Przyszła poetka była jedną z niewielu kobiet romskich, które samodzielnie nauczyły się pisać i czytać. Nigdy nie chodziła do szkoły.
Bardzo chciałam się uczyć czytać, ale rodzice nie dbali o mnie – wspominała Papusza po latach. – Ojczym był pijak, w karty grał, matka nie miała pojęcia, co nauka i czy trzeba, czy nie, to dziecko uczyć. (...) Prosiłam dzieci, co chodzą do szkoły, żeby mi pokazały, jakie parę liter. I tak było. Potem coś ukradłam i nosiłam im, żeby mnie uczono. Blisko mnie mieszkała Żydówka sklepikarka. Łapałam kury i jej dawałam, i ona nauczyła czytać. A potem czytałam dużo gazet i różne książki. Czytać umiem dobrze, ale pisać – szkaradnie, bom mało pisała, a czytałam dużo.
Bronisława została wydana za mąż jako szesnastolatka za starszego od niej o 24 lata brata ojczyma, harfiarza Dionizego Wajsa. W czasie II wojny światowej ukrywała się przed Niemcami wraz ze swoją grupą w lasach Zachodniej Ukrainy. Po wojnie polscy Cyganie z Kresów przenieśli się na Ziemie Odzyskane i tak też zrobiła grupa Papuszy.
Sami jechaliśmy, dzieci spod pierzyn głowy wystawiały i śpiewały kolędę – opowiadała poetka o zimie 1950 roku. – Na samą Wiliję nocowaliśmy w pięknym lesie, śnieg odrzucili, ogień napalili, i stary, i mały koło ogniska kolędowali, i kartofle piekli, bo nie było co jeść, dwa tygodnie w jeździe. Ten rok dziwny, feralny i fatalny. Mamusia pojechała naprzód pociągiem, brat był gdzie indziej, siostra gdzie indziej. Cały karawan, sześć wozów, posuwał się naprzód, świętego opłatka nie jedliśmy w tym roku.
Po latach wędrówek z taborem zamieszkała w 1950 roku w Żaganiu. Najdłużej, w latach 1954–1981 mieszkała w Gorzowie Wielkopolskim, kiedy jej romski tabor zatrzymał się tam na dobre. W 1981 roku starą i schorowaną poetkę przyjęła pod opiekę rodzina z Inowrocławia.
W środowisku romskim Papusza spotykała się z niechęcią, gdyż odeszła od tradycyjnej roli cygańskiej kobiety. Odrzucana z powodu bezpłodności, oskarżana o zdradę plemiennych tajemnic, została wykluczona ze społeczności. Szykany wpędziły ją w chorobę psychiczną, co pociągnęło za sobą konieczność okresowego leczenia w zakładach psychiatrycznych.
Wiersze
W roku 1949 do taboru Dionizego Wajsa dołączył ukrywający się przed bezpieką Jerzy Ficowski, początkujący poeta, zafascynowany cygańskim obyczajem i językiem. "To jest Bronka Wajsowa, żona tego starego z siwym wąsem, wołają ją Papusza, ona sama układa pieśni cygańskie, poetka!" – usłyszał. Szybko dostrzegł wartość literacką improwizowanych pieśni Bronisławy i namówił ją do ich spisywania.
Początek znajomości Papuszy z Ficowskim zbiegł się z przełomowym dla polskich Cyganów okresem odgórnie narzuconego PRL-owskiego nakazu osiedlenia. Naturalnym motywem twórczości romskiej poetki stał się wtedy utracony świat wolności i wędrujących taborów. W swojej poezji, wyrastającej z ludowej pieśni cygańskiej, opiewała losy swego narodu, wyrażała jego przyzwyczajenia, tęsknoty. Jej wiersze, pozbawione regularnej rytmiki, zbliżają się niekiedy do gawędy.
Zadebiutowała wierszem przetłumaczonym z języka romskiego w "Nowej Kulturze" w 1951 roku. Pierwsze przekłady Ficowski przesłał Julianowi Tuwimowi, który doprowadził do ich publikacji.
Patrzę tu, patrzę tam –
jak się księżyc myje w ciepłych wodach,
niby w strumieniu pod lasem
Cyganeczka młoda.
Cóż to się dzieje
Wszystko się chwieje.
To świat się śmieje.
["Patrzę tu, patrzę tam" ("Dikchaw daj, dikchaw doj"), 1951]
Po opublikowaniu w 1956 roku tomiku "Pieśni Papuszy" poetka stała się sławna. Nadal jednak żyła skromnie, wręcz ubogo, utrzymując z wróżbiarstwa siebie, chorego męża i przygarniętego na wychowanie chłopca, którego pieszczotliwie nazywała Tarzanem.
Kiedy Tuwim, znając sytuację materialną Papuszy, postarał się dla niej o honoraria za wiersze, a później o stypendium twórcze, poetka wzdragała się przed ich przyjęciem: "Proszę nie gniewać się na mnie, przecie ja nie jestem uczona, żebym brała nagrodę". Nie sądziła, żeby można było brać pieniądze za pisanie pieśni.
