Rozprzestrzenianiu się tatuaży sprzyjał także masowy pobór do wojska, szczególnie w czasach I wojny światowej wielu rekrutów wróciło z okopów potatuowanych. Wspomniany wcześniej etnograf Kazimierz Sochaniewicz, który służył jako oficer w armii austriackiej, relacjonował, iż tatuaże żołnierzom robił jeden z oficerów sztabu generalnego.
Cyrk przyjechał!
Niezwykle wytatuowane jednostki pokazywano w gabinetach osobliwości, przeróżnych jarmarcznych budach i wędrownych cyrkach. Etnograf Andrzej Jelski w swojej książce o tatuażach przytacza niejakiego Ambrożego Petrusewicza (ps. Ambrozio), aktywnego przed I wojną światową. Jego ciało miały pokrywać malunki związane z historią Polski, m.in. portrety generała Dąbrowskiego, Kościuszki i Napoleona. Niestety, nie udało mi się znaleźć więcej informacji na jego temat.
Jeden z takich pokazów obserwował młody Stanisław Lem w lunaparku przylegającym do lwowskiego Parku Stryjskiego. Zdarzenie opisał w "Wysokim Zamku":
Za terenem Targów Wschodnich rozpościerało się jedno z najpiękniejszych dla mnie miejsc świata – Wesołe Miasteczko. Były tam karuzele, kolejka górska, pałac duchów, beczka śmiechu i atrakcje ciekawsze nawet. […] Albo tajemnicze kioski i gabinety; w jednym, kiedy wszedłem tam z ojcem, rozbierała się niezwykle tęga pani, nie w celach stripteasowych, ale by ukazać nam bogactwo fenomenalnych tatuaży, które zdobiły jej ciało. Przy demonstrowaniu ciekawych scen na brzuchu ojciec zaniepokoił się, a kiedy przeszła dalej, zdążyłem obejrzeć ledwo rąbek jakiegoś oryginalnego pejzażu, ponieważ siłą wyciągnął mnie za drzwi.
Skoro mowa o cyrku i tatuażach, to niechlubnym wspomnieniem czasów kolonializmu i rasistowskich teorii są pokazy tzw. "ludzkiego zoo". W lunaparkach, jarmarkach i ogrodach zoologicznych całej Europy (ale też i przy okazji wielkich wydarzeń w rodzaju Wystawy Światowej w Paryżu) prezentowano oczom gawiedzi przedstawicieli ludów pozaeuropejskich: Jawajczyków, Kałmuków czy zamieszkujących Ghanę Aszantów. Jak podaje Dorota Czarnecka w artykule "A w niedzielę szło się oglądać ludzi. Pokazy etnograficzne we wrocławskim ogrodzie zoologicznym 1876 - 1930" mieszkańcy Breslau w 1896 i 1910 roku po zakupie biletu mogli oglądać wytatuowanych Samoańczyków. Podobne "atrakcje" mogli podziwiać także m.in. mieszkańcy Poznania i Warszawy, w której zatrzymywały się liczne trupy cyrkowe podróżujące z Europy Zachodniej do Moskwy i Petersburga.
"Szyfr pisany na ciele"
Ślady powiązania tatuażu ze zjawiskami kryminogennymi odnajdziemy w artykule sławnego socjologa Ludwika Krzywickiego "Tatuowanie wśród kryminalistów", opublikowanym w tygodniku "Prawda" w 1886 roku. Krzywicki streszczał w nim badania i koncepcje Cesarego Lombroso, włoskiego psychiatry i antropologa fizycznego, jednego z ojców kryminologii (choć jego teorie mają już dziś jedynie wartość historyczną). W jednym zdaniu można je streścić tak: kto się tatuuje, jest dzikusem i/lub zbrodniarzem - zainteresowanych odsyłam do wydanej po polsku w 2014 roku książeczki "Tatuaż przestępcy". Krzywicki podaje także za Lombroso przykłady napisów na skórze kryminalistów (mój ulubiony to "Niech żyje Francja i pieczone kartofle").
Pogłębione badania dotyczące tatuaży wśród osadzonych w więzieniu na warszawskim Mokotowie przeprowadził w okresie międzywojennym kryminolog Stanisław Batawia. Ich rezultaty, a także własne badania przeprowadzone w archiwach więziennych przytacza Mateusz Rodak w artykule "Zjawisko tatuażu więziennego na podstawie badań nad osadzonymi w Więzieniu Karnym "Mokotów" w Warszawie w latach 1919–1938".
