Od wieku licealnego pasjonował się wspinaczką górską i fotografią. Po liceum trafił do technikum wiertniczego, ale ze studiów wiertniczych na Akademii Górniczo-Hutniczej zrezygnował. Nie ukończył także studiów socjologicznych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ostatecznie zdał na Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, na kierunek Realizacja Obrazu. Jednak jego pasją stał się film dokumentalny - jak sam przyznaje - z sentymentu do Krzysztofa Kieślowskiego.
"Takiego pięknego syna urodziłam"
Uwagę na siebie zwrócił filmem dyplomowym "Takiego pięknego syna urodziłam" (1999), zrealizowanym pod kierunkiem swego wykładowcy Andrzeja Fidyka, ówczesnego szefa redakcji dokumentu TVP 1. To 25-minutowy portret rodzinny we wnętrzu: kamera wędruje po mieszkaniu, zatrzymując się na jego lokatorach - snującym się po pokojach młodzieńcu, leżącym na wersalce mężczyźnie w sile wieku i narzekającej bez przerwy kobiecie. Z jej monologu wynika, że syn - wieczny student i obibok - szuka sensacji w domu, że nic dobrego z niego nie wyrosło (i już nie wyrośnie), a przecież "takiego pięknego syna urodziłam". W czasach, kiedy na ekranach (telewizyjnych) dominuje dokument fabularyzowany, kreacyjny, film Koszałki uderzał spontanicznością i szczerością. Od pierwszych kadrów staje się jasne, że to nie tylko nagranie autentyczne, ale i niezwykle osobiste. Widać w nim wprawdzie "szkołę Fidyka", każącego szukać konfliktów ostrych i gwałtownych, sytuacji wręcz szokujących, ale z drugiej strony uderza odwaga młodego twórcy, nie tylko kierującego kamerę na siebie, ale i zapisującego bez retuszu sytuację co najmniej kontrowersyjną. "Takiego pięknego syna..." budzi na początku śmiech, z czasem jednak przeraża i skłania do refleksji. Pokazywany w telewizji i na prestiżowych festiwalach wywołał mnóstwo kontrowersji. Marcel Łoziński powiedział wręcz, że Koszałka zamienił kamerę w karabin i zastrzelił swoją matkę. Do telewizji nadeszły setki listów, część z nich chwalących realizatora za uchwycenie w kadrze prawdziwego życia, część zaś zawierała wyrazy wsparcia dla matki artysty, upokorzonej prezentacją takiego wizerunku.
W wielu wywiadach Marcin Koszałka mówi o swych twórczych inspiracjach:
"Moja obsesja śmierci wynika z nerwicy, której nabawiłem się w domu, gdzie miałem konflikty i duże ciśnienie" - zwierzył Katarzynie Bielas na łamach "Dużego Formatu" (nr 46/2007), dodatku "Gazety Wyborczej". - "Nie mam czasu jej leczyć, bo jestem zajęty. Poza tym boję się, że gdybym nerwicę wyleczył, to nie miałbym tylu pomysłów. Myślę, że lepszą terapią są dla mnie filmy. (...) Mama bardzo przejmowała się moim życiem, cały czas mnie straszyła, co może się stać, jeżeli np. będę pił, brał narkotyki albo poznawał złe dziewczyny. Nakręcała się, bo przy okazji chciała zwrócić na siebie uwagę. Ojciec, inżynier konstruktor, pracował, projektował rafinerie, jeździł po świecie. Mama rzuciła studia prawnicze, siedziała w domu. Szantażowała nas emocjonalnie, mówiła, że jest chora, ma raka, umiera, że pójdzie do szpitala. Żyłem ciągle pod presją tego szantażu, w obawie, że w końcu coś złego się stanie i ona nas zostawi. Teraz przez to ciągle boję się śmierci, a właściwie ciężkiej choroby, która wyeliminuje mnie z życia, i w trochę zbyt młodym wieku umrę. (...) Mam też nerwicę natręctw, wykonuję wielokrotnie pewne czynności, ciągle coś sprawdzam, bez przerwy myję ręce. Trochę jak Woody Allen."
