Zrealizowany w czasach stanu wojennego film Ryszarda Bugajskiego do dziś jest jednym z najbardziej wstrząsających obrazów komunistycznego terroru za żelazną kurtyną. "Przesłuchanie" przez siedem lat objęte było cenzurą, a na ekrany trafiło dopiero w 1989 roku. Opowieść o artystce aresztowanej przez Urząd Bezpieczeństwa i zmuszanej do składania zeznań obciążających jej przyjaciela, to "najbardziej antykomunistyczny film w historii PRL".
Nic więc dziwnego, że w 1982 stał się on przyczyna rozwiązania kierowanego przez Andrzeja Wajdę zespołu filmowego "X", a dla reżysera Ryszarda Bugajskiego stał się powodem do wyjazdu z Polski.
Najmocniejsze filmy o komunizmie
"Usłyszcie mój krzyk" - głos sprzeciwu
Dokument Macieja J. Drygasa to jedno z najbardziej wstrząsających oskarżeń, jakie kino skierowało przeciwko komunizmowi. "Usłyszcie mój krzyk" zrealizowane w 1991 roku opowiadał historię Ryszarda Siwca, urzędnika, który 8 września 1968 r. podczas dożynek na Stadionie X-lecia podpalił się na znak protestu "przeciw tyranii kłamstwa ogarniającego świat".
W Archiwum Wytwórni Filmów Dokumentalnych zachował się siedmiosekundowy skrawek taśmy, na którym operator utrwalił tragiczne wydarzenie. Dla Drygasa ów strzępek taśmy stał się punktem wyjścia do opowieści o ludzkim honorze i potrzebie walki o humanistyczne wartości. Film Drygasa jest jednym z arcydzieł polskiego dokumentu. Kto wie, czy nie najmocniejszym w całej jego historii.
"Człowiek z marmuru" - Wajda o zdradzonych przez system
Jeden z najlepszych filmów Andrzeja Wajdy to opowieść o ludziach oszukanych przez komunistyczny system. Jego bohaterką jest młoda dziennikarka realizująca dokumentalny film o Mateuszu Birkucie, przodowniku pracy z końca lat 40-tych. Opowieść o wzlocie i upadku Birkuta w "Człowieku z marmuru" staje się obnażeniem systemu. Choć w filmie nie mogło paść na ten temat ani jedno słowo, dla widzów oglądających w finałowej scenie Stocznię Gdańską było jasne, że Mateusz Birkut prawdopodobnie zginął na Wybrzeżu w czasie zamieszek w 1970 roku, kiedy milicji i wojsku kazano strzelać do robotników protestujących przeciwko sytuacji w kraju.
"Spaleni słońcem" Nikity Michałkowa - narodziny terroru
Jest rok 1936, a w radzieckiej armii Stalin przeprowadza czystki. Jedną z jego ofiar pada zasłużony rewolucjonista Kotow (Nikita Michałkow), który wraz z żoną Marusią (Ingeborga Dapkunaite) i córką (Nadezhda Michałkowa) spędza urlop w podmoskiewskiej daczy. W swym nostalgicznym, nagrodzonym Oscarem filmie, Nikita Michałkow opowiadał o kole historii, które toczy się, łamiąc życiorysy i pociągając za sobą ofiary. Kreśląc obraz Stalinowskiej "wielkiej czystki", Michałkow opowiadał o jednym z najmroczniejszych okresów w XX-wiecznej historii Rosji. Po latach sam Michałkow zniszczył piękną legendę swego filmu, realizując jego dwa sequele wpisujące się w nurt nacjonalistycznej propagandy.
"Spaleni słońcem" nakręceni trzy lata po pierestrojce, byli próbą zmierzenia się z trudną rosyjską historią. Wcześniej podobne próby były w Rosji niewykonalne. Za nieprawomyśle prezentowanie radzieckiej historii na cenzorskie półki trafiały w ZSRR takie filmy jak wojenna "Próba wierności" Alekseya Germana czy też "Agonia" Elema Klimowa.
Śmiechem w totalitaryzm
"Żart" Jaromila Jireša - Kundera rozlicza się z komunizmem
"Człowiek z marmuru" nie był bynajmniej pierwszym filmem opowiadającym o rozczarowaniu ideami socjalizmu. O nim opowiadał także Jaromil Jireš w adaptacji "Żartu" Milana Kundery nakręconej w 1968 roku. Kundera w swej głośnej powieści rozliczał się z własną przeszłością. W latach 50. był bowiem komunistą, a jako młody człowiek musiał przerwać studia, bo "powiedział coś, co powinien był przemilczeć".
