"Otwieramy żelazną kurtynę"
Premierowy występ uczynił z grupy amatorów zawodowców. Jeszcze nie byli tak doskonali technicznie jak dziś, ale mieli charakter. Antropolog kultury, autor wielu prac poświęconych sztuce ludowej Aleksander Jackowski pisał:
Sygietyński miał swoją koncepcję folkloru. […] wydobywał przede wszystkim czysty, krystaliczny liryzm dziewczęcej pieśni i werwę, wręcz orgiastyczną witalność, cechującą cwał krakowiaka czy wir par krążących w oberkowym zapamiętaniu. Nie był oczywiście pierwszym, który tak patrzył na folklor. Przed nim był Chopin, i on to w "Mazurkach" czy "Scherzach" pokazał zadumę czy liryzm oraz kontrastujące z tym partie burzliwe, gwałtowne, dramatyczne.
Wygrały szlachetność, różnorodność i świeżość. Po podboju polskich serc przyszedł czas na widzów zagranicznych. Najpierw entuzjastyczne przyjęcie w ZSRR, NRD (1951) i kilku innych państwach za wschodnią granicą, potem Francja (1954) i reszta świata. Po występie w Paryżu Zimińska zanotowała:
Pierwsi otwieraliśmy wtedy tak zwaną »żelazną kurtynę«. […] Przed spektaklem poszliśmy do kawiarni. Wychodzimy. A tu ogonek przed tym Palais de Chaillot. Po bilety na "Mazowsze".
Publiczność była serdeczna, ale wymagająca. Ta polska bardziej krytyczna, gdyż mogła skonfrontować "Mazowsze" z innymi rodzimymi zespołami ludowymi. Narzekała np. na nadmiar elementów baletowych w tańcu. Oczekiwała pieśni, które znała z domu lub z radia. I to nie tylko z Mazowsza, lecz także z pozostałych części kraju: z Podhala, Śląska, Kaszub czy Warmii. Stopniowo włączano te regiony do repertuaru (do dziś opracowano ponad 40 regionów).
Z kolei dla zagranicznej widowni występ "Mazowsza" był często pierwszym kontaktem z polską kulturą. Większe zainteresowanie z reguły wzbudzały taniec i barwa kostiumów. Fragment recenzji z "Les Lettres Françaises" (1954) brzmi:
Ukazują się nam w strojach ludowych, których bogactwo tworzy doskonale zharmonizowaną całość. […] Oklaskom nie było końca. Większość tańców musieli bisować. […] Tancerze odznaczają się lekkością i siłą. Kręgi taneczne rozwijają się i splatają z niezrównaną płynnością. Nie ulega wątpliwości, że dane nam było zobaczyć szczyty sztuki ludowej.
Szwajcarska "Gazette de Lausanne" (1958): "Chłopcy nie tańczą – unoszą się i wirują w powietrzu. Dziewczęta fruwają". (Dodajmy, że ubrania są ciężkie, strój łowicki waży nawet 14 kg).
Jednak nie zawsze taniec był na pierwszym miejscu. Piosenki powolne, liryczne podobały się w Egipcie, Syrii i Libanie. Bardzo dobrze śpiew przyjęła publiczność japońska. Jackowski przypomniał, że gdy "Mazowsze" opuszczało zakłady elektryczne Toshiba w Yokohamie, 1400-osobowy chór wykonał po polsku piosenkę "Szła dziewieczka do laseczka".
Aby więc osiągnąć sukces nie tylko artystyczny, lecz także komercyjny (i propagandowy), należało dostosować repertuar do odbiorcy: więcej tańca, energii, zwrotów akcji. Po śmierci Sygietyńskiego w 1955 roku godnie zastąpiła go żona (do 1997). To Zimińska nadała dzisiejszy kształt "Mazowszu" – zmieniła występ zespołu pieśni i tańca w spektakularne widowisko. Autentyczną tradycję ludową poddała subtelnej, scenicznej stylizacji. Dbała o to, by nawiązać dialog z zagranicznym widzem, włączając do programu piosenkę z kraju goszczącego muzyków (w języku oryginalnym).