Papusza nigdy nie nauczyła się pisać poprawnie. Ficowski odcyfrowywał jej pospieszne, niewyraźne rękopisy, pełne błędów i słów, w których brakowało całych sylab. Nie chcąc jej zrazić do pisania, nigdy nie prosił o pomoc w rozszyfrowywaniu niejasności.
Cały zachowany dorobek literacki Papuszy to tylko około czterdziestu własnoręcznie zapisanych utworów. Pozostawiła też kilka tekstów prozą opisujących cygańskie życie. Za najlepszy jej utwór, wysoko oceniony między innymi przez Tuwima, uważa się "Pieśń cygańską z Papuszy głowy ułożoną".
W lesie wyrosłam jak złoty krzak,
w cygańskim namiocie zrodzona,
do borowika podobna.
Jak własne serce kocham ogień.
Wiatry wielkie i małe
wykołysały Cyganeczkę
i w świat pognały ją daleko...
Deszcze łzy mi obmywały,
słońce, mój ojciec cygański, złoty,
ogrzewało mnie
i pięknie opaliło mi serce.
Z modrego zdroju nie czerpałam sił,
tylko przemyłam oczy...
Niedźwiedź po lasach się włóczy
jak srebrny księżyc,
wilk boi się ognia,
nie ugryzie Cyganów.
[…] Oj, jak pięknie przy namiocie,
śpiewa sobie dziewczyna,
płonie wielkie ognisko!
Oj, jak pięknie, ludzie, z daleka
wielkanocnych pieśni ptaków słuchać,
kwilenia dzieci, i tańca, i śpiewania
chłopaków i dziewczyn.
[…] Oj, jak pięknie szumi nam las -
to on mi śpiewa piosenki.
Oj, jak pięknie odpływają rzeki,
to one mi serce cieszą.
Jak pięknie wpatrzeć się w toń rzeki
i powiedzieć jej wszystko.
Bo nikt mnie nie zrozumie,
tylko lasy i wody.
To, co tu opowiadam,
wszystko, wszystko już dawno minęło
i wszystko, wszystko ze sobą wzięło -
i moje lata młode.
["Pieśń cygańska z Papuszy głowy ułożona" ("Gili romani Papuszakre szerestyr utchody"), 1950/1951]
Od 1962 r. Papusza należała do Związku Literatów Polskich. Jej wiersze doczekały się przekładów na języki: niemiecki, angielski, francuski, hiszpański, szwedzki, włoski.
"Falorykta" czyli kara
Tajemnicze słowo "falorykta" w języku Romów oznacza wyrok, potępienie, karę za ujawnianie tajemnic ludziom spoza własnej kultury. Papusza bała się odrzucenia przez Cyganów, co sprawiało, że sama nie uważała się za poetkę, lecz jedynie za wróżkę.
W latach powojennych w środowisku Cyganów Polska Roma obowiązywał rygorystycznie przestrzegany zakaz udzielania obcym jakichkolwiek informacji o tajnikach romskich tradycji, obrzędów, zakazów obyczajowych i cygańskiego języka. Po ukazaniu się w 1953 roku książki "Cyganie polscy", w której Ficowski opisał ich wierzenia, prawa moralne i zamieścił słownik romskich wyrażeń, starszyzna plemienna oskarżyła przyjaciółkę autora Papuszę o zdradę plemiennych tajemnic.
Oskarżenia ze strony współbraci, łącznie z groźbami włóczenia jej końmi, poparte kilkakroć rękoczynami, poetka przypłaciła chorobą psychiczną. Nigdy jednak nie oceniała źle decyzji Jerzego Ficowskiego o publikacji jej cygańskiej poezji. Nadal uważała go za najbliższego przyjaciela, a w listach nazywała Braciszkiem (Pszałoro).
W 1999 roku Ficowski przy okazji przyznania mu przez Ośrodek i Fundację "Pogranicze" tytułu "Człowiek pogranicza", wspominał wejście w hermetyczny, nieufny wobec ludzi z zewnątrz, krąg Cyganów.
Zdobyłem ich zaufanie przede wszystkim dzięki pośrednictwu w pomocy lekarskiej. Było to tak dawno, że pomagał mi w tym jeszcze Julian Tuwim, który miał większe wpływy u władz – tu dochodzi element zaszczytnej dla mnie przyjaźni, łączącej mnie z człowiekiem o pokolenie starszym. Cyganie przekonali się, że nie robię im krzywdy, a za swoje przysługi nie żądam zapłaty i dobrowolnie mi zaufali. Tylko wędrując z nimi mogłem doskonalić znajomość języka i obyczajów cygańskich. Ich życie składało się z pilnie strzeżonych przed obcymi tajemnic obyczaju i z poczucia wielowiekowej krzywdy, którą odpłacali niechęcią do otoczenia.
Zaprzyjaźniony z Cyganami poeta tym dotkliwiej odczuł szykany zgotowane Papuszy przez współziomków.
