Poniatowski posiadał w swoich zbiorach niewiele oryginalnych rzeźb starożytnych, będących zresztą marzeniem każdego oświeconego kolekcjonera. Do nowo wybudowanego Białego Domu trafiła jedna z pereł jego kolekcji: "Wenus Anadyomene" z II w. n.e.
Ogromny wpływ Poniatowskiego – jego zamówień, gustu, upodobania w sztuce francuskiej – na rozwój klasycyzmu w Polsce odzwierciedla określenie "styl stanisławowski". Po raz pierwszy o odrębnym "stylu Stanisława Augusta" napisał w 1916 roku Władysław Tatarkiewicz w pracy "Historia budowy Łazienek".
Wykształcić artystów
Prawą ręką króla w sprawach artystycznych został Marcello Bacciarelli, którego Poniatowski sprowadził na dwór na samym początku swojego panowania. Ten pochodzący z Włoch malarz, dziś znany przede wszystkim jako autor doskonałych portretów monarchy i osób z jego otoczenia, miał także niewątpliwy talent organizacyjny.
Poniatowski marzył o stworzeniu w Warszawie akademii sztuk pięknych, która kształciłaby polskich twórców na odpowiednim poziomie i tym samym przyczyniała się do rozwoju sztuki narodowej. Kierownictwo miał objąć właśnie Bacciarelli. Artysta już w 1766 roku zaprezentował królowi projekt powołania do życia takiej uczelni. Planował zatrudnić malarzy specjalizujących się w różnych gatunkach (malarstwie historycznym, portrecie, pejzażu), miniaturzystę i rzeźbiarza.
Zalążkiem planowanej akademii stała się w 1771 roku tak zwana Malarnia, czyli pracownia prowadzona przez Bacciarellego na Zamku Królewskim. Przedsięwzięcie nie było pozornie duże – dwie sale w północno-wschodnim skrzydle zamkowym, nie więcej niż dziesięciu studentów równocześnie – ale stało się pierwszym krokiem ku nowoczesnemu kształceniu artystów.
Poniatowski z prywatnych funduszy pokrywał pensje nauczycieli, koszty zatrudnienia modela lub modelki oraz zakupu papieru i ołówków. Uczniowie pochodzili ze środowisk związanych z dworem, nierzadko z rodzin artystów i rzemieślników. Gruntowna nauka rysunku trwała kilka lat, potem każdy wybierał preferowany kierunek dalszego kształcenia. Najlepsi studenci mogli liczyć na królewskie stypendium pokrywające studia za granicą.
W Zamku funkcjonowała również pracownia rzeźbiarska nazywana Skulptornią, prowadzona przez wspomnianego André Le Bruna. Pod jego kierunkiem uczniowie poznawali warsztat pracy rzeźbiarza oraz studiowali odlewy gipsowe znanych dzieł antycznych i nowożytnych.
Warto zaznaczyć, że w gronie nadwornych uczniów znalazły się także kobiety. Poniatowski doceniał i wspierał utalentowane artystki. Cenioną miniaturzystką była na przykład żona Bacciarellego, Fryderyka z Richterów, a wykształcenie artystyczne odebrały także ich córki: Maria (Manon) i Anna. W tym czasie do najbardziej cenionych europejskich portrecistek należały na przykład Angelika Kauffmann i Élisabeth Vigée-Lebrun.
Największą karierę zrobiła Anna Rajecka, autorka subtelnych pastelowych portretów i pierwsza polska zawodowa artystka. Uczyła się u jednego z nadwornych malarzy Poniatowskiego, Francuza Ludwika Marteau, oraz być może w Malarni. Jako królewska stypendystka została wysłana na studia do Paryża, gdzie w 1791 roku pokazała swoje obrazy na słynnym Salonie (jako pierwszy polski artysta w historii!).
Pokazać mistrzów
Bacciarelli odpowiadał także za królewską kolekcję malarstwa, która na przestrzeni lat rozrosła się do imponujących rozmiarów. Według inwentarza sporządzonego w 1795 roku w znajdowało się w niej prawie 2500 dzieł. Do dziś zachowało się – lub jest znanych przynajmniej z przedwojennych fotografii czy opisów – mniej niż 400.
Dużą część kolekcji stanowiły prace nadwornych artystów: portrety Poniatowskiego i jego krewnych pędzla Bacciarellego, widoki Warszawy malowane przez Canaletta, pastele Louisa Marteau, a także obrazy królewskich stypendystów: Anny Rajeckiej i Aleksandra Kucharskiego. Niektóre dzieła Stanisław August otrzymywał w podarunku. Na przykład florencka księżna Santacroce ofiarowała królowi swoją podobiznę namalowaną przez Angelikę Kauffmann.
