To ciekawe, bo dzisiejszy sposób konsumowania kultury zachęca raczej do tego, żeby codziennie oglądać coś nowego i nie wracać dwa razy do tej samej płyty. Macie jakieś swoje sposoby na to, co zrobić, żeby odbiorcy wracali do waszych produkcji?
Steez83: Codziennie na Spotify pojawia się kilkadziesiąt tysięcy nowych utworów. Nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie – trzeba robić dobrą muzykę. Ludzie będą do niej wracać z powodu jej jakości albo na fali sentymentu. Sam często powracam do muzyki, która towarzyszyła mi w jakimś okresie życia.
Oskar: Gdybyśmy znali odpowiedź na to pytanie, to nie musielibyśmy robić już muzyki. Moglibyśmy zostać coachami i mówić innym, jak mają tworzyć. Wtedy życie byłoby bardzo proste – wystarczyłoby mieć pod sobą 50 artystów i zgarniać za nich hajs. Nie chcę przez to powiedzieć, że robię muzykę dla pieniędzy – chcę pokazać, jaka byłaby wartość tej wiedzy.
W muzyce pewnego rodzaju "ja" musi być przelane na kartkę, bit, cokolwiek. Trzeba w muzyce odbić siebie, żeby słuchacz mógł to odnaleźć i w to uwierzyć. Inaczej będą słuchać pustych słów i pustej muzyki.
Nie obawialiście się, że tak wielu gości na płycie sprawi, że PRO8L3M straci swój charakter?
Steez83: Niczego się nie boimy, przynajmniej w muzyce. Po prostu bawimy się muzyką. Płyta nie ma konsekwentnie budować klimatu zespołu. Robimy różnorodne rzeczy i nie rozmywa to naszej tożsamości. "Fight Club" to raczej kompilacja, nie concept album.
Oskar: Kiedyś podchodziłem do pracy bardzo zachłannie, chciałem realizować wszystkie pomysły, które mam w głowie. W przypadku "Fight Clubu" od początku wiedzieliśmy, że zaprosimy wielu artystów i będziemy go realizować w dużych odstępach czasu. Mam nadzieję, że w tle słychać "fight clubizm", w każdym kawałku jest jakieś nawiązanie.
Początek wyprodukowanego z Duitem utworu "Freon", w którym śpiewa Dawid Podsiadło, brzmi jak przearanżowany początek "Where is my Mind" – przeboju Pixies, który promował film Finchera.
Steez83: Należałoby o to spytać Duita, który był odpowiedzialny za tę gitarę, czy zależało mu na takim skojarzeniu. Oczywiście to nie jest sampel; jest inne tempo, inna tonacja.
Historia jest taka, że ja zrobiłem bit, a Oskar napisał utwór o charakterze quasi-pościelowym i stwierdziliśmy, że super pasowałby do niego Dawid Podsiadło. Oskar w międzyczasie wywalił koncept do góry nogami, bo przerobił tekst na opowiadający o stosunku między dwoma kobietami. Później "Freon" trafił do Duita, który nagrał znajomego gitarzystę i znowu wywrócił go do góry nogami, zmieniając tempo i dodając dużo od siebie. Czyli ta piosenka została wywrócona do góry nogami podwójnie – raz w warstwie muzycznej, raz w warstwie lirycznej.
Oskar: "Odwracając do góry nogami" brzmi trochę jak "rozp…ić", ale nie do końca tak było. Napisałem tekst, ale wydawał mi się wtórny, bo kawałków pościelowych było już dość dużo. Trochę go przearanżowałem i wydawało mi się, że poruszenie tematu związku osób tej samej płci dało mu nowy wymiar. Nie ma tam opisanego żadnego aktu – wszystko dzieje się chwilę po. W drugiej zwrotce opisuję ich kolejne spotkanie. Nie chciałem używać słów, którymi zazwyczaj mówi się o seksie, chciałem opowiedzieć o czymś bardziej sensualnym i dotyczącym uczuć.
Czy zainteresowało was ostatnio coś nowego w muzyce?