"Jakoś to będzie"
Terapeutyczny aspekt filmu trochę umknął krytykom, ale sprawa stała się na nowo aktualna, gdy Koszałka - pięć lat później - przedstawił drugą część, "Jakoś to będzie" (2004). Sposób opowiadania jest taki sam, jak poprzednio (zdaje się, że sposób prowokowania sytuacji do sfilmowania - również), ale wizerunek bohaterów - jakże odmienny. Autor filmu wydaje się wyzwolony spod wpływu toksycznej matki: mieszka osobno, ma swoją rodzinę, z matką spotyka się sporadycznie. A jednak wizerunek samego siebie, jaki kreśli kamerą, nie przestaje intrygować: to nie jest człowiek wyleczony z toksycznego związku, ale tylko przeniesiony w inny układ - niekoniecznie zdrowy, jakkolwiek nie z winy osób trzecich.
"Ta kontynuacja okazała się pięknym filmem - przemyślanym i pełnym ostrożnej nadziei, a przede wszystkim uświadamiającym sens realizacji poprzedniego obrazu" - pisał o filmie Michał Chaciński na łamach "Gazety Wyborczej" (z dn. 3.02.2005). - "Ponownie oglądamy prywatne życie reżysera. Do tyrad matki z pierwszej części dochodzą tu kłótnie z żoną. Ale nowym filmem Koszałka wytrąca z ręki argument tym, którzy poprzednio posądzali go o ekshibicjonizm. Nagrywa on swoje prawdziwe konflikty rodzinne, ale realizując i analizując film, odkrywa, że sam je powoduje. (...) To film człowieka, który zdaje się dzisiaj lepiej rozumieć swoją sytuację i samego siebie. Człowieka, który zrozumiał, że w konflikcie między ludźmi wina rzadko leży po jednej stronie i że rozwiązanie konfliktów wymaga pracy nad sobą."
Ale Marcin Koszałka w swej twórczości dokumentalnej nie ogranicza się do analizowania swojej postawy w relacjach z drugim człowiekiem. Nie mniej ciekawa jest inna misja, jakiej podjął się w czasach obowiązującej afirmacji życia - jego filmy stawiają sobie za cel oswajanie śmierci.
"Istnienie"
Szczególne kontrowersje wzbudziło "Istnienie" (2007) - film o umieraniu, powstały z inspiracji cenionego aktora Jerzego Nowaka, zmagającego się z nieuleczalną chorobą. Nowak - aktor scen krakowskich, obecny na ekranach polskich filmów od 1955 roku, znany i rozpoznawany w licznych epizodach - zapragnął pod koniec życia roli głównej. Tak doszło do realizacji filmu, który zaspokajałby ambicje zarówno aktora, jak i twórcy: opowieści o oswajaniu się ze śmiercią i godnym umieraniu. Bo "Istnienie" miało być doprowadzone do samej śmierci, łącznie z obrazami agonii. Tyle, że los zakpił z twórców: mimo zmagań z chorobą Jerzy Nowak nie tylko nie umarł w przewidzianym terminie, ale i żyje do teraz (koniec listopada 2009). Lecz nawet w tak okrojonej okolicznościami formie film Koszałki pozostaje niezwykłym doświadczeniem. Szymon Hołownia na łamach "Newsweeka" (nr 40/2007) napisał:
"Mam kłopot z tym, że po 'Istnieniu' nie wiem nic więcej o tym, co jest prawdziwą treścią umierania - o tych, co zostają, o ich miłości, o nadziei, której może szukać ten, który odchodzi. Składam misternie jakieś strzępki z potencjalnie wielkich scen (ot, choćby kościelnego ślubu, jaki po latach wspólnego życia biorą aktor staruszek i jego żona), może jestem zbyt głupi? A może problem w tym, że Nowak z Koszałką pokazują nam wstrząsające dekoracje, nie mówiąc, jaka sztuka będzie w nich grana? (...) Cenię Koszałkę, miał odwagę porwać się na wielki temat. Ale choć z 'Istnienia' wyniosę kilka mocnych obrazów, nie wyniosę wielu myśli. 'Istnienie' to ważny film - wreszcie będę miał dowód na tezę, że śmierć sama w sobie to nie jest materiał na artyzm."
Mimo obiekcji krytyków "Istnienie" pozostaje interesującym eksperymentem filmowym - w pewnym sensie symbolem naszych czasów, w których próbuje się uciekać od spraw ostatecznych, choć na co dzień towarzyszą one naszemu życiu. Innym filmem o podobnej tematyce jest powstająca niemal równoległe "Śmierć z ludzką twarzą" (2007) - reportaż z krematorium w czeskiej Ostrawie, zmuszający do refleksji na temat śmierci w kulturze polskiej, opartej na chrześcijaństwie, i czeskiej, w dużym stopniu zlaicyzowanej. Kolejny film na podobny temat to "Martwe ciało" (2007) - wizyta w prosektorium i towarzyszenie sekcji zwłok, początkowo planowane jako finał "Istnienia".
