"Lampa", reż. Roman Polański, 1959 r.
Wśród udostępnionych filmów nie mogło zabraknąć obrazów Romana Polańskiego. Jego studenckie etiudy to dzieła kultowe. Był wśród nich krótki "Uśmiech zębiczny", w którym reżyser po raz pierwszy zdradzał zainteresowanie zjawiskiem voyeuryzmu, było "Rozbijemy zabawę" i "Dwaj ludzie z szafą" (do obejrzenia tutaj), które szły pod prąd oficjalnej propagandy, a także melancholijne i piękne "Gdy spadają anioły" (zobaczysz tutaj).
"Lampa" jest w tym zestawie filmem najbardziej niezwykłym. Polański z właściwą sobie gorzką ironią snuje opowieść wyjętą z sennego marzenia. Jest tu kino grozy i wisielczy humor, jest opowieść o brutalnej walce nowego ze starym, a także świetna muzyka Krzysztofa Komedy.
Obejrzyj "Lampę" na FilmPolski.pl
"Czarne i białe", reż. Agnieszka Osiecka, 1958 r.
"Etiudę 'Czarne i białe' Agnieszka Osiecka zrealizowała w roku 1958 (samą naukę w łódzkiej Szkole, na Wydziale Reżyserii Filmowej, rozpoczęła ona niedużo wcześniej, bo w roku 1957). Brak tu właściwie klasycznie pojmowanej fabularności - młodą reżyserkę (...) znacznie bardziej zdawała się interesować zabawa przestrzenią, barwą czy cieniem" - pisał o etiudzie Piotr Pławuszewski.
Po studiach w Filmówce Osiecka związała się raczej z muzyką niż kinem. Swoją przygodę z reżyserią zakończyła już 1961 roku stając za kamerą spektaklu telewizyjnego "Adolf" według Bernarda Constanta.
"Czarne i białe" obejrzysz tutaj.
"Hamleś", reż. Jerzy Skolimowski, 1960 r.
Szekspir w PRL-owskich dekoracjach, czyli "Hamleś" Jerzego Skolimowskiego, fot. FilmPolski.plZanim ukończył studia w łódzkiej Filmówce, Skolimowski był już uznaną scenariopisarską marką, współautorem "Noża w wodzie" Polańskiego i "Niewinnych czarodziejów" Andrzeja Wajdy. Pełnię jego poczucia humoru zobaczyć można w krótkich, studenckich etiudach. Dominuje w nich ton groteski i wyczucie absurdu, na którym ufundowane zostały "Oko wykol" (1960), "Rzeźba" (1961), "Erotyk" (1961) czy "Druga taryfa" (1962).
Humoru nie brak także w "Hamlesiu", niemej adaptacji dramatu Szekspira przeniesionej dodatkowo w socrealistyczną scenerię nieukończonej budowy. Ofelka, Hamleś, Laercio snują się po szaroburej przestrzeni, a ich błąkaniu towarzyszy dobiegająca z offu pijacka pieśń.
Kliknij, aby obejrzeć etiudę Jerzego Skolimowskiego
"Zły chłopiec", reż. Andrzej Wajda, 1951 r.
Kadr z filmu "Zły chłopiec" Andrzej Wajda, fot. FilmPolski.plO ile studenckie etiudy Polańskiego czy Kieślowskiego znane były wcześniej wielu ich fanom, o tyle pierwsze filmy Andrzeja Wajdy znają dziś nieliczni. Tym większą gratką jest udostępniony własnie "Zły chłopiec", adaptacja noweli Antoniego Czechowa zrealizowana w konwencji kina niemego, a opowiadająca o mężczyźnie, który wyjaśnia przyjacielowi przyczynę podjęcia decyzji o ożenku.
Wajda pozostaje w swej adaptacji wierny nastrojowi żartu literackiego Czechowa. Przerysowana gra aktorów, muzyka i sceny z udziałem chłopca wyraźnie stylizowane na konwencję slapstickową budują humor etiudy. Istotną jego częścią staje się również muzyka, która bez reszty wypełnia ścieżkę dźwiękową filmu, czyniąc z niemej opowieści pełne widowisko..." - notuje Katarzyna Mąka-Malatyńska w opisie etiudy.
