Jęzor polski, czyli nowopotwory teatralne Juliusza Osterwy
Jak mówić i pisać o teatrze, nie używając słowa "teatr"? Ani "aktor", ani "scena", ani "widownia"...? Pomysł radykalnej przemiany teatralnej leksyki zrodził się w pierwszej połowie XX wieku w głowie Juliusza Osterwy. Nie był to jednak żaden eksperyment myślowy ani ekscentryczny pomysł znudzonego artysty. Przemiana języka miała odpowiadać bowiem gruntownej przemianie etycznej teatru.
"Nieprzytomny fantasta", który goni za "maniackimi imprezami" – tak Osterwę określił Józef Szczublewski, autor jego biografii. Rzeczywiście wizje reżysera i aktora, twórcy powstałej w 1919 roku legendarnej grupy Reduta (uznawanej za pierwsze polskie laboratorium teatralne) cechuje pewien utopijny rys, a propozycja nowej nomenklatury jest częścią szerokiego, niezrealizowanego projektu artysty. "Wkraczając na nową drogę ku miejscom — Wielkiej Przemiany — musimy nowym rzeczom i sprawom nowe nadać nazwy", pisał Osterwa. Już w międzywojniu w jego zespole rzeczy nazywano "nie po imieniu" (np. parter i balkon były odpowiednio "dolnią" i "górnią"). Wewnętrzny idiolekt wytwarzać miał symboliczną granicę, między zespołem i rzeczywistością "pozaredutową", zwłaszcza, że Osterwie zależało, by własne nazewnictwo (nota bene określane przez artystę jako "porozumiewawka zawodowa") pozostało tajemnicą grupy.
Zdechłolągi i chwasty
Osterwa twierdził, że zapożyczenia z innych języków to "chwasty na grzędach polmowy [języka polskiego]". O słowie "teatr" pisał, że "mierzi jego uszy" i że jest "obcą nazwą prześladującą nas od czasów greckich". Z pewnym zniesmaczeniem odkrywał, jak wiele zapożyczeń "zachwaszcza" ukochaną przez niego polszczyznę. "To język? To jęzor" – notował, podsumowując swoją wnikliwą analizę słowników przeznaczonych dla szkół średnich. W liście do Stefana Jaracza z roku 1944 pisał stanowczo:
W rozmowie porozumiewawczej należy unikać wyrażeń obcego pochodzenia takich jak »scena«, »aktor« »dyrekcja« »sztuka« »kultura« [...] i tym podobne zdechłolągi.
Umiłowanie rodzimego języka szło w parze z przekonaniem o wyjątkowej, wzniosłej i ponadartystycznej roli sztuk scenicznych. Teatr miał być czymś więcej niż kościół, a aktor – kimś więcej niż artystą tworzącym iluzję. Ambicje Osterwy, by wymienić teatralną nomenklaturę na nową, miały swoje źródło w uznaniu sprawczości języka. Słowa mają nie tylko wpływ na rzeczywistość, ale i same ją ustanawiają. Z teatralnego leksykonu Osterwa chciał wyrzucić słowo "aktor", które uważał za pogardliwe i zastąpić je określeniem "spełnik" – aktor miał być zatem tym, który "spełnia" słowo. "Tak jak się spełnia — czyjś rozkaz", pisał twórca Reduty, wskazując na impresywną funkcję języka, czyli tę związaną z wpływem na odbiorcę; z nakłanianiem do podjęcia konkretnych działań lub przyjęcia konkretnych postaw. Osterwa uważał zresztą, że nazewnictwo ma bezpośredni, ścisły wpływ na rzeczywistość: "Dopóki się nas będzie nazywało aktorami, [...] to my nie ruszymy z miejsca", pisał w 1945 roku, powodowany wizją odmienionego, odrodzonego teatru powojennego.
