Józef Bielawski i teatr. Krótka historia fali hejtu w polskim Oświeceniu
Zarozumiały grafoman o ekscentrycznym i chimerycznym usposobieniu - tak najczęściej opisywany jest w tekstach z epoki poeta i komediopisarz, Józef Bielawski. Czy dlatego należy on do zapomnianej historii polskiego Oświecenia?
Bielawski urodził się zapewne w latach 30. XVIII wieku (dokładna data nie jest znana), zmarł w Warszawie 1809 roku. Jego biografia wydaje się wpisywać w typ oświeceniowego dworzanina: przebywał na drezdeńskim dworze króla Augusta III, a po wstąpieniu na tron Stanisława Augusta Poniatowskiego w 1764 roku Bielawski został fligel-adiutantem Wielkiego Księstwa Litewskiego i bardzo szybko awansował na generała-adiutanta. Prawdopodobnie uczestniczył w obiadach czwartkowych. Z jego korespondencji z królem wynika, że dwukrotnie przebywał w Paryżu, w latach 60. i 80. Po abdykacji Stanisława Augusta, ponownie Bielawski przebywał u jego boku, tyle że już w Grodnie w 1796 roku. Brał wówczas udział w tamtejszych spotkaniach literackich, na których bywali także m.in. Stanisław Trembecki, Józef Chreptowicz czy Marcin Wolski.
Pewien trop, umożliwiający lepsze zrozumienie dość znaczącej kariery wojskowo-administracyjnej Józefa Bielawskiego, można odnaleźć w pamiętnikach Juliana Ursyna Niemcewicza, przy czym od razu trzeba zaznaczyć, że nie zawsze był on skrupulatny w swoich zapiskach, zwłaszcza że spisywał je dopiero pod koniec życia. Niemniej jednak zawarł w swoim wspomnieniach informację, jakoby komediopisarz "był nieślubnym synem hetmana Michała Józefa Massalskiego i nieznanej z nazwiska Żydówki". Koligacje z książęcym rodem Massalskich, choćby nawet nigdy oficjalnie nieuznane (o czym świadczy posługiwanie się innym nazwiskiem) mogły wesprzeć rozwój kariery dworskiej Bielawskiego i przyczynić się do jego aktywnego udziału w życiu zarówno wojskowym, jak i teatralnym oświeceniowej Warszawy.
Jednak to nie z powodu dokonań na dworach królewskich po dziś dzień wspomina się Józefa Bielawskiego. Powody są zazwyczaj dwa i oba dotyczą jego powiązań ze światem teatralno-literackim: pierwszym jest fakt, że jest autorem komedii Natręci, która była pierwszą sztuką wystawioną w Teatrze Narodowym w Warszawie, natomiast drugim powodem jest fenomen kultury polskiego Oświecenia, który określony został mianem bielawsciady.
Prawdą jest, że twórczość komediową uprawiali niemal wszyscy wybitni pisarze okresu Oświecenia: Franciszek Bohomolec, później Adam Kazimierz Czartoryski oraz Ignacy Krasicki, a w ostatniej fazie epoki na przykład Wojciech Bogusławski. Zadziwiający jest więc fakt, że dobór repertuaru otwierającego warszawską Scenę Narodową w 1765 roku był niemalże przypadkowy. Badaczka historii polskiego teatru, Janina Pawłowiczowa, napisała wprost:
Koncepcja nowego teatru narodowego wyprzedziła możliwości jej realizacji. Sytuację wyjściową podkreśla fakt, że Stanisław August musiał uciec się do ogłoszenia konkursu na pierwszą polską sztukę: stąd przypadkowość premierowego autora Bielawskiego ("Natręci") oraz objawy rozmijania się już u samego progu teoretycznych postulatów z praktyką repertuarową. Również różnice i przemiany stanowisk dotyczących funkcji i istoty sztuki teatru znalazły odzwierciedlenie w jakości prezentowanego na scenie narodowej repertuaru.
Nie ulega wątpliwości to, że Józef Bielawski napisał "Natrętów" na zamówienie króla Stanisława Augusta, a sztuka wystawiona została we wtorek, 19 listopada 1765 roku o godz. 18:00 w Operalni Saskiej, czyli w budynku teatru królewskiego u zbiegu ulicy Królewskiej z Marszałkowską. Dla dziejów teatru polskiego było to wydarzenie przełomowe: otwarcie "sceny publicznej" zapoczątkowało możliwość uczestniczenia w życiu teatralnym w nowej formule, która współcześnie wydaje się być naturalną częścią życia kulturalnego. Tym bardziej zadziwia wybór komedii nie najwyższych lotów na przedstawienie inaugurujące działalność Teatru Narodowego.