Zgodnie z kolekcjonerskimi ideami Poniatowski gromadził także dzieła, które miały stanowić przegląd szkół malarskich i twórczości mistrzów dawnych epok. Król wykorzystywał rozległe kontakty zagraniczne, kupując obrazy przez agentów, antykwariuszy i dyplomatów.
W kolekcji znalazło się prawie 300 dzieł włoskich malarzy, głównie z XVII wieku (Annibale Carracci, Salvator Rosa, Carlo Dolci), a także liczne kopie dawnych mistrzów. Ważną grupę stanowiło także ponad 200 dzieł malarstwa holenderskiego (w tym Rembrandt i jego uczniowie) oraz po około 100 prac artystów flamandzkich (Rubens, Van Dyck i Jan Brueghel starszy) i niemieckich (Łukasz Cranach, Hans Holbein młodszy).
Nie zabrakło również tak cenionej przez Poniatowskiego sztuki francuskiej. Wśród przeszło 100 obrazów znalazły się dzieła artystów rokokowych (Jean-Antoine Watteau, François Boucher, Jean-Honoré Fragonard), a także kopie najlepszych paryskich portrecistów. Obrazy artystów angielskich czy hiszpańskich należały do pojedynczych przykładów.
Zasadniczo były to zbiory o dość nierównej wartości artystycznej. Najlepsze i najcenniejsze dzieła trafiły do Łazienek. Część eksponowano w odrębnej przestrzeni, nazwanej później Galerią Obrazów. Zgodnie z ówczesną modą gęsto zapełniały ściany, wszystkie w rzeźbionych i złoconych ramach, zaprojektowanych specjalnie dla króla.
Wzorować się na najlepszych
W kolekcjonerskich kwestiach związanych z grafiką i rysunkiem Poniatowskiemu doradzał – poza niezastąpionym Bacciarellim – August Fryderyk Moszyński, stolnik wielki koronny i przyjaciel Stanisława Augusta jeszcze sprzed królewskich czasów.
Koncepcja stworzenia Gabinetu Rycin, podobnie jak Gabinetu Medali i Starożytności, ściśle wiązała się z misją kulturalną, jaką pragnął prowadzić Poniatowski. Pisał do Moszyńskiego:
Moje ryciny i me medale nie są w porównaniu do innych rzeczy niczem innem jak rozrywką […], ale mam także na myśli ich stronę użyteczną i chciałbym, aby stały się one użyteczne dla innych także po mej śmierci.
Ogromny zbiór liczył w sumie około 100 tysięcy obiektów. Podobnie jak w przypadku obrazów wyszukiwano je u warszawskich księgarzy, zagranicznych antykwariuszy i na aukcjach w Londynie, Amsterdamie, Paryżu czy Rzymie. Królewscy stypendyści rysunkami nadsyłanymi ze studiów i podróży udowadniali czynione postępy. W ten sposób w kolekcji znalazły się liczne prace Jana Chrystiana Kamsetzera (odbywającego wyprawy między innymi do Turcji, Grecji i Włoch) czy Franciszka Smuglewicza (ucznia Akademii św. Łukasza w Rzymie).
Gabinet Rycin miał służyć nadwornym artystom, uczonym oraz studentom Malarni i Skulptorni. "Do zamkowych pracowni wypożyczano do kopiowania ryciny, traktaty o rysunku, malarstwie i anatomii oraz wzorniki: architektoniczne, ornamentacyjne, ikonologiczne" – pisała Jolanta Talbierska we cytowanym już katalogu "Stanisław August. Ostatni król Polski…".
Zbiory były uporządkowane w przejrzysty sposób, który ułatwiał znalezienie odpowiednich materiałów. Ryciny podzielono na tematyczne teki, zawierające między innymi portrety, sceny biblijne i mitologiczne, wydarzenia historyczne, starożytne ruiny i architekturę oraz graficzne reprodukcje dzieł najsłynniejszych malarzy (od Leonarda da Vinci po Angelikę Kauffmann). W kolekcji znalazły się także niemal dwa tysiące rysunków dawnych mistrzów.
Edukacyjną rolę miała odgrywać również biblioteka oraz kolekcja marmurowych kopii lub odlewów gipsowych antycznych rzeźb, rozszerzana przez króla z myślą o przyszłych studentach akademii sztuk pięknych.