Najbardziej wytatuowaną grupą osadzonych byli złodzieje. Wśród wzorów na ich ciałach dominowały portrety kobiet, serca, krzyże, kotwice, syreny, a także ważne dla nich daty. Co ciekawe, niewiele odnotowano wówczas tatuaży "wulgarnych" lub "lubieżnych" (dla porównania: we współczesnej książce ""Dziara" ", ""cynkówka" ", "kolka"" - zjawisko tatuażu więziennego" Sławomira Przybylińskiego przykłady takich tatuaży dominują). Najczęściej pojawiającym się napisem było wyrażenie "Wiara, Nadzieja, Miłość", tatuowane również w formie skrótu "WNM". Rodak przytacza także inne tatuowane zwroty: "Męka Pana Jezusa", "Smutne dni moje", "urodziłem się w 1887 r. w Warszawie", "zawsze spokój" czy "Helena i Marian. Pamiętaj mnie". O wiele rzadziej tatuowali się więźniowie pochodzenia żydowskiego (choć u tych nielicznych zdarzały się np. wytatuowane gwiazdy Dawida). Wychowani w starotestamentowym duchu prawdopodobnie mocniej wzięli sobie do serca przykazanie z Księgi Kapłańskiej: "Nie będziecie nacinać ciała na znak żałoby po zmarłym. Nie będziecie się tatuować. Ja jestem Jahwe!".
Z artykułu Rodaka wynika, że przedwojenny tatuaż więzienny nie miał jeszcze tak rozbudowanej symboliki, jak w czasach PRL-u. Autor przypuszcza, że rozległy system znaczeń powojennych tatuaży wiązał się z wojennymi deportacjami na Syberię i zetknięciem polskich więźniów łagrów z rosyjską kulturą przestępczą. Tajemniczy i przerażający zbiór tatuaży radzieckiego półświatka i ich ukrytych znaczeń został udokumentowany dzięki wieloletniej pracy strażnika więziennego i etnografa-amatora Danziga Bajdalewa, zebranej w monumentalnej, sześciotomowej "Russian Criminal Tattoo Encyclopaedia". Jeden z przykładów: skazańcy tatuowali na piersiach Marksa, Engelsa i Lenina nie z miłości do komunizmu, ale dlatego, że wierzyli, iż w ten sposób uchronią się przed plutonem egzekucyjnym.
Także w powojennej Polsce odpowiednio poinformowana osoba z symboli i ornamentów na ciele skazanego mogła odczytać, jaką wybrał profesję w przestępczym fachu albo ile lat i w których zakładach karnych przesiedział (każde polskie więzienie miało swój "herb", np. Mokotów motyla, a Sztum wisienki). Nie będziemy tu jednak rozszyfrować znaczeń tajemnych skrótów, kropek na ciele, toczek, cynkówek i cyngwajsów, bowiem, tak samo jak grypsera, dawno już się zdekonspirowały i ich znaczenia można odnaleźć w wielu zakątkach internetu, nie wspominając o fachowych opracowaniach.
Wydziarana Polska
Wiele o historii tatuażu możemy dowiedzieć się także z dwudziestowiecznej literatury. Najpierw wspomnijmy pierwszego twardziela PRL-u (lub, jak kto woli, symbol toksycznej męskości), Marka Hłaskę. Ester Steinbach wspominała, że był pierwszą znaną jej osobą z tatuażem artystycznym. Innego zdania była Sonja Ziemann, aktorka i żona Hłaski. Wśród licznych wad pisarza, obok pijaństwa i przemocowych zachowań, wymieniała także "tatuaż rodem z przedmieść" (Hłasko wytatuował sobie również ich datę ślubu).
Te atramentowe zainteresowania znalazły odbicie w jego prozie. W "Wilku" fantazyjne tatuaże pokazywał swojemu chrześniakowi marymoncki złodziej Zieliński. Wśród nich grób marynarza ("poplątany emblemat krzyża, miecza i kotwicy"), torpedowiec Rysy, zdobycie Somosierry przez Kościuszkę i primabalerina carskiej opery.