Jak wygląda Czechow w ujęciu Wajdy, zobaczysz tutaj.
"Holden", reż. Krzysztof Zanussi, 1961 r.
Kadr z filmu "Holden" Krzysztofa Zanussiego, fot. FilmPolski.plAdaptacją powieści innego klasyka, Jerome'a D. Salingera była etiuda Krzysztofa Zanussiego. Przenosząc na ekran fragment "Buszującego w zbożu", reżyser "Illuminacji" dawał świadectwo powszechnej wówczas fascynacji amerykańską kulturą. Jego bohater, tytułowy Holden słuchał jazzu i nosił czapkę z daszkiem. Prowadził życie zwykłego nastolatka, w którym głównymi tematami rozmów były randki z dziewczynami i koleżeńskie niesnaski. Nieporozumienie ze wspólokatorem, Turnerem u Zanussiego stawało się zaś osią filmowego dramatu.
Jak wyglądał Sallinger czytany przez Zanussiego? Zobacz.
"Koncert życzeń", reż. Krzysztof Kieślowski, 1967 r.
Kadr z filmu "Koncert życzeń" Krzysztofa Kieślowskiego, fot. FilmPolski.pl Trzeba było robić i fabuły, i dokumenty - wspominał Krzysztof Kieślowski w swej autobiografii. - Robiłem takie i takie. Na trzecim roku zrobiłem chyba dwudziestominutową fabułę. W szkole czasami robiąc filmy, opieraliśmy się na jakichś krótkich opowiadaniach. To były króciutkie filmy. Nie było mowy o adaptacji powieści. Ale przeważnie większość z nas pisała własne scenariusze".
Tą fabułą był "Koncert życzeń" - szkolna etiuda zrealizowana w 1967 roku opowiadająca o zakładowej wycieczce na łono natury. Ilustrowany popularnymi muzycznymi szlagierami film Kieślowskiego był opowieścią o outsiderze - chłopaku z piłką pod pachą, który nie chce uczestniczyć w korowodzie pijaństwa i żartów, za to tęsknie spogląda w kierunku biwakującej nieopodal pary
Film "Koncert życzeń" obejrzysz tutaj.
"Kwadrat", reż. Zbigniew Rybczyński, 1972 r.
Kadr z filmu "Kwadrat" Zbigniewa Rybczyńskiego, fot. FilmPolski.plWśród prezentowanych etiud znalazło się też miejsce dla twórców animacji. Znajdziemy wśród wybranej setki, między innymi eksperymentalny "Kwadrat" Zbigniewa Rybczyńskiego, przyszłego zdobywcy Oscara za "Tango". Tytułowe kwadraty, stopniowo miniaturyzowane składają się tu na obraz ludzkiej postaci zamkniętej w cyklu dziwnych czynności.
Etiuda powstała w ramach Warsztatu Formy Filmowej, formacji artystycznej, która wyłoniła się z jednej z sekcji koła naukowego funkcjonującego na początku lat 70. w łódzkiej Szkole Filmowej. W manifeście wydanym przez grupę czytamy: "Uznając rzeczywistość jako daną na zasadzie przekazów, podejmujemy jej badanie poprzez analizę funkcjonowania środków kontaktowania się z nią."
Tu obejrzysz jeden z pierwszych eksperymentalnych filmów Zbigniewa Rybczyńskiego
"Konflikty", reż. Daniel Szczechura, 1960 r.
Kadr z filmu "Konflikty" Daniela Szczechury, fot. FilmPolski.pl "Konflikty" to dyplomowy film Daniela Szczechury zrealizowany w roku 1960, gdy kino animowane przez okres powojenny uznawane za domenę twórczości dla dzieci, znów zaczyna być uważane za narzędzie artystycznego wyrazu i autonomiczną dziedzinę sztuki - czytamy w opisie filmu."