"Do bólu"
Obrazu Koszałki-skandalisty nieznającego żadnych świętości dopełnia film "Do bólu...", zrealizowany w telewizyjnym cyklu "Dekalog... po Dekalogu". To ilustracja czwartego przykazania - "Czcij ojca swego i matkę swoją". Na pierwszy rzut oka to powtórka z "Takiego pięknego syna urodziłam". Ale nie: to kolejny przykład, egzemplifikujący toksyczność relacji między synem i matką. W tym przypadku synem jest mężczyzna pięćdziesięciokilkuletni, który myśli o związaniu się z inną kobietą. Pikanterii dodaje fakt, że bohaterem filmu jest znany krakowski psychiatra, doświadczony terapeuta, do którego o pomoc w swoich sprawach zwrócił się sam Koszałka.
Marcin Koszałka zajmuje we współczesnym polskim kinie dokumentalnym pozycję szczególną. Jest postacią rozpoznawalną, o wyrazistym stylu, na której nowe filmy czeka oddane grono widzów. Więcej, o którym gorąco się pisze i dyskutuje. Bartosz Żurawiecki, publicysta miesięcznika "Film", w portalu www.wp.pl we wrześniu 2008 napisał wręcz, na marginesie "Do bólu", że mamy do czynienia z kategorią artystyczną, nazwaną "Dotykiem Koszałki":
"Dokumenty Koszałki budzą kontrowersje, wywołują oburzenie, bo poruszają tematy objęte w Polsce dozorem kultury. Tematy zafałszowane, przemilczane, wyparte... Te gwałtowne reakcje potwierdzają zresztą słuszność obranej przez reżysera drogi. Bo skoro krzyczą, to znaczy, że ich dotyk Koszałki boli. A skoro boli, to znaczy, że Koszałka dotknął tego, co chore, zaropiałe, co nadaje się do szybkiego leczenia, jeśli nie od razu do amputacji."
Nie wolno też zapominać, że Marcin Koszałka jest z wykształcenia operatorem - i to jednym z najzdolniejszych w swoim pokoleniu, czego dowodzą dwie nagrody za zdjęcia na festiwalu w Gdyni - za "Pręgi" (2004) Magdaleny Piekorz i "Rewers" (2009) Borysa Lankosza. O specyfice zdjęć do "Rewersu" tak - specjalnie dla www.culture.pl - wypowiada się Andrzej Bukowiecki, krytyk filmowy i znawca sztuki operatorskiej:
"W czarno-białych zdjęciach do 'Rewersu' Koszałka twórczo nawiązuje do odrzuconej swego czasu ze wzgardą tradycji sztuki operatorskiej. W latach 60. i 70. wraz z modą na realizm, młodzi operatorzy (jak Jerzy Wójcik w 'Nikt nie woła'), ku zgorszeniu konserwatystów, zarzucili 'ekspresjonistyczne', kontrastowe i wytwarzające często nieuzasadnione cienie oświetlenie planu zdjęciowego wieloma źródłami światła kierunkowego. Przeszli na miękkie, prawie bezcieniowe oświetlenie rozproszone (soft ligth), bliższe temu, które spotykamy w naturze. Koszałka w 'Rewersie' przywraca tamto klasyczne, wieloźródłowe oświetlenie, stosując je inteligentnie, bez szafowania zbędnymi cieniami, ale we właściwych miejscach przywołuje dwie oparte na nim konwencje: hollywoodzkiego glamouru i filmu noir. Warto też zauważyć, że Koszałka połączył czarno-białą taśmę z ekranem panoramicznym, co pięknie przywodzi na myśl kino amerykańskie z wczesnych lat 60., kiedy szeroki ekran już był w modzie, a kolor jeszcze nie - i powstała wtedy np. czarno-biała, nakręcona w systemie Panavision, 'Garsoniera' Billy'ego Wildera. Taką kombinacją posługiwał się także Otto Preminger ze swoim operatorem Samem Leavittem."