Kundera, a za nim Jireš, w "Żarcie" opowiadali historię bliźniaczo podobną do tej, która była udziałem pisarza. Ich bohater (Josef Somr) za prowokacyjny żart zostaje wydalony z uczelni. Po latach postanawia zemścić się na tym, który na niego doniósł. Tak wpada w spiralę zemsty. Ironiczny "Żart" był jednym z czołowych osiągnięć czeskiej Nowej Fali lat 60., opowieścią o tym, jak przeszłość staje się pułapką nie pozwalającą na przeżywanie teraźniejszości.
"Przyjęcie na dziesięć osób i trzy" - Jerzy Gruza kpi z systemu
O tym, że śmiech jest niebezpiecznym orężem w walce z totalitarnym systemem, przekonywali się także polscy autorzy. Jednym z mistrzów ówczesnej komedii był Jerzy Gruza. Reżyser najpopularniejszych komediowych seriali PRL-u, "Wojny domowej" i "Czterdziestolaka" także w kinie wyśmiewał absurdy epoki, a jednym z jego najlepszych filmów było "Przyjęcie na dziesięć osób plus trzy".
Przenosząc na ekran scenariusz Jana Himilsbacha, Gruza stworzył ironiczną opowieść o niedolach bezrobotnych proletariuszy i zdegenerowanym systemie, w którym nie ma pieniędzy na wypłaty dla robotników, ale nie brakuje ich na wystawne kolacje dla kadry kierowniczej. Widząc na ekranie tak niewygodną prawdę, cezura uznała, że film obraża klasę robotniczą, a telewizyjny film Gruzy czekał na premierę siedem lat.
Stanisław Bareja - Stańczyk PRL?
Wśród polskich mistrzów PRL-owskiej komedii palma pierwszeństwa należy jednak do Stanisława Barei. Reżyser "Bruneta wieczorową porą" i "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?" przez lata wykpiwał absurdy polskiego socjalizmu, a zwieńczeniem jego komediowej kariery był "Miś", jedno z kultowych dzieł początku lat 80.
Film Barei - zrealizowany w czasach politycznego przełomu - był owocem rozluźnienia cenzorskiego gorsetu. W "Misiu" Bareja mógł bezkarnie śmiać się z polskich urzędów, osobliwego wystroju barów, w których talerze i sztućce przymocowane są do stołów, z głupich milicjantów i urzędników, a także gwiazd popkultury PRL.
Życie codzienne za żelazną kurtyną
Forman i inni - śmieszny komunizm oczami Czechów
Choć komunizm w Czechosłowacji trwał 41 lat i pociągnął za sobą tysiące ofiar (267 tys. zostało uwięzionych, a 248 osób rozstrzelano z powodów politycznych), czechosłowackie kino rzadko mówiło o wypaczeniach systemu w dramatycznym tonie. Wprawdzie w 1967 roku Vojtech Jasny wyreżyserował mocne "Wszyscy dobrzy rodacy" o dramacie wywłaszczenia i przymusowej kolektywizacji, ale większość twórców pokazywała czechosłowacką rzeczywistość przez pryzmat satyry. Tacy twórcy jak Ivana Passer, Jaroslav Papoušek czy Miloš Forman interesowali się - by sięgnąć do słów samego Formana - "życiem, problemami, radościami i smutkami tych ludzi, którzy nie mieli szansy stać się Gagarinem, Čáslavską czy Karelem Gotem".
Kino moralnego niepokoju
O zwyczajnym życiu zwykłych ludzi opowiadali też polscy twórcy przełomu lat 70. i 80. Krzysztof Kieślowski, Agnieszka Holland, Krzysztof Zanussi czy Feliks Falk stworzyli wówczas najwybitniejsze obrazy "kina moralnego niepokoju". Początek temu nurtowi dał nakręcony w 1975 roku "Personel" Krzysztofa Kieślowskiego, który rok później nakręcił kolejny ważny film mówiący o moralnych niepokojach pokolenia. "Spokój" był opowieścią o ludziach spragnionych normalnego życia, którzy w PRL-u nie mają szansy za realizację swoich banalnych marzeń. Film do tego stopnia nie spodobał się cenzorom, że przeleżał na cenzorskich półkach ponad 5 lat.