Wytatuowanych osobników znajdziemy także w "Złym" Tyrmanda czy u Stefana "Wiecha" Wiecheckiego (pierś jednego z bohaterów humoresek Wiecha miał pokrywać misterny tatuaż przedstawiający "nowy dworzec kolejowy w Gdyni, ze stojącą przy nim taksówką oraz połów fląder na Helu").
Opisy gitowskich dziar znalazły się także w debiutanckim zbiorze "Mury Hebronu" Andrzeja Stasiuka, który autor napisał po wyjściu z zakładu karnego, gdzie w latach 80. odsiadywał wyrok za dezercję. W opowiadaniu "Czystość" wzory na ciałach więźniów w łaźni zmieniają się w animacje, jak u "człowieka ilustrowanego" z prozy science fiction Raya Bradbury'ego:
Nagie kobiety wspinają się po owłosionych ramionach. Wspinają się do palców, na których lśnią księżyce w pierwszej kwadrze i drobne ukłucia gwiazd. Biały strumień piany spływa między wypiętymi pośladkami zakapturzonej kobiety z pejczem w ręce. Jaskółka chce się oderwać od muskularnych piersi, ale woda zlepiła jej pióra.
A propos twórców po wyrokach: więziennym tatuatorem był Zbigniew Libera, skazany w latach 80. za kolportaż podziemnej prasy. Ludzi tatuowanych nie mogło też zabraknąć w prozie kronikarza szemranej Warszawy, Marka Nowakowskiego. Przytoczmy jeden fragment z opowiadania "Gęsiówka":
Był to stary wyrokowiec. W swoim przeszło pięćdziesięcioletnim życiu wnikliwie poznał więziennictwo przedwojenne, wojenne i czasu Polski powojennej. Ciało miał niby totem indiański poznaczone mozaiką tatuaży. Jedne już wyblakłe, przypominające wczesną młodość, inne zupełnie świeże, nawet trafiały się kolorowe wykwity tego rękodzieła artystycznego, choćby efektowna "Tęsknota więźnia" na plecach. A że wyroków zaliczył kilkanaście, to jego tatuowany na przegubach dłoni kalendarz złodziejski ciasno wypełniony był datami odsiadek, palce ozdabiały pierścionki i sygnety - kunsztowne dzieła mistrzów dziargania trzema igłami maczanymi w tuszu, sporządzonym z sadzy, kopiowego grafitu i wody.
"Tęsknota więźnia" rzeczywiście wydaje się jednym z wiodących motywów spośród wykonywanych w celach ornamentów. Do podobnych wniosków doszedł Maurycy Gomulicki, który przy okazji otwarcia jego wystawy "Dziary" w warszawskiej Zachęcie, dokumentującej tatuaże wykonane w PRL-u, mówił w wywiadzie dla Gazeta.pl: "Motywów tatuaży jest wiele, jeden jednak dominuje. To wyraz tęsknoty za... bliskością".
Tatuaż w Polsce profesjonalizuje się wraz z transformacją. To koniec ery wyrażonej w wypowiedzi udzielonej przez kopenhaskiego tatuatora wysłannikowi "Przekroju", Olgierdowi Budrewiczowi, w 1958 roku: "Polacy też lubią [tatuować się], tylko mają mało pieniędzy". W 1991 roku powstają pierwsze profesjonalne studia tatuażu w Warszawie i Gdyni: As-Pik i Pink Panther Association. Symbolem epoki stały się tatuaże Bogusława Lindy, eksponowane w "Psach" czy "Sarze": już kolorowe, jeszcze niezbyt precyzyjnie wykonane.
W XXI wieku tatuaż wkroczył do mainstreamu, ale to już temat na inną, rozległą opowieść. Powoli zacierały się jego negatywne konotacje: kojarzące się z więzieniem czy numerami obozowymi. Przestał być także domeną "męskiego świata", według badań CBOS z 2017 roku tatuaże posiada niewiele mniej kobiet niż mężczyzn.
Powstają interesujące projekty artystyczne i badawcze: oprócz wspomnianych wcześniej cykli fotograficznych Mirczak i Gomulickiego pojawił się np. bardzo ciekawy album "Wytatuowani Śląskiem" przedstawiający tatuaże odwołujące się do górniczej i górnośląskiej tożsamości. Fenomen współczesnej popularności tatuażu zbadała socjolożka Agata Dziuban w książce "Gry z tożsamością. Tatuowanie ciała w indywidualizującym się społeczeństwie polskim".