Żywosłowcy w Słowospełni
Synonimem "spełnika" miał być "żywosłowca" – ten, który "postaciuje" słowo. Osterwa chciał bowiem wyplenić "chwast", czyli greckie słowo "teatr" – w jego miejsce pojawić miało się właśnie pisane wielką literą "Żywosłowie". I tutaj posługiwał się określeniami synonimicznymi, jak "Słowopięknia", czy "Słowospełnia". Scenę zastąpić chciał "pełnią" lub "jaśnią" (a widownię "ciemnią"). Scena (pełnia) miała być bowiem miejscem realizacji posłannictwa spełników, którzy nie zajmują się budowaniem spektakularnego złudzenia, ale "przybierają na się postacie utworzone przez pisarzów spełniczych". "Spełnię" Osterwa najpewniej "pożyczył" od Augusta Cieszkowskiego – twórcy pojęcia "Spełni Ludów", która urzeczywistnić miała chrześcijańskie braterstwo narodów. Twórca Reduty był wszak ideowym dziedzicem myśli romantycznej, a jego wizja dotycząca przemienionej działalności "spełniczej" była przecież na wskroś mesjanistyczna. Spełnia, zastąpiwszy teatr, miała być miejscem duchowego rozwoju, etycznego doskonalenia się i sprawczości bezpośredniego doświadczenia. Przede wszystkim była jednak tym, co dopiero miało nadejść. Działania skupione wokół tej niezrealizowanej wizji miały charakter aktywnego oczekiwania, przygotowywania się na nadejście nowego typu sztuki.
Orgia taneczna i jej szyderstwo
Praktyka spełniania jako ustanawiania, urzeczywistniania (jak powiedzielibyśmy dziś: performowania) była zresztą centralną figurą nowej leksyki Osterwy: pracowników technicznych i maszynistów nazywać chciał "przyspełnikami", pracowników administracyjnych "pełnikami", dramaturgów "spełnioznawcami" lub "twórcami spełniczymi", a dramaty "utworami spełniczymi". Reżyser miał być natomiast nazywany "słowostawcą". Osterwa wymyślił także szereg określeń, które niekoniecznie wiązały się ściśle z etyczną transformacją teatru, ale były raczej świadectwem radykalnej dbałości o "czystość" polszczyzny (celowo ujmuję to pojęcie w cudzysłowie, ponieważ, biorąc pod uwagę specyfikę języka jako kodu kulturowego – jego żywość, płynność, podatność na wpływy – "czystość" przynależy raczej do sfery myślenia życzeniowego). Egzemplarz dramatu nazywać chciał "treścianem", a tekst roli – "treścikiem". Kurtyna miała być "rozsłoną", kulisy "uboczem" lub "bocznią", peruka "czesanką", reflektor "odblaśnikiem", a bufet "spożywnią". (Osterwa chciał też, by orkiestrę nazywać "gędźbą", choć nie był to neologizm, a staropolskie określenie pochodzące od gęśli – prostego ludowego instrumentu smyczkowego). Greckie nazwy architektoniczne również miały znaleźć swoje odpowiedniki w "polmowie" (np. proscenium zastąpić miała "przybliż"). Z nowego słownika "spełniczego" zniknąć miało także, rzecz jasna, słowo "publiczność" – Osterwa proponował takie określenia, jak "ocznik", "patrzosłuchacz" lub "widzosłuchacz". Krytyka lub recenzenta chciał Osterwa określić mianem "oceniacza", co dość wyraźnie ukazywało jego stosunek do tej profesji: o warszawskich recenzentach pisał np., że to "olbrzymia orgia taneczna oparta na wymuszeniach, groźbach, przekupstwach i jawnym szyderstwie".
Przeczłonić członnictwo
Wytwarzanie neologizmów przez Osterwę nie dotyczyło jedynie sztuki scenicznej. W pierwotnej (ostatecznie niewysłanej) wersji listu do Wincentego Lutosławskiego – z którym się przyjaźnił – z roku 1943 przyznał:
W pisaniu mam wielkie trudności, bo nie chcę używać wyrażeń bezwstydnie kradzionych ze skarbów cudzych, a nie umiem wśród śmiecia współczesnych wyrażeń łatwo odnajdywać słów rodzimych.
Uporczywe dążenie Osterwy do wykarczowania z osobistego leksykonu wszelkich "obcych" słów przybierało więc formę bliską obsesji. Było zasadą, której starał się skrupulatnie przestrzegać – mimo problemów z klarowną komunikacją. W roboczej wersji listu do Lutosławskiego Osterwa zapisał np. zdanie brzmiące niemal jak szyfr: "Lecz żeby działać przez postaciowanie żywosłowia, trzeba być dobrze obznajmionym z członnią zespołu". Ta językowa obsesja artysty spotkała się zresztą z surową i niekiedy złośliwą krytyką. W lutym 1945 roku w pierwszym numerze "Tygodnika Powszechnego" ukazał się tekst-manifest Osterwy zatytułowany "I ja tak widzę przyszłą w Polsce sztukę…". O nowych, powojennych powinnościach względem sztuki teatru pisał m.in., że "naprzód trzeba przeczłonić, członnictwo aktorskie zbudować na nowych zasadach".
