Kompozytorka, sound designerka, realizatorka dźwięku. W jej twórczości ważną rolę odgrywa relacja pomiędzy ciałem, jego ruchem i dźwiękiem, a także łączenie brzmień akustycznych z elektronicznymi.
Urodziła się w Ełku w 1995 roku, gdzie w wieku siedmiu lat rozpoczęła edukację muzyczną. Rodzice zapisali ją do klasy wiolonczeli. Ta decyzja zaważyła na karierze Słyż, nawet jeśli obecnie kompozytorka nie posiada w ogóle tego instrumentu.
Text
Trafiłam do klasy Moniki Łukawskiej, wybitnej nauczycielki, która uczyła mnie przez dwanaście lat i była moją mentorką, pomagała mi budować moją muzyczną wrażliwość. Zwracała ogromną uwagę nie tylko na techniczne aspekty gry, ale przede wszystkim nauczyła mnie, jak wkładać serce i pasję w najprostsze nawet utwory. Dbać o każdą nutę w każdej frazie. Często mawiała: "tam, gdzie kończy się technika, tam zaczyna się muzyka". To powiedzenie zostało we mnie na zawsze
Autor cytatu
– wspomina artystka.
Kompozytorka pamięta szkołę muzyczną jako miejsce, które pozwalało jej zapomnieć o świecie wokół. Wszystkie zajęcia odbywały się w godzinach popołudniowych, więc jako nastolatka opuszczała czasem zajęcia w szkole średniej i wymykała się do kompletnie pustego budynku. Wypożyczała klucz do jednej z ćwiczeniówek i spędzała długie godziny, grając w samotności.
Po ukończeniu szkoły muzycznej Słyż rozpoczęła studia w Poznaniu. Zanim jednak trafiła w poczet studentek Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego rozpoczęła studia uniwersyteckie z zakresu reżyserii dźwięku:
Text
Jestem przekonana, że te studia pomogły mi ukształtować świadomość i wrażliwość na jakość dźwięku, ale też pomogły mi zrozumieć, co należy robić, by tę jakość uzyskać. Jak tworzyć nagrania instrumentów akustycznych i elektronicznych, jak przetwarzać te nagrania, jak je miksować, itd. Moja muzyka na pewno nie brzmiałaby tak, jak brzmi dziś, gdyby nie studia reżyserskie.
Już po pierwszym roku studiów z reżyserii dźwięku Słyż rozpoczęła naukę na wydziale kompozytorskim poznańskiej Akademii Muzycznej. To właśnie tam rozwinęła się jej fascynacja muzyką elektroniczną i elektroakustyczną. Jak podkreśla, współczesna kompozytorka powinna umieć używać wszystkich dostępnych jej środków. Dlatego też w swoich kompozycjach Słyż chętnie sięga zarówno po instrumenty akustyczne, jak i elektroniczne. "Bardzo dużo czerpię z tego połączenia i nawet jeśli pracuję z samą elektroniką, to staram się uzyskiwać równie bogate brzmienie" – tłumaczyła kompozytorka w wywiadzie udzielonym portalowi "Nowa Muzyka".
W Poznaniu Słyż prowadziła również ożywioną współpracę z wydziałem animacji Uniwersytetu Artystycznego. Choć praca przy filmach realizowanych w ramach dyplomów przyszłych absolwentów narzucała pewne ograniczenia, pomogła kompozytorce badać relacje pomiędzy dźwiękiem a obrazem. Artystka wspomina tamte doświadczenia w wywiadzie, którego udzieliła magazynowi "Glissando":
Text
Przełomowy projekt, czyli "Szkice o cielesności" (2019) Ady Jaworskiej, został stworzony z myślą o przestrzeni, obraz wyświetlano np. na wiszących tkaninach. Praca nad tą instalacją okazała się bardziej wartka – przesyłałyśmy sobie nawzajem ukończone fragmenty, które wspólnie montowałyśmy.
Tu i tu
Na trzecim roku kompozycji Aleksandra Słyż wzięła udział w programie Erasmus+, w ramach którego wyjechała do Sztokholmu, by studiować na Royal College of Music. Jednym z powodów wybrania szwedzkiej uczelni były rekomendacje poznańskich pedagogów. Dopiero na miejscu ówczesna studentka zdała sobie sprawę, jak bardzo ten wybór zgrał się jej estetycznymi preferencjami:
Nie znałam za dobrze tamtejszej sceny muzycznej. Trochę orientowałam się w tym, jak wygląda historia muzyki elektronicznej w Szwecji, ale była to wiedza bardzo elementarna. Wszystko zaczęłam odkrywać, kiedy już się tam przeniosłam. To samo dotyczy muzyki drone’owej, w której absolutnie się zakochałam, uczestnicząc w sztokholmskich koncertach w Fylkingen, Audioramie czy koncertach rezydentów EMS.
Wspomniane muzyczne odkrycia, a także nauka pod okiem kompozytora Henrika Friska sprawiły, że Słyż bardzo szybko podjęła decyzję, że jej pobyt w Sztokholmie nie zakończy się na etapie studenckiej wymiany. Zanim jednak aplikowała w Szwecji na studia magisterskie z kompozycji elektroakustycznej, rozpoczęła studia magisterskie z kompozycji klasycznej w Poznaniu.