Na tym jednak wkład Bielawskiego się nie skończył. Pracował z aktorami i w gruncie rzeczy do początku 1766 roku pełnił funkcję reżysera i dyrektora zespołu teatralnego. Jednocześnie nie było tajemnicą to, że jego współpracownicy starali się o usunięcie go z tego stanowiska. Nie wystarczały argumenty dotyczące (jak dziś byśmy powiedzieli) mobbingu oraz niekompetencji menadżerskich Bielawskiego. Dopiero skandal wywołany romansem z mężatką - aktorką W. Leszczyńską - zakończył krótką karierę pierwszego dyrektora zespołu teatralnego. I nawet mimo to, zanim jeszcze Bielawski otrzymał wypowiedzenie i wyjechał do Paryża, zdołał wyreżyserować i wystawić 19 sierpnia 1966 roku drugą komedię, zatytułowaną "Dziwak".
Niezaprzeczalnie Józef Bielawski był człowiekiem upartym i konsekwentnym, lecz także chyba dość narcystycznym, o czym świadczą zapisy potwierdzające, że do końca swoich dni nie tylko był dumny, lecz wręcz chlubił się autorstwem "Natrętów", przypisując sobie samemu niemal wszystkie zasługi związane z powołaniem do życia pierwszej polskiej sceny publicznej. Dla przykładu, w 1766 roku pisał do króla: "Z natchnienia Króla Imci odważyłem się pierwszy otworzyć teatrum polskie komedią pióra mego", a jeszcze w 1781 roku w przedmowie do poematu "Spustoszenie Polski przez Moskali" stwierdzał patetycznie: "Ja, któremu zostawiona była chwała otworzyć z chlubą dla narodu polskie teatrum". Oczywiście, w samym docenieniu swoich zasług nie byłoby nic niepokojącego, gdyby nie jednomyślny głos epoki, który wskazuje na to, że Bielawski był człowiekiem niezwykle zapatrzonym w siebie. Czy jednak jest to wystarczający argument do tego, by uczynić z jego osoby przedmiot literackiego hejtu?
Stałym zjawiskiem literackim XVIII wieku były turnieje poetyckie, których współczesnym odpowiednikiem są slamy, z tą różnicą że oświeceniowi slamerzy (rzadziej slamerki) publikowali swoje utwory jako druki ulotne. Najczęściej wyzwaniem poetyckim były wierszowane żartobliwe polemiki, wiersze pochwalne na cześć tej samej osoby lub przekłady jednego utworu. Niekiedy tego typu zabawy przyjemne i pożyteczne przeradzały się w konkursy i polemiki literackie, a nawet przechodziły w formę spontanicznych i odrębnych utarczek środowiskowych. Innymi słowy, oświeceniowe środowisko literackie nie korzystało z Twittera ani Instagrama, lecz wykorzystywało słowo drukowane do tego, by wyrazić swoje opinie, które nie zawsze były cenzuralne (co czasem trudno sobie wyobrazić w odniesieniu do epoki "jaśnie oświeconej"). A jednak, spięcia personalne, plotki i skandale - także tym żył świat kulturalno-literacki polskiego Oświecenia.
Stałym epicentrum osobistych potyczek i konfliktów literackich był Józef Bielawski. Wynikało to nie tyle z jego kontrowersyjnej twórczości, co raczej z niezadowalającego poziomu jego utworów oraz z jego nonszalanckiego obnoszenia się z rolą, jaką odegrał w rozwoju teatru polskiego. Bielawski stał się obiektem literackiego przedrzeźniania, a nawet wyszydzania do tego stopnia, że powstał osobny termin historyczno-literacki zbierający pod jedną nazwą wszystkie utwory polemiczne i paszkwilanckie dotyczące jego osoby - jest to "bielawsciada".
To bezprecedensowe w polskiej literaturze zjawisko było jednym ze znamiennych rysów życia literackiego w czasach oświecenia, przerosło wymiary prywatnych międzyludzkich porachunków i przeszło do sfery socjologicznoliterackiej - jako przejaw wewnątrzśrodowiskowych relacji w świecie pisarskim.
Najczęściej określano Bielawskiego po prostu mianem grafomana, ale wyobraźnia literacka polskich oświeceniowych pisarzy szła znacznie dalej. Na przykład Stanisław Kostka Potocki napisał pseudooperę "Zejście Bielawskiego do prewetu", a dla wyjaśnienia, "prewet" to nic innego jak dawne określenie wychodka vel ubikacji. Sam utwór był zaś parodystyczną stylizacją na zejście Orfeusza (Bielawskiego) do podziemi (wychodka). Dziś wiele osób uznałoby, że jest to utwór o charakterze poniżającym i zakwalifikowalibyśmy go do zjawiska literackiego hejtu. Przyjrzyjmy się jednak "bielawsciadzie" bliżej.
