Gdy po latach stanęli na planie "Placu Zbawiciela", Krzysztof zaproponował, by została równorzędną współreżyserką. W rozmowie z Agatą Żbikowską ze "Stopklatki" mówił:
Powiedziałem sobie: "dosyć tego niewolnictwa, ja muszę się zdobyć na to, żeby powiedzieć światu, że to jest równorzędny partner, współautor". Według mnie jej udział w tym filmie był większy niż mój. Tam jest bardzo dużo rysunków kobiet i kobieca przenikliwość bardzo była potrzebna. Generalnie ten film powstał w dialogu między nami. Pomiędzy kobietą i mężczyzną. Od pierwszego zdania scenariusza do ostatniego cięcia montażowego.
Historia młodego małżeństwa oszukanego przez dewelopera w rękach Krauzów przemieniała się w społeczny dramat o ludziach zawiedzionych przez system i pozostawionych samym sobie. "Plac Zbawiciela" okrzyknięto jednym z najlepszych polskich filmów pierwszej dekady XXI wieku, a film Krauzów zdobywał laury na festiwalach w Gdyni, Trieście, Valladoid i chińskim Sozhou.
Potrzeba uważności
Filmowe projekty zrealizowane przez Joannę i Krzysztofa Krauzów poprzedzone były wieloletnimi przygotowaniami. W "Moim Nikiforze" opowiadała o artyście, który fascynował ją jeszcze od czasów liceum, a nad "Papuszą", biografią pierwszej romskiej poetki, wraz z mężem pracowała ponad pięć lat. W wywiadzie udzielonym "Gali" Kos-Krauze mówiła:
Długo wybieramy tematy, długo przygotowujemy się do zdjęć. Przed filmem o Nikiforze zainteresowaliśmy się sztuką naiwną, artystami z innych galerii. Kiedy pisaliśmy scenariusz do filmu o Ruandzie "Ptaki śpiewają w Kigali", podróżowaliśmy, a nawet zajęliśmy się ornitologią. Tak samo jest z Papuszą. To wielki temat. Ważny. Opowiada o trudnym i ciekawym momencie w historii Romów. Wymaga od nas wielkiego zaangażowania. Dlatego rzadko robimy filmy.
Jej kino jest ciągłym poszukiwaniem: tematów, formy, wyzwań. "Wolę zrobić coś krzywego, ale co będzie owocem próby, niż do perfekcji ćwiczyć to samo" – mówi w rozmowie z Culture.pl. Po klasycznej biografii ("Mój Nikifor") i społecznym dramacie ("Plac Zbawiciela") wraz z mężem postanowili nakręcić poetycki film o strukturze białego wiersza. W "Papuszy" zrywali z trójaktową kompozycją i klasycznym filmowym rytmem, by stworzyć filmowe requiem dla nieistniejącego już świata i opowieść o sztuce, która jest wyrazem wolności, ale bywa także źródłem cierpienia.
W marcu 2014 roku rozpoczęli zdjęcia do kolejnej produkcji. "Ptaki śpiewają w Kigali" to opowieść o ludobójstwie w Rwandzie widzianym oczami przybysza z Zachodu. Produkcja stanęła pod znakiem zapytania z powodu śmierci Krzysztofa Krauzego w grudniu 2014 roku. Ostatecznie jednak reżyserka zdecydowała się kontynuować projekt. Jak mówiła w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej":
Realizacja "Ptaków..." trafiła na trudny okres w moim życiu, ale co miałam zrobić? Przerwać produkcję? Przynieść zwolnienie od psychiatry? (...) Nie było wyjścia. Nie można w życiu zajmować się wyłącznie własnymi emocjami. Każdego dnia trzeba wstać i wydać 200 poleceń, z czego 180 jest nieodwołalnych w sensie artystycznym i finansowym. Jest to działanie na adrenalinie, ale nie wyobrażam sobie, bym mogła postąpić inaczej. Krzysztof wiedział, że dam sobie radę. I ja też byłam o tym przekonana.
Film miał premierę w 2017 roku i zdobył nagrody na licznych festiwalach, w tym Srebrne Lwy w Gdyni.
Od lat Joanna Kos-Krauze wraz z mężem pracowali nad scenariuszem filmu o polskich zbrodniach w Jedwabnem. W wywiadzie przeprowadzonym jeszcze za życia Krauzego mówiła:
Mówię Krzysztofowi: Dajmy sobie szansę. Polacy się nie uporali z tym przez 70 lat, więc nam też zajmie to następnych 50, żeby mówić o tym głośno.
Ich film miał być opowieścią o historii widzianej oczami matek i żon tych, którzy przed laty dokonywali mordów na Żydach. O wypieraniu winy, rozgrzeszaniu siebie i kłamstwie, bez którego nie można by żyć.
W latach 2013-2019 była przewodniczą Zarządu Gildii Reżyserów Polskich. Ta rola i aktywność w gildii pozostaje dla Kos-Krauze istotna. Jak mówiła "Dziennikowi Gazecie Prawnej":
W mojej ocenie Gildia jest nam bardzo potrzebna. Gdy zakładaliśmy ją w 2013 roku nawet nie przypuszczaliśmy, jak bardzo zintegruje środowisko. Teraz znacznie lepiej się znamy, rozmawiamy regularnie, przekazujemy sobie informacje. Nikt z nas nie czuje się ze swoimi problemami sam. Mamy status związku zawodowego, reprezentujemy prawie 80 czołowych, aktywnych reżyserów (...).
Ostatnia aktualizacja: NS, wrzesień 2020