Porajmos, czyli Holokaust Romów
Takim koszmarem są też zanotowane przez Ficowskiego romskie opowieści o latach wojny, którą Cyganie z taboru Wajsów spędzili w wołyńskich lasach. W rozdziale "Przemytnicy życia" Ficowski przytacza kilka relacji z upiornych dni romskiego Holocaustu. Wartość tych świadectw jest tym większa, że już wkrótce cała ta historia została niemal zapomniana:
Cyganie ani nie są skłonni do kultywowania zasobów pamięci , ani – tym bardziej – do ich utrwalania. Prócz piosenek (...), prócz wiersza Papuszy ["Krwawe łzy"] nie istnieje żaden cygański zapis z lat zagłady, nie ma ani jednej relacji pochodzącej od nich samych.
Wojenna gehenna Cyganów, ukrywających się po lasach i narażonych na ataki ze niemal wszystkich stron, nie przypomina niczego znanego z literatury i historii – stan zaszczucia porównać można tylko z losem Żydów. W tej sytuacji, jak pisze Ficowski, jedyną obroną była ucieczka:
Ich zaciekła determinacja w obronie była – by tak rzec -nie tyle wilczej, ile lisiej natury. Gdyby stanowili grupę bardziej cywilizowaną, bez nawyków wędrowniczych, zakorzenioną w nieruchomościach posiadania, nie zdołaliby przeżyć nawet częściowo tak, jak przeżyli. Cygańskie życie – odwiecznie kradzione - zostało przez ludobójstwo doprowadzone do nieludzkiego absurdu. W tej sytuacji zostali zupełnie sami, bez sojuszników, bez oparcia, zdani jedynie na własną przemyślność.
Ficowski podkreśla, że w tej ucieczce Cyganie zawsze trzymali się razem, ukrywali się całymi rodzinami, połączeni najsilniejszą, choć bezdomną wspólnotą
Morkosz, czyli... no właśnie co?
Jest też w "Demonach" trochę nauki, cygańskiej filologii, ale w wersji przygodowej. W rozdziale "Morkosz" Ficowski przytacza napisany przez K.I. Gałczyńskiego wiersz "Polowanie na sokoły", w którym pojawia tajemnicze cygańskie słowo "Morkosz", które według Gałczyńskiego znaczyć miało "miłość". Słowo to miała wypowiedzieć Cyganka wróżąca poecie w Lasku Bielańskim przed wojną. Tylko że takie słowo w żadnym cygańskim dialekcie nie istnieje. Tekst Ficowskiego to właśnie taka niezwykła próbka cygańskiej filologii, obfitującej po drodze w przypadki i zupełnie niespodziewne znaleziska – a niezwykłe rozwiązanie zagadki zakłada też rekonstrukcję szczegółów rozmowy Gałczyńskiego i bliżej nieznanej Cyganki przeprowadzonej gdzieś w Lasku Bielańskim pod Warszawą przed 50 laty.
Demony
W nowym wydaniu "Demonów" do tekstu tej książki dołączona została inna cygańska pozycja z dorbku Ficowskiego "Pod berłem króla pikowego". Książka ma podtytuł “Sekrety cygańskich wróżb”, ale wbrew niemu to także jest opowieść, której główną ambicją jest zrozumienie sytuacji i mentalności Romów – na pewno nie epatowanie tanią sensacją.
Przykładem takiego mądrego, antropologicznego tekstu w "Demonach cudzego strachu" jest tekst tytułowy, poświęcony cygańskiej demonologii. Ficowski pokazuje mechanizm tworzenia się tych wyobrażeń i ich powiązanie z egzystencjalną sytuacją społeczności romskiej. O przerażających figurkach – cygańskich diabełkach, trupkach – pisze jako o diabłach własnego chowu, przeznaczonych tylko dla obcych. Te demony "na wynos" dla swych własnych twórców "były nieszkodliwe, prawie swojskie, nie zagrażały niczym. Straszne miały być tylko dla innych”:
To wszysto i wiele, wiele jeszcze innych sił nadprzyrodzonych towarzyszy Cyganom od kolebki aż do grobu. Więc strach: przed nieczystą siłą, przed złym losem, przed duchem zmarłego – i ten najzwyklejszy, przyziemny: przed pogonią, przed uchem które dosłyszy i zrozumie ich mowę. Wiedzą czym jest strach i – dla chleba – nauczyli się go napędzać innym po to, by go później przegonić.Tak urodził się cygański diabełek, owo 'nieboskie stworzenie', ale i niepiekielne, które im służy.
A ten cudzy strach bywał, pisze Ficowski, złotodajny lub choćby chlebodajny.
We wstępie do "Demonów" ich autor pisał, że cygańszczyzna w naszym kraju zmierza powoli do swego kresu, do zaniku, do rozpłynięcia sie wśród obcych. Dziś z perspektywy kolejnych prawie 30 lat te słowa są jeszcze bardziej prawdziwe, a opowieść Ficowskiego w jeszcze większym stopniu staje się bajką.