Polskie kino ma problem z niepełnosprawnością. Nie tylko dlatego, że rzadko opowiada o problemach osób niepełnosprawnych, ale przede wszystkim ze względu na bariery, jakie przez lata stawiało przed osobami niewidzącymi i niesłyszącymi, zamykając im drogę do uczestnictwa w kulturze. Audiodeskrypcja, czyli sztuka tworzenia filmowych opisów dla osób niedowidzących i niewidomych, zmienia tę sytuację, a jej rosnąca popularność sprawia, że w polskim kinie przełamywane są kolejne bariery.
Malowanie słowem
Czym więc jest audiodeskrypcja? Odpowiedź wydaje się oczywista – to opis filmowych wydarzeń i obrazów stworzony z myślą o niewidomej publiczności i pozwalający na jak najpełniejsze wyobrażenie sobie filmowej opowieści. Ale sztuka audiodeskrypcji tylko na pozór wydaje się mało skomplikowana. Na jej twórców czeka bowiem szereg wyzwań – twórca opisu filmu musi bowiem przekazać jak najwięcej treści poprzez narrację nagraną na ścieżkę dźwiękową, ale jego opisy nie mogą nakładać się ani na dialogi (w filmach obcojęzycznych – także na lektora czytającego dialogi), ani dźwięki, które budują ekranową rzeczywistość i opisują zdarzenia (np. trzaśnięcie drzwiami, wybicie szyby, czy strzał pistoletu). Twórca audiodeskrypcji musi odnaleźć się w przestrzeni pomiędzy i wypełnić ją opisami dość szczegółowymi, by niewidomy widz mógł stworzyć w swojej głowie jak najpełniejszy obraz filmu, a zarazem na tyle oszczędnym, by filmu nie przegadać.
Pułapki czekają na każdym kroku – w filmach akcji, w których ekranowe wydarzenia pędzą jedno po drugim, a towarzyszące im dialogi wypełniają niemal całą ścieżkę dźwiękową, audiodeskryptor musi zmieścić się w bardzo wąskich pozostawionych przez twórców oryginalnej ścieżki dźwiękowej. W artystycznym kinie spod znaku art house’u problem jest zgoła odwrotny – powolna narracja budowana jest w nich głównie za pomocą obrazów, atmosfery kadrów i ewokowanych emocji. Czasu jest więc wiele, ale wyzwaniem pozostaje, jak oddać klimat filmowych obrazów, jednocześnie nie topiąc ich w dziesiątkach słów. Bo nawet jeśli uda się opisać niezwykłe filmowe kadry, słowotokiem łatwo zabić klimat filmowej opowieści.
Jednym z największych wyzwań jest sposób opisu samego języka filmu: ruchów kamery, dynamiki jej pracy, sposobu wykorzystania filtrów lub tzw. ujęć z ręki. Bo choć są one niezwykle istotne dla ekranowego budowania znaczeń, dla niewidomej publiczności mogą być niezrozumiałe. Przekonuje o tym Jagoda Grudzień, pisarka i autorka nagradzanych audiodeskrypcji, która w rozmowie z Culture.pl przypomina:
Osoby, które są niewidome od urodzenia, nie mają poczucia perspektywy. I nie rozumieją, co to znaczy, że przedmiot przesuwa się w kadrze. Nie są przyzwyczajone do gramatyki języka filmowego, której my jako osoby widzące nieświadomie uczymy się od najmłodszych lat".
Kiedy Grudzień pracowała nad filmem "Van Gogh. U bram wieczności" Juliana Schnabla, musiała zmierzyć się z jednym z najbardziej niezwykłych wyzwań w swojej audiodeskryptorskiej karierze. Filmowa biografia Van Gogha opowiadana jest bowiem za pomocą niezwykłego języka – z subiektywizowaną narracją, kamerą z ręki oraz filtrami wyostrzającymi i zmieniającymi kolory tak, jak postrzegał je sam bohater (także dotknięty dysfunkcją wzroku). Aby umożliwić niewidzącej publiczności jak najpełniejsze uczestnictwo w seansie tego filmu, Grudzień stworzyła więc "antyaudiodeskrypcję", łamiąc wiele spośród reguł tworzenia filmowych opisów dla niedowidzących. "Skoro obraz Juliana Schnabla jest ‘antyfilmem’, gdyż świadomie ujawnia swój język i filmową technikę, uznałam, że także audiodeskrypcja musi oddawać jego samoświadomy charakter" – mówi autorka.
Obiektywizm, którego nie ma