W tej wypowiedzi Kilar zapewne nieco się krygował i przesadzał – na jego miłość do kina mamy wiele dowodów, więc nie kierowały nim zapewne wyłącznie względy finansowe. Kiedy indziej stwierdził, że "kino stwarza możliwość zabawy muzyką". I pomiędzy jedną a drugą Warszawską Jesienią bawił się formułą muzyki westernowej ("Wilcze Echa"), tworzył swoją wariację na temat jazzowych rytmów w "Salcie", włoskiej muzyki popularnej w "Giuseppe w Warszawie", nurtu exotica w "Cała naprzód". Pisał walce do "Lalki", "Ziemi Obiecanej" i "Trędowatej". W połowie lat 60. relacjonował w liście do przyjaciela: "Co u mnie? Ostatnio było dużo pracy, zmonopolizowałem Film Polski (ok. 1/3 produkcji) [...]". I nie były to czcze przechwałki, w latach 60. chętniej angażowanym od niego twórcą muzyki filmowej był tylko Komeda.
Jak na taki dorobek na polu muzyki filmowej, na płytach prezentuje się on dość skromnie. Ukazywały się oczywiście, już w innej epoce, soundtracki do filmów grozy, które zapewniły mu międzynarodową sławę – "Draculi" i "Dziewiątych wrót", jak i do krajowych ekranizacji lektur szkolnych z lat 90. (z hitem wszystkich studniówek, polonezem z "Pana Tadeusza", na czele). Wyszło także kilka kompilacji, ale fonograficzny zapis jego wcześniejszych dokonań zawiera wiele luk. Dopiero w ostatnich latach ukazały się m.in. płyty z muzyką napisaną do "Samych swoich", "Wilczych ech" czy "Giuseppe w Warszawie" (wydała je wytwórnia GAD Records zasłużona w przeczesywaniu archiwów i wypełnianiu białych plam w fonografii polskiej muzyki rozrywkowej i filmowej; wśród wydanych przez nich po raz pierwszy soundtracków znalazły się też takie klasyki jak muzyka Adama Walacińskiego do serialu "Czterej pancerni i pies" czy Włodzimierza Korcza do "07 zgłoś się").
Na przywoływanej tutaj, dziś trudno dostępnej płycie wydanej w 1994 roku w Wielkiej Brytanii, Kilar sam dokonał doboru swoich utworów. Znalazły się tu fragmenty ścieżek dźwiękowych z filmów Zanussiego, Wajdy, Kutza czy Konwickiego – niespełna siedemdziesiąt minut muzyki na tej płycie kompaktowej jest niczym przewodnik "filmowy Kilar dla początkujących".
Kazimierz Serocki – "Potop" (1999)
100 milionów złotych budżetu, 535 dni zdjęciowych, 40 tysięcy statystów, 23 tysiące specjalnie uszytych kostiumów…. Film nakręcony z takim rozmachem potrzebował równie monumentalnej ścieżki dźwiękowej. I tu na wysokości zadania stanął Kazimierz Serocki, czołowy twórca powojennej awangardy, jeden z inicjatorów festiwalu "Warszawska Jesień". Człowiek, który zresztą miał już doświadczenie w komponowaniu do narodowych superprodukcji – wcześniej zadbał o muzykę do blockbustera wszechczasów, "Krzyżaków" (a także czterech innych filmów Aleksandra Forda). Jego zainteresowania muzyczne były szerokie: to za jego sprawą po raz pierwszy w polskim filmie można było usłyszeć rock’n’roll – w "Ósmym dniu tygodnia" z 1958 roku.