Inspirując się twórczością Waleriana Borowczyka i Jana Lenicy, Szczechura łączy technikę wycinankową z klasycznym filmem aktorskim, a całość podlewa sosem groteski. W 1962 roku etiudę Szczechury nagrodzono podczas Festiwalu Etiud Studenckich PWSFTviT w Łodzi w roku 1962 jako film o szczególnych walorach publicystycznych. Czytano go wówczas jako krytyczny komentarz do rzeczywistości Polski Ludowej początku lat 60.
Zobacz "Konflkty" Daniela Szczechury.
"Film, że mucha nie siada", reż. Michał Poniedzielski, 2004 r.
Kadr z filmu "Film, że mucha nie siada" Michała Poniedzielskiego, fot. FilmPolski.plObok wielkich mistrzów polskiej animacji znalazło się też miejsce dla młodszych twórców. Choćby dla Michała Poniedzielskiego, który w 2004 stworzył jedną z najzabawniejszych animowanych miniatur polskiego kina.
"Ale się, kurwa, nalatałam. Tak jest, kurwa, zawsze" - mówi mała mucha, główna bohaterka jego filmu. Przelatując nad gazowym palnikiem straciła swe skrzydła. Gdy nastąpił ów nieszczęśliwy wypadek, zamilkły głośne wcześniej oklaski publiczności śledzącej z oddali jej ekwilibrystyczne popisy. Aby wyrzucić z siebie całą frustrację, nieszczęsna mucha wygłasza więc pełen wulgaryzmów, dowcipny monolog o zdradzieckim świecie i braku współczucia.
Aby posłuchać muchy-malkontentki kliknij tutaj.
"Jak co dzień", reż. Kazimierz Karabasz, 1951 r.
Kadr z filmu "Jak co dzień" Kazimierza Karabasza, fot. FilmPolski.plWśród dokumentalnych perełek udostępnionych przez łódzką Filmówkę i stronę Film Polski, znajdziemy między innymi dokumentalną miniaturę Kazimierza Karabasza o problemach komunikacyjnych ludzi dojeżdżających do pracy w mieście. Zrealizowana u progu lat pięćdziesiątych opowieść o zwykłych ludziach budujących Polskę Ludową, z jednej strony wpisywała się w socrealistyczny wzorzec, głosząc kult ludzi pracy i wspólnego trudu ponoszonego dla dobra ojczyzny, z drugiej - pokazywała niedostatki i problemy nękające mieszkańców podmiejskich miejscowości, zapowiadając tym samym filmy tzw. "Czarnej Serii".
Zobacz, jak wyglądał socrealizm według Karabasza.
"Uwertura", reż. Marek Piwowski, 1965 r.
Kadr z filmu "Uwertura" Marka Piwowskiego, fot. FilmPolski.plWśród polskich dokumentalistów nie było chyba większego ironisty od Marka Piwowskiego. Jego studenckie etiudy "Kirk Douglas" (dostępna tutaj), "Muchotłuk" (oglądaj tutaj), "Przedział na sto i więcej osób" (obejrzysz tutaj), to opowieści pełne gorzkiej ironii, okrutnie wyśmiewające polską rzeczywistość czasów PRL.
Jednym z najdosadniejszych portretów tego czasu była "Uwertura", dokumentalna miniatura przedstawiająca młodych mężczyzn, którzy stają przed wojskową komisją poborową. Traktowani bezosobowo, odarci z godności stają się ofiarami totalitarnego systemu. Piwowski prezentował straszne oblicze systemu, pokazując je w krzywym zwierciadle groteski.
Obejrzyj jeden z najzabawniejszych portretów PRL.
"Absolutorium", reż. Marcel Łoziński, 1971 r.
