkrótce jego utwory znalazły się na czołowych miejscach angielskich i amerykańskich lat przebojów muzyki poważnej. Doszło nawet do tego, że "Symfonia pieśni żałosnych" w jednym z amerykańskich stanów była najczęściej kupowanym albumem wśród… kierowców ciężarówek
Poruszeni muzyką Góreckiego ludzie z całego świata pisali listy do polskiego kompozytora. Nie znali jednak adresu, więc na kopercie pisali jedynie jego imię i nazwisko, nazwę kraju oraz adnotację dla poczty o treści "please find".
Właśnie te słowa stały się tytułem dokumentalnego portretu Henryka Mikołaja Góreckiego wyreżyserowanego przez Violettę Rotter-Kozera, dokumentalistkę z TVP Katowice.
W filmie starałam się dotknąć fenomenu uniwersalnej muzyki Henryka Mikołaja Góreckiego, nie wyjaśnić go, bo to tajemnica – podkreśla reżyserka.
O Góreckim i jego muzyce opowiadają reżyserce Peter Weir, Krzysztof Penderecki, Jan A.P. Kaczmarek, Wojciech Waglewski, David Zinman, Antoni Wit, muzycy zespołu Lamb i Kronos Quartet. Z ich wypowiedzi autorka składa obraz człowieka, który obsesyjnie powraca do tych problemu dzieciństwa, a w swych kolejnych utworach prowadzi rozmowy z wcześnie zmarłą matką. Bo film Rotter-Kozery pokazuje Góreckiego nie tylko jako mistrza i przewodnika dla innych artystów, ale też człowieka borykającego się z traumami przeszłości, traktującego muzykę jak formę zwierzenia.
Producentem filmu "Please Find – Henryk Mikołaj Górecki" Violetty Rotter-Kozery jest Culture.pl.
Źródła: "Polska Szkoła Dokumentu / Kazimierz Karabasz", Filmpolski.pl, materiały własne.