Text
Nie umiem nie kończyć rzeczy. Zresztą, nigdy nie chciałam. Wydaje mi się, że studia na każdej z trzech uczelni dały mi bardzo wiele. Jakimś cudem i absolutnym rzutem na taśmę udało mi się zdobyć pieniądze na to, by móc mieszkać w obu krajach na raz i przez rok studiować jednocześnie i tu, i tu
Autor cytatu
– tłumaczy kompozytorka.
Tę podwójność można potraktować jako metaforę kompozytorskiej ścieżki Słyż, która od początku funkcjonuje zarówno w środowisku akademickim, jak i poza tym światem. Z jednej strony już jeden z jej wcześniejszych utworów– "Glossy" na kontrabas i warstwę elektroniczną otrzymał wyróżnienie na XIV Konkursie Kompozytorskim im. Tadeusza Ochlewskiego organizowanym przez PWM. Z drugiej, kolejne wydawnictwa Słyż trafiają do słuchaczy i krytyków o zapleczu innym niż akademickie, a w ich recenzjach jako punkt odniesienia pojawiają się takie nazwiska jak Kali Malone, Holly Herndon czy Ellen Arkbro. Wzorcowym przykładem takiego dualizmu jest wydana w 2020 roku kaseta "Human Glory". Znalazło się na niej sześć utworów, z których trzy są utrzymane w estetyce syntezatorowej muzyki drone’owej, a trzy powstały w wyniku pracy z sensorami ruchu. Z jednej strony niemal statyczne, powoli nawarstwiające się kompozycje, z drugiej eksperymenty mogące kojarzyć się z estetyką glitchowej elektroniki. W artykule poświęconym twórczości kompozytorki Jan Topolski pisał na łamach "Dwutygodnika": "Słyż proponuje na albumie osobliwą dramaturgię: pomiędzy czasem ściśniętym a rozciągniętym, fizycznością a duchowością, urywkami sztucznej inteligencji a medytacjami głębokiego słuchania. Wystawia naszą percepcję na ciężką próbę, pięć razy radykalnie zmieniając tempo i ostrość".
W ruchu
Ruch i jego sonifikacja to zagadnienia, które interesowały kompozytorkę od dłuższego czasu. Formy takie jak performans czy taniec, a także – szerzej – wizualne przedstawienia muzyki znajdowały się w centrum uwagi Słyż. Świadczą o tym utwory takie jak "SYNESTE7JA.1", przygotowanym wraz z tancerzami Anną Kamińską i Patrykiem Durskim, czy "Under/Water" – podczas premiery której warstwę performatywną wykonała sama kompozytorka.
Text
Niezwykle fascynuje mnie zależność ruchu i dźwięku, to że kreujemy ruch naszego ciała bardzo intuicyjnie i że "dobrze" zsonifikowane dane tak naturalnie stają się spójną częścią ruchu Z drugiej strony nasze ciało jest z nami od zawsze i na zawsze, każdy gest, czy ten świadomy, czy ten nieświadomy przychodzi nam z łatwością, jak i z łatwością "odczuwamy" ułożenie naszego ciała w przestrzeni dzięki zmysłowi kinestezji, zwanej też propriocepcją. I co chyba najważniejsze – praca, w której odbiorca używa zarówno zmysłu wzroku, słuchu i kinestezji jest niezwykle silnym, intensywnym doświadczeniem, kompletnie innym od tego, w którym wyłącznie widzimy czy słuchamy
Autor cytatu
– tłumaczy Słyż.
Przy okazji kompozytorka przestrzega, że w tym procesie łatwo jest popaść w "popisowość" samego zjawiska, lub zbytnią dosłowność (ręka podnoszona w górę – wyższy dźwięk). Za sprawą narzędzi, technologii nie można stracić z pola widzenia głównego celu, którym jest niezmiennie tworzenie spójnej, sensownej, pięknej kompozycji.
W 2022 roku ukazał się elektroakustyczny album "A Vibrant Touch", na którym drone’om generowanym przez syntezator modularny towarzyszy kameralny kwartet. "Od «Healing» po monstrualny wręcz, 25-minutowy «Softness, Flashes, Floating Rage» mamy wrażenie obcowania z utworami wypadającymi brzmieniowo świetnie, a jeszcze lepiej – pod względem dyscypliny" – pisał w recenzji na blogu "Polifonia" Bartek Chaciński. Sama kompozytorka pytana o emocje, jakie towarzyszą jej dziś, kiedy komponuje na wiolonczelę, przyznaje, że to jest to wciąż instrument niezwykle jej bliski i że nie wyklucza, ze kiedyś znów sama pojawi się z nim na scenie.
W 2023 roku w Studio Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego doszło do premiery utworu "And the Sun Stood Still" skomponowanego wspólnie przez Aleksandrę Słyż i Teoniki Rożynek. Twórczynie połączyły w nim instrumenty elektroniczne i trio instrumentów dętych, zwracając przy tym dużą uwagę na sound design. Utwór – w rozszerzonym składzie – zostanie zaprezentowany także podczas krakowskiego festiwalu Unsound w październiku 2023 r.
O pozycji Słyż świadczy fakt, że niełatwo w 2023 roku wybrać się na festiwal muzyki nowej bądź eksperymentalnej i nie trafić na jej kompozycje. Jej utwory trafiły do programów Sanatorium Dźwięku ("Music fot The Orchestra of Futurist Noise Intoners & Electronics" wraz z Gerardem Lebikiem), Sacrum Profanum ("Pure Voices" z Sinfoniettą Cracovią) i Warszawskiej Jesieni (w ramach cyklu Warszawska Jesień Klubowo).