Opowieść będąca niejako spowiedzią artysty zawiera wiele wątków autobiograficznych, chociaż dawkowanych w nieznanych ilościach. Czasem mamy wrażenie, że wyruszamy w podróż z tłumaczem Achmatowej i twórcą "Baby Jagi na deskorolce", zwłaszcza gdy czytamy, że:
W pewnym momencie postanowił wyjaśnić swojemu dobroczyńcy, jaki to zaszczyt go spotkał, że wiezie żywego poetę, który już w liceum tłumaczył z rosyjskiego na polski wiersze ichniego wieszcza Tarasa Szewczenki.
Trzecioosobowa narracja każe jednak zachować czujność i nie utożsamiać każdego zapisanego zdania z rzeczywistością. Dmitroca odsłania przed czytelnikiem kilka faktów ze swojego życia, które można łatwo zweryfikować, po czym niepostrzeżenie romansuje ze zmyślonymi zdarzeniami, charakteryzującymi się wysokim stopniem prawdopodobieństwa. Tak jak trudno rozdzielić wypowiedzi bohaterów od opowieści narratora, tak nie sposób odsączyć prawdę od fikcji.
Wciągnięci w tę grę oglądamy migawki z życia wagabundy dorastającego w PRL-owskiej rzeczywistości, a później mierzącego się z wyzwaniami kapitalizmu. W "Ostatniej okazji" mamy więc nie tylko podróż bohatera, lecz także podążamy drogą polityczno-gospodarczą kraju. Nie oczekujmy smaczków z literackiego światka – Dmitroca stawia przede wszystkim na prywatną wędrówkę do przeszłości. Śledzimy więc myśli bohatera, jego pierwsze miłości, prace, rozczarowania, (nie)wykorzystane okazje. Wszystko, co dzieje się w umyśle i duszy najpierw chłopca, a potem mężczyzny. Więcej tu gorzkiej ironii niż powodów do radości. Ktoś zwraca się do naszego bohatera:
Wydumałeś sobie tę swoją wiejską samotnię, ale nie pomyślałeś, że na wsi też trzeba z czegoś żyć. Z literatury, Krzychu, nie wyżyjesz, mówiłem ci to setki razy. Ty nie jesteś Lem. Potrzebny ci jest etat, który zabezpieczy byt rodzinie, a po pracy będziesz mógł sobie cierpieć za miliony, których nigdy nie będziesz miał, spointował kąśliwie. […] A poza tym miałbyś emeryturę, e-me-ry-tu-rę, powtórzył, sylabizując, przecież wiecznie nie będziemy młodzi. Chcesz skończyć w przytułku jak Norwid?