Kadr z filmu "Absolutorium" Marcela Łozińskiego, fot. FilmPolski.pl Etiuda Marcela Łozińskiego to z pozoru prosta rejestracja dokumentalna spotkania dawnych kolegów z klasy, absolwentów Liceum Ogólnokształcącego nr 34 w Warszawie. Nie widzieli się od dwunastu lat. Tłumnie przybywają do domu reżysera na jego zaproszenie. Wspominają, opowiadają o swoich życiowych wyborach (...). Jedni są rozczarowani ("Ja sobie piszę. To nie jest tak dobre, jak sobie wyobrażałem, że będzie, lat temu trzydzieści, ale sobie piszę."), rozgoryczeni ("Każdy z nas sobie poszedł tak, śmak czy owak. Ja sobie poszedłem tak, że jestem w stanie przyznać, że bardzo źle poszedłem"), inni wciąż wierzą w swoje możliwości i zachowują nadzieję ("Mamy dopiero po trzydzieści lat. Jak się spotkamy za następne dziesięć, będziemy mieć dopiero po czterdzieści."). Zmieniają się wątki, tematy, głosy nakładają się na siebie. Bohaterowie mówią dużo i głośno, czasem z sensem, niekiedy bez. Część rozmów urywa się nagle, pozostaje fragmentem, który jednak pozwala na zbudowanie obrazu pokolenia ówczesnych trzydziestolatków" - czytamy w opisie autorstwa Katarzyny Mąki-Malatyńskiej.
Zobacz "Absolutorium" Marcela Łozińskiego.
"Umieranko", reż. Jan Jakub Kolski , 1984 r.
Kadr z filmu "Umieranko" Jana Jakuba Kolskiego, fot. FilmPolski.plO śmierci i jako elemencie naturalnego cyklu życia opowiedział Jan Jakub Kolski w "Umieranku". Czarno-biała etiuda zrealizowana na 16-to milimetrowej taśmie to pełna symbolicznych obrazów miniatura z wiejskiego życia. Właśnie tu, w ostatnim miejscu pielęgnującym kulturę ludową Kolski odnajduje ten sposób myślenia o umieraniu, który łączy eschatologię z prozą codzienności. W "Umieranku" śmierć nie jest cyzmś strasznym, ale traktowana jest jak część naturalnego porządku, zaś wieś - późniejsza obsesja Kolskiego - jest przestrzenią symboliczno-kulturowej odmienności.
Zobacz, jak wygląda śmierć według Kolskiego.
"Ech", reż. Marek Koterski, 1972 r.
Kadr z filmu "Ech" Marka Koterskiego, fot. FilmPolski.pl Dyżurowaliśmy z operatorem przez kilka dni i nocy, budząc się nawzajem, gdy tylko coś się działo" – relacjonował Marek Koterski powstawanie swej studenckiej etiudy.
"Ech" zrealizował na izbie wytrzeźwień, przyglądając się przybyłym tu pacjentom. Surowa, nieprzyjemna faktura czarno-białych zdjęć sprawia, że dramaty tutejszych gości stają się jeszcze bardziej namacalne. Koterski spogląda w mętne oczy bohaterów, przygląda się ich upodleniu, kolejnym stadiom upadku i walki o zachowanie godności. Po latach wielokrotnie wracał do tego tematu. O nałogach i próbach ich przezwyciężenia opowiadały jego późniejsze dokumenty "Przyszłość" (1981) i "Przyczyny narkomanii" (1982), a najodważniejszą próbą zmierzenia się z tematem własnego nałogu było "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" (2006).
Chcesz zajrzeć z Koterskim do izby wytrzeźwień, kliknij.
"Jajko", reż. Dorota Kędzierzawska, 1982 r.
Kadr z filmu "Jajko" Doroty Kędzierzawskiej, fot. FilmPolski.plGdy Dorota Kędzierzawska trafiła w mury łódzkiej Filmówki, była bardzo nieśmiała. W dokumentalnym filmie poświęconym Wojciechowi Jerzemu Hasowi opowiadała, że w odróżnieniu od większości swych kolegów-ekstrawertyków, nie czuła się komfortowo w relacjach z obcymi ludźmi, a względnie najłatwiej otwierała się na dzieci i ludzi starszych.
To właśnie o nich kręciła swe pierwsze filmy (do dziś kojarzona jest dzięki znakomitym dziecięcym portretom). Jednym z pierwszych było "Jajko" zrealizowane pod opieką Wojciecha Hasa. To opowieść o relacji pomiędzy bratem i siostrą, ich samotności i potrzebie ciepła. Bez słów, z samych tylko obrazów Kędzierzawska składa poruszającą filmową miniaturę, za którą w 1983 roku nominowana była do studenckiego Oscara.