Nowopotwory
Neologizmy Osterwy nie spodobały się Stanisławowi Dygatowi, który na łamach "Odrodzenia" w ironicznym felietonie pt. "Mieszaniny" nazwał jego język "potężnym bujaniem przyprawiającym o mdłości", "nowopotworami językowymi" i "stekiem nonsensów" i polecał mu, by raczej nie zajmował się pisaniem. Pół roku po Dygacie do krytycznego unisono przyłączył się językoznawca Stanisław Rospond – na okładce dwumiesięcznika "Język Polski" opublikował tekst "Nowotwory czy nowopotwory językowe?", w którym neologizmy twórcy Reduty określił jako gest niepotrzebnego mnożenia bytów wbrew przyzwyczajeniom użytkowników i użytkowniczek języka. Co ciekawe, niejako w obronie "nowopotworów" Osterwy stanął Czesław Miłosz, który na łamach satyrycznego "Lajkonika" przyznał, że wprawdzie początkowo niewiele rozumiał z proponowanego przez niego języka, ale "egzotyczny język" w miarę upływu czasu (i liczby powtórzeń) staje się coraz bardziej naturalny – a standardowe określenia "coraz śmieszniejsze". Czy rzeczywiście jednak była to "obrona" pomysłów Osterwy? Na pewno krótki tekst Miłosza miał bardziej przyjazny, a mniej szyderczy wydźwięk, w dalszym ciągu pisany był z lekkim przekąsem. Osterwa potraktował jednak słowa przyszłego noblisty bardzo poważnie i stworzył nawet roboczą wersję listu do niego:
Kochany Panie Czesławie. Czy Pan nie mógłby założyć członnictwa, które by obrało sobie za cel dążenie do oczyszczenia, wyplenienia chwastów z grzęd polmowy, a zasiało je dobornymi ziarnami złotopszenicznych wyrażeń?
Trzeba jednak przyznać, że – wbrew obawom krytykujących go osób – Osterwa nie uważał pisania za swoją domenę i wprost przyznawał, że nie jest mu przeznaczone: "[...] to wszystko należałoby spalić, bo pisarstwo nie jest moim powołaniem. Powołaniem moim jest działanie przez postaciowanie cudzego żywego słowa".
Wymowistość mowoczłonów
Według Osterwy przyczyną, dla której język polski został "zachwaszczony" przez "obce" wpływy było lenistwo naukowców i nauczycieli: "oni to »pożyczali« wyrażeń obcych i zasiewali w polskomowie". On sam przykładał do edukacji związanej z polszczyzną ogromną wagę – postulował otwarcie Poradni Wymowy adresowanej do księży, adwokatów, mówców i urzędników. Jednym z jej elementów miały być wyjazdy "pouczycieli wymowy" na polską prowincję w celu "wypowiedzenia walki gwarom chłopskim i narzeczom podmiejskim". Przede wszystkim jednak Osterwa tworzył wizję powojennej Dali – bractwa teatralno-aktorskiego mającego zastąpić Redutę, projektowanego na wzór klasztoru. Głównym zadaniem bractwa miała być "Służba Pięknocie", czyli troska o duchowy dobrostan polskiego społeczeństwa kultywowana przez głoszenie "żywego słowa". Dalanie – bo tak określał członków bractwa jego pomysłodawca – zajmować się mieli także m.in. nauczaniem i pomocą przy społecznych uroczystościach. Zajęcia aktorskie w Dali dla "spełników" zaczynać się miały od "wymowistości mowoczłonów polskich".
Źródła: I. Guszpit, "Przez teatr – poza teatr: szkice o Juliuszu Osterwie", Wrocław 1989 ; E. Dulna-Rak, "Strategie komunikacyjne w zespole Juliusza Osterwy", [w:] "Socjolingwistyka XXX", 2016; A. Żurek, "Juliusza Osterwy troska o czystość polszczyzny teatralnej"; J. Popiel, "Z zapisków Juliusza Osterwy", didaskalia.pl; A. Żurek, "Odpowiednie dać rzeczy słowo" – o wymowouce, przepisowni i jęzoznawstwie Juliusza Osterwy"; D. Kosiński, "Żywosłowie", (internetowy magazyn Performer); J. Osterwa, "List do Stefana Jaracza", [w:] "Dialog" 12/2008; W. Świątkowska, “Koncepcje teatru społecznie zaangażowanego według Juliusza Osterwy
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]