Biografia Świrszczyńskiej napisana przez Bojdę jest niewątpliwie dość wyczerpująca i precyzyjnie udokumentowana, jednak podczas lektury nie sposób pozbyć się wrażenia, że badaczka jest Świrszczyńskiej dość niechętna. Dziwi, że zajmując się akurat tą twórczynią, Bojda często reprodukuje seksistowskie klisze. Pisze na przykład niemalże z oburzeniem, że Świrszczyńskiej we twórczości przeszkadzało "własne dziecko". Cóż, w przypadku artystów-mężczyzn nikogo to zbytnio nie dziwi – wiadomo raczej, że małe dzieci nie są zbyt pomocne, gdy szuka się skupienia niezbędnego do pracy twórczej...
W drugiej części eseju Bojda wspomina z kolei publicystykę Świrszczyńskiej z lat 70. Po sukcesie tomów wydanych w tamtym czasie, poetka zaczęła otwarcie deklarować "wojujący feminizm" (niestety, Bojda pisze o tym w taki sposób, że nie wiadomo, czy to Świrszczyńska użyła tego zwrotu, czy to badaczka tak zinterpretowała jej wypowiedzi; swoją drogą, ciekawe, który feminizm nie "wojuje" i co udaje się bez tego "wojowania" wygrać dla kobiet). Bojda cytuje fragmenty złośliwego tekstu Marii Aniśkowicz, będącego odpowiedzią na feministyczną aktywność poetki, ale nie wspomina o jego tytule, który można poznać dopiero w przypisie. A brzmiał on… "Dobre rady cioci Ani". Jak z podręcznika do deprecjonowania kobiet w średnim wieku.