W "Mein Gott" jest o wiele mniej rozmów z bohaterami niż w poprzednich publikacjach autora. Mamy za to o wiele więcej refleksji wewnętrznych, pytań stawianych krajobrazowi i samemu sobie. Podróż odbywa się w dwóch wymiarach: w przestrzeni namacalnej, rozrysowanej na starych, hipnotyzujących mapach, a także w sferze metafizycznej, dającej poczucie przynależności do danego miejsca, ale wymykającej się poznaniu rozumowemu, niedającej się wywołać. Tę drugą przestrzeń Springer nazywa Krainą. Zawiera ona w sobie, jak pisze, " łagodność rozfalowanych wzgórz porośniętych gęstym lasem albo upstrzonych przekładańcem pól; zmienność widoków, gdy jedzie się drogą pociągniętą wzdłuż rzeki, i tę pewność, że zostało się w tych widokach uwzględnionym". "Na tym polega Kraina – na czułym styku ludzkiego z nieludzkim".
Człowiek okazuje się – z kilkoma wyjątkami – bohaterem negatywnym, niszczącym naturę. Springer przekonuje, że gdyby nie ludzka ingerencja w rzeczny ekosystem, latem 2022 roku nie doszłoby do katastrofy ekologicznej na Odrze. Powtarza za Heinrichem Heine, że "koleje zabiły przestrzeń, pozostał nam tylko czas". Są to nie tyle oskarżenia, ile wnioski poparte wnikliwą kwerendą źródłową, ukazującą szerszą perspektywę działalności człowieka. Czytając kolejne rozdziały o regulacji Odry, sztuce litografii, budowie Kolei Wschodniej czy myśliwskiej pasji Wilhelma II, cały czas zadajemy sobie pytania, co poszło nie tak, dlaczego ambitne plany, idee i z założenia słuszne projekty nie zostały w pełni zrealizowane oraz – najważniejsze – jaki wpływ decyzje z przeszłości będą miały na naszą przyszłość? Patrząc na teraźniejszość, niestety możemy zakładać najgorsze. "Mein Gott" nie daje prostych odpowiedzi, ale uświadamia, że zachodzące zmiany można jeszcze wyhamować, pod warunkiem surowej oceny ludzkich błędów i uważnego wsłuchania się w krajobraz.