Zobacz dziecięcy świat oczami Doroty Kędzierzawskiej.
"Krakatau", reż. Mariusz Grzegorzek, 1986 r.
Kadr z filmu "Krakatau" Mariusz Grzegorzek, fot. FilmPolski.plJedna z najlepszych etiud filmowych lat dziewięćdziesiątych wyszła spod ręki Mariusza Grzegorzka, jednego z najciekawszych i nieprzeniknionych twórców polskiego kina, a dziś – rektora łódzkiej Filmówki. Nawiązując do katastroficznego w skutkach wybuchu wulkanu Krakatau z 1983 roku Grzegorzek opowiedział o wewnętrznych ludzkich demonach i o dramatach pogubionego umysłu.
Pod opieką Hasa - wspomina reżyser - robiło się 10-minutowy film na prawdziwej taśmie filmowej. (…) A Has był jak ja duchowym nekrofilem, też był po stronie śmierci. Poczułem bratnią duszę - jemu mogłem zaproponować coś, na co inny profesor nigdy by nie poszedł. Postanowiłem więc wykonać akcję z cyklu "głową w dół z 10. piętra na mokrą szmatę" i zaproponowałem scenariusz Krakatau, a Has zaakceptował ten pomysł. W tym filmie po prostu zwymiotowałem to wszystko, co mnie truło"- mówił reżyser w rozmowie z Mają Ruszpel ze "Zwierciadła".
Zobacz "Krakatau" Mariusz Grzegorzka
"Męska sprawa", reż. Sławomir Fabicki, 2001 r.
Kadr z filmu "Męska sprawa" Sławomira Fabickiego, fot. FilmPolski.plTego filmu nikomu nie trzeba przestawiać. Zrealizowana w 2001 roku etiuda Sławomira Fabickiego dzięki oscarowej nominacji stała się jedną z najpopularniejszych polskich krótkometrażówek. Fabicki opowiadał o bitym przez ojca trzynastoletnim chłopcu oraz o jego przyjaźni ze schorowanym psem z pobliskiego schroniska, a jego film zapoczątkował społeczną dyskusję o przemocy w rodzinie.
Wojciech Kuczok pisał o filmie Fabickiego:
Truizmem byłoby stwierdzenie, że jest przejmujący - bo my jesteśmy w tym wypadku przejmujący: przejmujemy ból i upokorzenie od młodego bohatera, przyjmujemy je na siebie, wychodzimy z kina pobici. Fabicki nie epatuje aktem przemocy, on się dokonuje między kadrami, dla nas zostaje obraz zaszczutego dziecka, które dzieli wspólnotę losu ze zdychającym w azylu psem" [W. Kuczok, Pręgi, "Kino" 2002, nr 01, s. 7].
Zobacz "Męską sprawę" online.
"Melodramat", reż. Filip Marczewski, 2005 r.
Kadr z filmu "Melodramat" Filipa Marczewskiego, fot. FilmPolski.plJedna z najodważniejszych i najlepszych krótkometrażówek ostatniej dekady wyszła spod ręki Filipa Marczewskiego. W "Melodramacie" opowiadał o młodym Tadku, który wraz ze starszą siostrą mieszka w podupadłej warszawskiej kamienicy. Nastoletni chłopiec stojący u progu dorosłego życia przeżywa swe pierwsze erotyczne fascynacje, a ich głównym obiektem jest starsza siostra.
Ale w filmie Marczewskiego próżno szukać tonu moralnego oburzenia. Jego "Melodramat" nie jest opowieścią o kazirodztwie, ale o intensywnym przeżywaniu świata. Fascynująco niedopowiedziany, pełen subtelności obraz młodego reżysera był jednym z najczęściej nagradzanych polskich filmów krótkometrażowych. Po latach Filip Marczewski rozwinął pomysł ze swej studenckiej etiudy w pełnometrażowym debiucie - "Bez wstydu".
"Melodramat" Filipa Marczewskiego obejrzysz tutaj.
Źródła: Łódzka Szkoła Filmowa, Film Polski. Opr. BS. 28.01.2014.