Początkowo Kantorowi towarzyszą na scenie jedynie Właściciel knajpy czyszczący kawiarniane stoliki, Dziwka Bosa, która myje podłogę oraz drzemiący Ksiądz z Wielopola.
Po pewnym czasie na scenę wdzierają się postaci – widma z poprzednich spektakli Kantora. Przepychają się i komentują obecność tego, który kiedyś powołał ich do scenicznego życia.
W wywiadzie z Ewą Gil-Kołakowską w 1987 roku artysta przyznał:
"Życie jest wystarczającym materiałem do robienia teatru. Doszedłem do tego dość późno, ale jestem przekonany, że sztuce teatru niepotrzebna jest literatura".
"Nigdy tu już nie powrócę" jest kolażem wspomnień – scen, postaci i użytych niegdyś w teatrze Kantora rekwizytów. Aktorzy ustawiają ławki (które nie mają już nic wspólnego z "Umarłą klasą", stając się czymś na kształt poczekalni), a w trakcie spektaklu zmieniają role, by móc przywołać wojenną realizację Kantora dramatu Wyspiańskiego "Powrót Odysa".
Wspomnienia związane z teatrem przeplatają się z wątkami osobistymi. To głos Kantora zawiadamia o śmierci Ojca, który zginął w Oświęcimiu (gra go manekin przytwierdzony do pręgierza).
Kilkakrotnie rozbrzmiewa pieśń śpiewana przez idących do gazu "Ani maamin", której melodię podejmuje Dziwka Bosa. To jej przypada też rola uwolnienia aktorów spod czarnego całunu – "Wielkiego Ambalażu XX wieku" w jednej z finalnych scen.
Podczas pierwszych prób Kantorowi towarzyszył papierowy "Biały ambalaż", opakowanie o zarysach ludzkiej postaci. W wersji premierowej spektaklu obiekt nie został wykorzystany, pojawiła się zamiast niego trumna. Po kilkunastu przedstawieniach trumnę zastąpiła aktorka w brudnym, poszarpanym welonie i przylegającym do ciała kombinezonie. "Ona" (tak nazywała się postać) przypominająca martwą Pannę Młodą siedziała w czasie spektaklu nieruchomo przy stoliku artysty. Ważnym momentem były jej zaślubiny z manekinem Kantora. Oszalałego, tańczącego tango Księdza, musiał podczas tej ceremonii zastąpić Właściciel knajpy, zamiast stuły używając ścierki.