Tłumaczyłem jej poezje. Starszyzna cygańska stwierdziła, że skoro wyśpiewała mi swoje piosenki, wyśpiewała całą resztę, więc skłonna była ją uznać za zdrajczynię. Ponieważ Papusza doznała rozstroju nerwowego, uznali, że nie jest w pełni odpowiedzialna za swoje postępowanie. Zapewne z tego powodu uniknęła najgorszego. Ja, jako nie-Cygan, nie podlegałem ich jurysdykcji. Zerwali jednak wszelkie kontakty ze mną - tym mimo wszystko obcym, który popełnił rzecz niedopuszczalną. Pokazał, jak od wieków żyje i rządzi się społeczność cygańska. Przyjaciele Cyganie mówili mi: "ty masz oczy jasne, my mamy ciemne, ale świat widzimy tak samo". Nie wszyscy i nie zawsze tak samo... Jeżeli dzisiaj jest jakiś antagonizm między nami a Cyganami, którzy wśród mniejszości etnicznych w Polsce stoją pod względem niechęci otoczenia na pierwszym miejscu, to widać, ile się na to złożyło stuleci przesądów i odwzajemnianych krzywd.
Ficowski mawiał, że miał wielkie szczęście poznać Papuszę i uchodzić za jej odkrywcę. Papusza zaś miała nieszczęście poznać jego.
Spadły na nią gromy potępienia, a jej imię w szerokich kręgach cygańszczyzny stało się niemal synonimem odstępstwa. Gdyby nie doszło przed laty do mojej wędrówki w taborze, w którym i ona wędrowała, nie dowiedzielibyśmy się nigdy o leśnej poetce, być może nie powstałyby i z pewnością nie zostałyby pismem utrwalone jej najpiękniejsze wiersze. Ale – wolno przypuszczać – Papusza byłaby szczęśliwsza, nie doznałaby tylu klęsk.
Odeszła z taboru. Nie opuścił jej tylko stary, schorowany mąż, sam wymagający opieki. Bliskimi pozostali dla niej Tuwim i Ficowski. Romowie żyli tylko w jej wspomnieniach.
Ja swego narodu cygańskiego nie zdradziłam ani na szubienicę nie wydałam – napisała w liście do Ficowskiego w 1952 roku. – Bo każdy wie o tym, że kury kradli i wróżyli, i tak dalej, wie, z czego żyli i czemu jeździł po świecie ten ciemny, a mądry naród. (...). Powiedzą, że Papusza dziuklory (suka). A może kiedyś w świecie zrozumieją, że ja nic złego nie zrobiłam, i nikomu nie zrobiłam krzywdy, i nie staram się o to.
Wykluczona ze społeczności cygańskiej, przeżyła poza nią ponad 30 lat. Przestała pisać. Kilka ostatnich wierszy opublikowała w 1970 r. Wiele z tego, co napisała wcześniej spaliła razem z listami od przyjaciół, między innymi od Tuwima.
Gdybym się nie nauczyła czytać i pisać, ja głupia, byłabym może szczęśliwa – wyznała pod koniec życia.
Papuszy życie po życiu
W 1974 roku Maja i Ryszard Wójcikowie nakręcili do własnego scenariusza film dokumentalny "Papusza", zapraszając jako konsultanta Ficowskiego.
W 1991 roku powstał kolejny film dokumentalny "Historia Cyganki" według scenariusza i w reżyserii Grega Kowalskiego z muzyką Jana Kantego Pawluśkiewicza. Zawiera m.in. wspomnienia samej Papuszy, Jerzego Ficowskiego, jej siostry Janiny Zielińskiej, syna Władysława (Tarzana) Wajsa, lekarki Marii Serafiniuk.
24 czerwca 1994 roku amfiteatrze na krakowskich Błoniach odbyło się prawykonanie poematu symfonicznego autorstwa Jana Kantego Pawluśkiewicza, zatytułowanego "Harfy Papuszy", wykonanego w języku Romów, z operową obsadą ze wspaniałą czarnoskórą gwiazdą z MET, Gwendolyn Bradley na czele. Początkowo Pawluśkiewicz planował napisanie Mszy Cygańskiej, która jednak rozrosła się do tak bogatej formy. Spektakl reżyserował Krzysztof Jasiński, specjalista od wielkich widowisk plenerowych.
W 2013 roku na ekrany kin wszedł film fabularny "Papusza" według scenariusza i w reżyserii Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze, ilustrowany muzycznie "Harfami Papuszy" Pawluśkiewicza. Ukazała się też zbeletryzowana biografia cygańskiej poetki – "Papusza" pióra Angeliki Kuźniak (Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013).
Twórczość
(tomiki wierszy w tłumaczeniu Jerzego Ficowskiego):
- "Pieśni Papuszy" ("Papušakre Gila" – łącznie z testami oryginalnymi), Wrocław 1956,
- "Pieśni mówione", Łódź 1973,
- "Lesie, ojcze mój", Warszawa 1990.
Nagrody:
- Lubuska Nagroda Kulturalna (1958),
- Nagroda Kulturalna "Nadodrza" (1978),
- Nagroda Gorzowska (1978).