W synkretycznym splocie łączą się więc w "Wampirze" najróżniejsze duchowe remedia na poczucie kryzysu: seanse spirytystyczne, hinduizm, buddyzm, teozofia, wreszcie satanizm. Rytuał w podziemnej grocie na obrzeżach Londynu z udziałem samego Bafometa, łączący w sobie elementy antycznych dionizyjskich misteriów i czarnej mszy, stanowi punkt kulminacyjny powieści, choć sam Zenon, jak pisała Ewa Piasecka, "staje się nie tyle wyznawcą Szatana, ile wyznawcą jego kapłanki". Sam Bafomet przypomina tu po części miltonowskiego Szatana, smutnego i niepokornego, staje się patronem buntowników, gromadzącym w swoim orszaku pokonanych bogów dawnych, zapomnianych religii. W opisie satanistycznego rytuału Reymont wprowadza także motyw dość obrazoburczy, wywracający na nice symbolikę z biblijnej Apokalipsy: tutaj baranek, reprezentujący Chrystusa, nie zwycięża Bestii, a wręcz przeciwnie – zostaje zarżnięty i rzucony na pożarcie panterze.
Choć dziś "Wampir" uważany jest za zdecydowanie drugorzędne dzieło w dorobku pisarza, w momencie premiery budził dość zgodny entuzjazm krytyki. Antoni Mazanowski uznał powieść za jedno z najbardziej udanych dzieł Reymonta, a wszechstronność autora doceniał także Henryk Galle. W odróżnieniu od utrzymanych w naturalistycznej konwencji dzieł pisarza "Wampir" jednak bez wątpienia szybko zestarzał się na poziomie językowym, a z biegiem lat jego recepcja stała się o wiele chłodniejsza. Barbara Kocówna stwierdziła wręcz, że "«Wampir» stał się zapowiedzią schodzenia dróg pisarskich na manowce".
Dostrzegano jednak również przebijające spod młodopolskiej stylizacji elementy, które można by uznać za prekursorskie wobec XX-wiecznej powieści psychologicznej czy surrealistycznych zainteresowań oniryzmem. Jerzy Krzyżanowski pisał: "Reymont wyruszył na badanie nieznanych terytoriów w psychice ludzkiej. Zwracając swe zainteresowanie ku psychologii i patologii, wskazał on nowe drogi wielu współczesnym pisarzom". Podobnie Danuta Knysz-Tomaszewska zauważała, że choć "nie jest to jeszcze automatyczne pisanie, które postulować będą surrealiści, zafascynowani techniką sennych obrazów, [...] epicka narracja […] ulega rozsadzeniu". Joanna Majewska, porównując "Wampira" do "Là-bas" Jorisa-Karla Huysmansa, podkreślała, że Reymont nie dystansuje się od akcji, zaciera granice między jawą a ułudą i oddaje własne doświadczenia, w odróżnieniu od francuskiego pisarza, który sięgając po tematy okultystyczne, pozostaje naturalistą podchodzącym do tematu metodycznie, badającym skrupulatnie źródła i tworzącym uporządkowany obraz, a którego bohater "o tym, co nadprzyrodzone, tylko mówi i słyszy, osobiście nigdy nie doświadczając niesamowitej, ciemnej strony istnienia". Choć na wielu poziomach archaiczny, "Wampir" pozostaje więc nie tylko interesującym dokumentem nastrojów schyłku belle époque i bogatym materiałem quasi-autobiograficznym, ale i świadectwem literackich poszukiwań noblisty, przypominającym o tym, że błędem jest upraszczające widzenie w Reymoncie tylko pisarza naturalistycznego.