#film
Obsypany nagrodami podczas 44. FPFF w Gdyni obraz Macieja Pieprzycy to próba połączenia kina autorskiego z klasyczną biografią. Niestety, nieudana. Filmowa historia Mietka Kosza razi pretensjonalnością, a twórcy zamiast na dramaturgię stawiają na emocjonalny szantaż.
W ostatnich latach Maciej Pieprzyca wyrósł na jednego z najbardziej cenionych polskich reżyserów. Stał się synonimem artystycznej jakości, którą potwierdzały gdyńskie nagrody za "Chce się żyć" i "Jestem mordercą", ale też gwarantem kasowego sukcesu. Jego kolejne obrazy przyciągały do kin sporą publiczność, a za ich popularnością stał nie tylko dobry marketing, ale i poczta pantoflowa, czyli uznanie widzów.
"Ikar. Legenda Mietka Kosza" potwierdza, że Pieprzyca odnalazł klucz do serc polskiej publiczności – podczas 44. Festiwalu w Gdyni jego film otrzymał nagrodę dla najdłużej oklaskiwanego obrazu, także Srebrne Lwy oraz pięć innych wyróżnień. Wydawać by się więc mogło, że mamy do czynienia z dziełem spełnionym. Tymczasem "Ikar…" przynosi rozczarowanie.
Anatomia Sceny - Paweł Dyllus o "Chce się żyć" [wideo]
Ikar. Legenda Mietka Kosza - TEASER
Pieprzyca podejmuje tu bowiem śmiały, choć nieudany eksperyment. Opowiadając historię Mietka Kosza, wybitnego pianisty jazzowego, który swoją karierę rozwijał głównie w latach 60., reżyser nadaje swemu filmowi strukturę utworu jazzowego. Zamiast przyczynowo-skutkowego ciągu zdarzeń obserwujemy nakładające się na siebie retrospekcje, impresje, elipsy i subiektywne ujęcia opisujące sposób postrzegania świata. Pieprzyca przenosi widza między różnymi okresami życia bohatera. Poznajemy jego dzieciństwo w chłopskiej rodzinie, obserwujemy początki jego choroby, czas spędzony w ośrodku dla ociemniałych w podwarszawskich Laskach oraz początki muzycznej kariery.
Ten strukturalny zabieg, choć śmiały, nie przynosi sukcesu. Utrudnia bowiem identyfikację z bohaterem, a przede wszystkim – zrozumienie, jaki jest jego cel i jakie przeszkody musi pokonywać filmowy jazzman, by ów cel osiągnąć. Bohater "Ikara" jawi się jako postać rzucana przez życiowe przypływy i odpływy, ale nie zmierzająca w konkretnym kierunku. Trudno jest jej kibicować. Bo zamiast przekonać nas do swojej postaci i pokazać jej wyjątkowość, reżyser odwołuje się do współczucia, skupiając całą uwagę na pokazaniu niepełnosprawności głównego bohatera.
Pieprzyca pokazuje człowieka zniewolonego przez własne kalectwo. Mietek Kosz w interpretacji Dawida Ogrodnika budzi współczucie, ale nie sympatię. Nieśmiały młodzieniec, który z czasem przekonuje się o swoim talencie, okazuje się tu swoim największym wrogiem. To on odtrąca pomocne dłonie wyciągane do niego przez bliskich, to on topi samotność w alkoholu i nie potrafi dorosnąć, by uwolnić się od obciążeń przeszłości.
standardowy [760 px]
Dawid Ogrodnik w filmie "Ikar. Legenda Mietka Kosza", Next Film, reżyseria: Maciej Pieprzyca, 2019, fot. RE Studio
ikar._legenda_mietka_kosza.jpg
Dawid Ogrodnik w roli Kosza jest neurotyczny, zamknięty w sobie, spięty, jakby w każdej chwili chciał być gotowy na przyjęcie ciosu. Aktor klei swoją postać ze środków, które wykorzystywał już w "Chce się żyć" i "Ostatniej rodzinie". Jego bohatera w równej mierze definiuje ogromny talent co autystyczne zakleszczenie i fizyczne ograniczenie wynikające z choroby. Dla fanów Ogrodnika rola Mietka Kosza może się wydać powtórką z rozrywki, nie zmienia to jednak faktu, że młody aktor tworzy spójną i wyrazistą kreację, a nagroda, którą otrzymał podczas 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni dla nikogo nie była wielkim zaskoczeniem.
Festiwalowy sukces "Ikara" miał zresztą wielu ojców: twórców kostiumów, charakteryzacji czy zdjęć. Spośród nich na szczególną uwagę zasługuje jeden artysta – Leszek Możdżer, autor muzyki, bez którego "Ikar" wyglądałby zupełnie inaczej. Pieprzyca bowiem buduje swoją opowieść na muzyce: nie tylko na oryginalnej ścieżce dźwiękowej, ale przede wszystkim – na interpretacjach muzyki granej przez Mietka Kosza, którą na potrzeby filmu opracował właśnie Leszek Możdżer. Stworzona przez niego muzyka nadaje tempo i rytm tej opowieści, charakteryzuje bohaterów i podpowiada emocje.
Szkoda jedynie, że z czasem bierze ona górę nad dramaturgią, całkowicie przysłaniając głównego bohatera. Pieprzyca tak mocno skupia się na odtwarzaniu kolejnych występów i genialnych popisów pianisty, że traci z oczu Kosza-człowieka. Kolejne muzyczne sceny jawią się tu jako samodzielne całości, a to, co dzieje się pomiędzy, przestaje mieć znaczenie. Film traci przez to tempo, a efektowne koncertowe sekwencje nudzą zamiast fascynować.
Pieprzycy bowiem nie udaje się zbudować pełnokrwistego dramatu człowieka. W Mietku Kosztu interesują go jedynie niepełnosprawność i muzyczny geniusz, nie zaś wewnętrzne pęknięcia i pokonywane przeszkody.
"Ikar" stworzony został, by poruszać widownię i wyciskać łzy. Ale film Pieprzycy zawodzi na tym polu. Bo choć został zrealizowany z dużą pieczołowitością, brakuje mu dramaturgicznej spójności i siły. Zamiast opowieści o człowieku toczącym walkę ze światem i sobą samym, otrzymujemy krzepiącą baśń i efektowną pocztówkę z PRL-u, krainy zadymionych kawiarń, wzorzystych koszul i okularów z rogowymi oprawkami. Brawurowo zrealizowaną, ale głęboko nieprawdziwą.
- "Ikar. Legenda Mietka Kosza", Scenariusz i reżyseria: Maciej Pieprzyca. Zdjęcia: Witold Półciennik. Muzyka: Leszek Możdżer. Występują: Dawid Ogrodnik, Piotr Adamczyk, Cyprian Grabowski, Justyna Wasilewska, Wiktoria Gorodeckaja. Premiera: 18 października 2019.
Znamy zwycięzców 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni
maciej pieprzyca
Ikar. Legenda Mietka Kosza
dawid ogrodnik
piotr adamczyk
justyna wasilewska
wiktoria gorodeckaja
leszek możdżer
witold półciennik