Najczęściej przeciwnicy autora "Natrętów", chcąc go zdeprecjonować, korzystali z dość rozpowszechnionego wówczas zabiegu literackiego podszywania się pod innego twórcę. Przy czym zawsze oczywiste miało być, kto podszywa się pod kogo (co z biegiem stuleci nie jest już tak jasne). Zaangażowanych w ten "proceder" było wielu, m.in.: Adam Kazimierz Czartoryski, Tomasz Kajetan Węgierski, Julian Ursyn Niemcewicz, Onufry Kopczyński, Franciszek Ksawery Dmochowski czy Cyprian Godebski. Niekiedy już same tytuły utworów mówią wiele, jak np. Michała Wyszkowskiego wiersz "Do Bielawskiego w kurtkę i szarawary przybranego", czy Stanisława Potockiego "Sen czyli są Bielawskiego surogata Apollina". Zdarzył się głos zachwalający jego twórczość autorstwa Józefa Epifaniego Minasowicza, "Wiersz Muzofila Wierszopolskiego o poetach żyjących", lecz był on wyjątkiem potwierdzającym regułę tworzenia wierszy, delikatnie mówiąc, niechętnych Bielawskiemu.
Szczególnie zajadłym i wytrwałym uczestnikiem "bielawsciady" był Tomasz Kajetan Węgierski, który uderzał swoim piórem w kompleks bycia niedocenionym i wygórowane literackie ambicje Bielawskiego. Swoistą ironią losu było to, że autor "Natrętów" właśnie w dziedzinie literatury widział swój największy potencjał i nie dostrzegał niedostatków swojej twórczości. Węgierski nie litował się nad narcystycznymi fragmentami wierszy oponenta. Gdy Bielawski z przekonaniem i patosem pisał o sobie:
Od Bałtyckiego morza ku śnieżystym Tatrom
Wiedzą, żem pierwszy polskie otworzył teatrum,
Gdzie przepisanej wierszom trzymając się drogi,
Przepuściwszy osobom, wyśmiałem nałogi.
Wówczas Węgierski wchodził na "literacki ring" i wymierzał swoje ciosy:
Od Bałtyckiego morza ku śnieżystym Tatrom
Wiedzą, że pan Bielawski otworzył teatrum,
I słusznie się tym chełpi zaszczytem niezmiernym,
Że był pono natenczas, jak mówią, odźwiernym.
Przyglądając się tej literackiej szaradzie, warto podjąć refleksję nad tym, czy ze współczesnego punktu widzenia był to już hejt środowiskowy, czy nadal tylko niewinna zabawa literacka, której celem było wykazanie się swoimi poetyckimi umiejętnościami?
Zastanawiając się nad kwestią hejtu wymierzonego w Bielawskiego, pamiętajmy, że "bielawsciada" nie była zjawiskiem chwilowym obejmującym dwie dyskusje na czacie Facebooka, o których nie pamięta się następnego dnia. Była fenomenem rozciągniętym na kilka dekad, mniej więcej od końca lat 60. XVIII aż do początku XIX wieku. Jak przyznają Teresa Kantelecka i Teresa Kostkiewiczowa:
Niemal każde publiczne wystąpienie literackie Bielawskiego prowokowało wszakże kolejną kampanię ośmieszającą i kompromitującą, prowadzoną przez przedstawicieli różnych środowisk. Pisano więc wiersze do Bielawskiego, o Bielawskim, a także utwory podszywające się pod jego autorstwo, szczególnie złośliwe i niebezpieczne, utrzymane na gruncie stylizacji i parodii (....).
Prawdą jest, że twórczość autora "Natrętów" nie była najwyższych lotów, a jego postawa życiowa odbiegała od standardów przyjętych w oświeceniowym środowisku literackim. Czy jednak kategoria hejtu obejmuje tylko te zjawiska, w których mamy do czynienia z szykanowaniem twórczości dobrej i do tego autora, który wzbudza sympatię? A skoro Bielawski ani nie wzbudzał sympatii, ani nie był wybitnym poetą, to czy fala złośliwości i upokorzeń wymierzana w jego stronę nie była przekroczeniem granic w prowadzeniu, jakby nie patrzeć, publicznej dyskusji, jaką była wymiana druków ulotnych, a dziś jest polemika w social mediach? Może oświeceniowy światek literacki jednak nie był tak "oświecony", jak chcielibyśmy to widzieć z naszej współczesnej perspektywy, która miewa skłonność do upraszczania historii polskiej kultury.
Fenomen legendy literackiej Józefa Bielawskiego jest niezaprzeczalny, bez względu na to, czy nazwiemy ją falą hejtu, czy też nie. Niemniej jednak w internetowej bibliotece Polona znajduje się komedia "Natręci" oraz parę jego wierszy, m.in. "Dzień 3 maja 1792 roku" oraz utwór o incipicie "Weź Trembecki twe pióro nieśmiertelnego sławy" z tego samego roku. Każdy z nas może więc podjąć próbę samodzielnej oceny jego twórczości
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]