W przełożeniu na stosunki ludzkie nie oznacza to wcale, że wyłącznie dzieci o dostatecznej bezczelności, krzepie fizycznej czy tupecie rokują nadzieje przywódcze, co mogłoby wynikać z obejścia niektórych polityków u steru władzy. Niekoniecznie. Ważne jest, żeby dziecku dopomóc w zdobyciu pierwszego, drugiego, trzeciego sukcesu – w konkursie recytatorskim, matematycznym czy w zawodach na boisku – a zwycięstwo zrobi z niego pewnego siebie człowieka.
Z kart książki "O zwierzętach i przyrodzie" wyczytać można nie tylko to, co jej autorka sama robiła dla naszych braci mniejszych, ale także czego spodziewa się po nas. Podsuwa czytelnikom proste rady, na przykład, żeby w upalne lato nie pozostawiali ptaków bez dostępu do wody. Postuluje rozpowszechnianie "pięknej mody na ustawianie wodopojów. Niech powstają wszędzie, gdzie tylko się da: na gruntach prywatnych, w miejskich parkach, na skwerach, przed siedzibami firm".
Potencjał przyrostu naturalnego ptaków czy ssaków warunkuje głównie klimat i zagrożenia zewnętrzne. Dlatego pewne siebie, zdrowe gatunki mogą sobie pozwolić na jedno, dwoje dzieci. Gatunki narażone na straty zimowe, na przykład drobne ptaszki zwane raniuszkami, muszą mieć po ok. tuzinie przychówku, z których, niestety, tylko część przeżyje.
Wiadomo wszystkim, że każde stworzenie wyraża się w swoim języku, w czym najaktywniejsze wydają się skrzydlate. Mało kto jednak posiada na tyle muzyczne ucho, żeby w obrębie jednego gatunku wychwycić subtelne regionalne różnice. Na przykład Wilga, zupełnie inaczej wyraża się w okolicach Krakowa, wydając dźwięki: "zofija-zofija", a całkiem odmiennie jej krewniaczka z Białowieży, oznajmiająca "pietia gawarił".