Oskar: Po wytężonej pracy nad albumem zrobiłem sobie przerwę od słuchania muzyki. Teraz staram się niczego nie słuchać. Poczekam, aż będę mógł gdzieś pojechać, usiąść spokojnie na plaży i w całkowitej uwadze posłuchać muzyki.
Steez83: Dla mnie to temat rzeka, bardzo dużo digguję. Słucham głównie muzyki elektronicznej, eksperymentalnej, trochę ambientu (ale nie dużo).
Wielkie wrażenie zrobił na mnie ostatni album Cateriny Barbieri, "Fantas Variations" nagrany dla Editions Mega. Słuchałam teraz albumu szwedzkiego kompozytora Davida Granströma pt. "Ephemeries". Uwielbiam słuchać też ostatniego materiału Williama Basinskiego, "Lamentations".
Na nowej płycie możemy znaleźć sporo wątków tzw. new schoolowych, np. echa popularnego na całym świecie reggaetonu.
Steez83: Jedyny reggaetonowy, afrotrapowy numer to "NASCAR" z Pezetem. Gdyby to nas bardziej kręciło, to nagralibyśmy w tym stylu cały album. Oskar, kręci nas to?
Oskar: Myślę, że nie. Zrobiliśmy na tym patencie kilka numerów: "Mieć i nie mieć" z Kosim i Łajzolem (Jetlagz) i "Interpol". Mam dość tych afrotrapów (śmiech).
Steez83: Na "Fight Clubie" jest oczywiście więcej nowoczesnych brzmień. Płyta jest różnorodna, do każdego z zaproszonych gości dobraliśmy inne bity. To materiał, który czerpie ze wszystkich etapów naszej kariery, taki kolaż wątków, które były przez nas poruszane na przestrzeni lat.
Nie jest to z pewnością album, który definiuje nasze brzmienie jak np. „Widmo”. Jeśli będziemy chcieli je za wszelką cenę zredefiniować, zrobimy to na kolejnych płytach.
Nie będę pytał, czy nie brakuje wam koncertów z powodu pandemii, bo chyba już wszyscy mają dość tego tematu. Ale na koniec zapytam, czy nie myśleliście o wydaniu reedycji swoich pierwszych materiałów, tych nagranych z Dobrym Towarem.
Steez83: Kiedyś nad tym myśleliśmy, pamiętasz, Oskar?
Oskar: Może przy okazji jakiejś okrągłej rocznicy. Albo jak będziemy wydawać jakąś okrągłorocznicową reedycję, wydanie specjalne. Chociaż PRO8L3M i Dobry Towar to inne projekty, ale też są nasze.
Steez83: Wiesz, z tym wydawaniem reedycji zawsze jest problem. Czy miałby być to zajawkowy projekt czy raczej nastawiony na zysk? Musiałoby to wynikać z zajawki, chęci pokazania światu naszych korzeni. Musielibyśmy to zrobić z całą ekipą, z którą mamy oczywiście stały kontakt, wciąż się przyjaźnimy – to nie jest niewykonalne.
Oskar: Gdyby byli chętni, którzy chcieliby mieć naszą płytę w domu albo chcieliby wiedzieć, co kiedyś robiliśmy – to byłaby fajna idea. Wydawać tylko po to, żeby ktoś to kupił i miał kolejną płytę kolesi z PRO8L3M-u na półce – nie mielibyśmy na to ochoty. Materiał jest mega zajawkowy i uważam, że jest kozacki jak na tamte lata. Był zmiksowany i zremasterowany w domowych warunkach, nie potrafiliśmy tego dobrze robić. Produkcją od początku do końca zajmował się Piotrek (Steez83). Ciężko jest zrobić materiał samemu, zajmując się produkcją płyty warto mieć trochę dystansu. Moim zdaniem jest tam parę dobrych hiciorów.
Kolejnym aspektem byłaby legalność sampli, bo wtedy mieliśmy raczej wywalone na prawa autorskie…
Myślę, że to o wiele bardziej wartościowe rzeczy niż wiele nowych produkcji. Poza tym stare płyty rapowe są świetnym materiałem źródłowym do poznawania historii polskiego społeczeństwa…
Steez83: Myślę, że Dobry Towar jest dobrym świadectwem naszego życia tamtych czasów. To bardzo autentyczny materiał.