Anarchistyczna formuła dramatów Pakuły, zdecydowanie odrzucająca tradycyjne schematy gatunku - których wewnętrzna dynamika, co uwidaczniają najlepiej w dialogi, przypomina nieco agresywność, humor i niepokój z twórczości Eugène’a Ionesco - nie jest jednak absurdem dla samego absurdu. Wyraźnie podejmowana jest w tych sztukach problematyka społeczna, polityczna i egzystencjalna, choć z powodu wszędzie wyczuwalnej ironii i spiętrzenia fragmentów umyślnie pozbawionych sensu nie jest do końca jasne, który pogląd przyjmuje i proponuje ich autor. Wydaje się, że centralnym paradoksem, wokół którego grawituje dramaturg, jest paradoks nadmiaru i natłoku, który uwidacznia pustkę i brak. Zbiór "Panoptikos" przepełnia nerwowe napięcie, fundamentalne cywilizacyjne niezadowolenie, może frustracja, która przebija się przez czarny humor autora.
Styl, pozbawiony znaków interpunkcyjnych, jakby z rozmysłem literacko niedbały, podkreśla atmosferę chaotyczności i duchowego bałaganu. Dialogi, nawet te o ideach Borgesa, przepełnia rynsztokowa wulgarność. Oto przykład ze sztuki "Mój niepokój ma przy sobie broń", w którym Guliwer Pakuły, łaknący podróży i świata tak samo jak Guliwer Swifta, odwiedza wyspę, na której znajduje się niejakie "archiwum": jest to miejsce wiedzy zamieszkiwane przez sceptyczne renifery, siedzące przed komputerami i odbywające wędrówki (wyłącznie) wyobrażeniowe.
RENIFER ARVO
Tyle tych podróży przecież już odbyto. Stachurowskich rimbaudowskich poetyckich i niepoetyckich wszyscy już wszędzie dotarli w swoich najbardziej realnych podróżach. Dalsze podróżowanie nie ma już większego sensu. Wszystko można znaleźć w archiwum.
GULIWER
Czyli gdzie?
RENIFER ARVO
W dupie.
GULIWER
Aha. No tak. Faktycznie. Chodzi ci o bibliotekę świata tak? O internet i tak dalej? Czyli że w ogóle nie warto wychodzić z biblioteki tak? Wszyscy żyjemy w labiryncie kultury bla bla bla czy coś w tym stylu tak?
RENIFER ARVO
Spierdalaj już. Chcę mieć tu swoją zwykłą ciszę.
(str. 33-34)
Niewykluczone, że ta wulgarność sprawia największy kłopot w odbiorze utworów Pakuły. Metoda swobodnego mieszania języków, języka wysokiego i niskiego (czy też najniższego) w tym przypadku nie działa: pozbawiona jest artystycznie przekonującego obrazoburstwa, jakiegokolwiek wdzięku, a przede wszystkim na ogół nie bawi. Celowo wybrałem powyższy przykład, bo wyjątkowo blado wypada na tle "parodiowanego" tekstu Swifta – klasyka, który będąc stylistą wielkiej elegancji i lekkości, potrafił był jednocześnie uznany przez André Bretona i innych francuskich surrealistów za ojca czarnego humoru.
Wyobraźnia Pakuły i światy, z których czerpie, aby stworzyć własne, zdradzają jego przynależność do określonego pokolenia; widać to szczególnie po postaciach i przedmiotach, które pojawiają się w jego utworach. Kto jeszcze pamięta, co to jest Commodore i co kiedyś dla wielu znaczył?
Dlatego, biorąc pod uwagę powyższe, Mateusz Pakuła znajdzie swoich czytelników przede wszystkim wśród tych, którzy urodzili się w latach siedemdziesiątych lub osiemdziesiątych; tych, którzy odczuwają swego rodzaju prze-bodźcowanie i cywilizacyjne zblazowanie, jakie zaciera większe różnice między Bryanem Adamsem a Fernando Pessoą; tych, których nie odstręcza językowa napastliwość, bo tak do niej przywykli i nie dają wiary w języki wyższe; tych, którzy wiele zobaczyli, usłyszeli i przeczytali, ale w gruncie rzeczy niewiele wiedzą, a to, że nie wiedzą, wprowadza ich w stan niepokoju.
Autor: Tomasz Wiśniewski
Mateusz Pakuła – "PANOTPIKOS"
Wydawnictwo Lokator, Kraków 2015
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka, ze skrzydełkami
Wydanie pierwsze
ISBN: 978-83-63056-23-0