Ziemowit Szczerek w "Siódemce" po raz kolejny sięga po motyw drogi i podróży. Nie jest to jednak dziennikarstwo w stylu gonzo, jak w wypadku "Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian", a po bożemu napisana powieść, choć sporo w niej motywów okultystyczno-demonologicznych.
Jej główny bohater pracuje w portalu internetowym Światpol.pl , gdzie redaguje stronę główną i odpowiedzialny jest za wymyślanie chwytliwych tytułów, które się będą dobrze klikać. Czasem, żeby jak mówi "nie zgłupieć", pisze felietony o Europie Środkowo-Wschodniej, w której się specjalizuje. Jest 1 listopada, na zakorkowanych drogach trwa "Akcja Znicz", a on musi dojechać na pilne spotkanie z Krakowa do Warszawy. Podróż ta okazuje się nie lada wyzwaniem. Na swojej drodze bohater spotyka całą galerię osobliwości współczesnej Polski: kuców-korwinistów zaczytujących się Sapkowskim i słuchających Sabatonu, powiatowych oligarchów z nieodłącznym wąsem, dresiarzy, hipsterów podgolonych à la Wehrmacht, wreszcie typowych marcinów i januszy. Są też ożywieni zmyśleni przyjaciele z dzieciństwa, wizje i halucynacje, nieczyste siły, teorie spiskowe i poczet królów Polski w wersji zombie. Wszystko to wśród licznych odwołań do popkultury, przede wszystkim amerykańskiego kina drogi lat siedemdziesiątych.
Pomimo nagromadzenia wątków fantastycznych "Siódemka" jest mocno osadzona w polskiej rzeczywistości. Szczerek opisuje tu "Polskę najpolstszą", czyli przestrzeń skupioną wokół drogi krajowej E7 na odcinku Kraków – Warszawa.
Siódemka, Siódemka, myślisz, szós polskich królowa, droga, która jest kręgosłupem polskiego państwa, Polski wiślanej, bo ta odrzana to zupełnie inna historia. (…) Siódemka to polskie centrum, a reszta to peryferia, choć sama Siódemka to peryferium do kwadratu, hej, Siódemka, Siódemka.
Ta podróż staje się dla autora przyczynkiem do rozważań nad polską tożsamością i mentalnością, nad narodową mitologią, miejscem Polski w Europie i etnicznymi stereotypami. To też na swój sposób opowieść o transformacji i o heroicznej walce Polaków o mieszkanie w jednym z "normalnych" krajów, skazanej jednak na porażkę, gdyż jak zauważa:
W każdym normalnym kraju, od tego zacznijmy, nie używa się zwrotu "w każdym normalnym kraju". Polska, kraj, który nigdy siebie nie zaakceptuje, ale nie dlatego, że ma takie wysokie wymagania, tylko dlatego, że nie jest tym, kim chciałby być, czyli każdym normalnym krajem. Każdym innym. Kraj, którego obywatele albo z niego szydzą i go nienawidzą, albo wzbudzają w sobie chorą do niego obsesję i na niego chorują — a tak w żadnym normalnym kraju nie ma.
Oczywiście wszystko to jest opowiedziane mocnym językiem i podlane turpistycznym sosem. Szczerek, tak jak Filip Springer w swoim reportażu "Wanna z kolumnadą", stawia fundamentalne pytanie: "Dlaczego przestrzeń publiczna w Polsce nie może być ładna?". Po próbę rozwiązania tej zagadki odsyłam do lektury, a tymczasem prezentuję krótki przewodnik po architektonicznych osobliwościach i perłach "polskiej szkoły dizajnu", które autor określił mianem "siedmiu cudów Siódemki".
Graffiti z Bitwą pod Wiedniem
Przejeżdżałeś właśnie pod mostem kolejowym, na którym grafficiarze wymalowali wiktorię wiedeńską i króla Jana. Bardzo ci się to podobało: bitwa pod Wiedniem na betonowym, obrzydliwym wiadukcisku obwieszonym reklamami jakiegoś HOCKI-KLOCKI HAMULCOWE SPÓŁKA Z O.O., jakiejś AGENCJI OCHRONY TEMUDŻYN, jakichś parkietów dębowych BARTEK THE OAK (reklamowanych, nie bardzo wiadomo czemu, przez babę z wielkimi cycami, a każdy z tych cyców zasłonięty był wpejstowanym w fotoszopie zdjęciem dębu Bartek), reklamowych płacht z dramatycznymi wezwaniami GRUZ PRZYJMĘ I ZESPAWAM WSZYSTKO.
Król Jan wyrastał wprost z niestrzyżonego trawska, zarastały mu twarz krzory rosnące na nasypie kolejowym, a tych krzorów nikt nie przycinał i o nie nie dbał, bo jesteśmy w Polsce, a nie w jakichś Niemczech, bo Polacy mają, kurwa, ciekawsze i ważniejsze rzeczy do roboty, niż przycinać krzaki, (...), co za dureń by krzoki przycinał, jak tu się tematy świata roztrząsa, jak tu się przy wódce co sobota świat ratuje, jak tu się spawa wszechświat i przyjmuje gruz (…).
Staropolskie Zamczysko Warowne