"Deklaracja nieśmiertelności"
Kilkanaście filmów dokumentalnych, drugie tyle sfilmowanych fabuł, pokaźny zestaw prestiżowych nagród festiwalowych, tytuł Artysty Roku miasta Krakowa 2008, nadany przez dziennikarzy "Gazety Wyborczej" - pokaźny dorobek jak na człowieka, który zaledwie kilka lat temu, w 2001 roku, ukończył studia operatorskie. A to przecież dopiero początek twórczej drogi ku artystycznemu spełnieniu.
2010 rok to w filmografii Koszałki aż dwa znaczące obrazy: "Deklaracja nieśmiertelności" o legendarnym krakowskim wspinaczu Piotrze Korczaku "Szalonym" oraz "Ucieknijmy od niej', trzecia część autobiograficznego cyklu poświęcona siostrze reżysera.
"Deklaracja nieśmiertelności" to portret Piotra Korczaka, postaci kultowej w krakowskim środowisku wspinaczkowym. Opowiadając o swoim bohaterze, Koszałka mówił o próbie pokonania czasu i śmierci poprzez pasję. Wspinaczkowe wyczyny, wytyczanie tras, wreszcie – filmowa pasja są próbą oszukania czasu, sposobem uwiecznienia samego siebie. "Nie wyobrażam sobie starości, a swój wiek, nie biologiczny, a mentalny, oceniam na dwadzieścia siedem lat" - mówi blisko pięćdziesięcioletni wspinacz w filmie Koszałki. Zapytany o sprawy ostateczne, stwierdza: "Wystarczy górnolotnie przytoczyć słowa Cezara, że najlepszą śmiercią jest śmierć niespodziewana. Czuję, że coś po prostu wybawi mnie z tego kłopotu, na pewno nie będę patrzył przez okno w domu spokojnej starości".
"Deklaracja nieśmiertelności" zachwycała wyrafinowanymi kadrami, za które prócz samego reżysera odpowiedzialny był jego wykładowca i mentor - Bogdan Dziworski (autor takich filmów jak "Sceny narciarskie z Franzem Klammerem" z 1980 roku, czy "Kilka opowieści o człowieku" z 1983 roku).
W "Deklaracji nieśmiertelności" Koszałka stawia najbardziej intymne pytania dotyczące życia i przemijania. Pyta swojego bohatera, ale oglądając jego film nie mamy wątpliwości, że stawia je także sobie. Zwłaszcza wtedy, gdy pyta Piotra Korczaka: "Czy masz pogardę do starości?". I słyszy w odpowiedzi: "Oczywiście, że mam. Nie pogardę do starości innych ludzi, ale do własnej starości". "Ale nie miałbyś odwagi się zabić?" - pyta dalej reżyser
Za swój film Koszałka otrzymał wiele nagród. "Deklarację nieśmiertelności" wyróżniano na festiwalach w Chicago, Tampere, Krakowie, Granadzie, Bolzano i Bristolu.
"Ucieknijmy od niej"
O konfrontacji ze śmiercią opowiadał także w swym kolejnym filmie, trzeciej części autobiograficznego cyklu dokumentalnego – "Ucieknijmy od niej". To opowieść poświęcona nieżyjącym rodzicom. Jej pierwszoplanową bohaterką jest Małgorzata, starsza siostra reżysera. Jest energiczną bizneswoman, żyje w dostatku, w nowobogackim mieszkaniu pełnym przepychu. "Chcę oglądać najpiękniejsze rzeczy, nie chcę oglądać brudu, biedy, jakiegoś poniżania, nędzy, chcę oglądać ten świat z tej najładniejszej strony" - wyznaje w czasie kosmetycznego seansu. Reżyser przygląda się jej zza obiektywu kamery, tylko raz po raz zadając pytania. Wypowiedzi siostry zderza z materiałami nakręconymi na oddziale paliatywnym jednego z krakowskich szpitali. Przejmujący dokumentalny zapis ludzkiego umierania prezentuje siostrze na olbrzymim ekranie plazmowym, umieszczonym w złoconych ramach na jednej ze ścian jej mieszkania.
Film Koszałki podzielił krytyków. Jedni widzieli w nim ekshibicjonizm i psychologiczną pornografizację, inni dostrzegali bezkompromisowe poszukiwania twórcy. Piotr Pluciński pisał w poratlu Polityka.pl:
Oponenci nazywają Koszałkę emocjonalnym fetyszystą i dokumentalistą-pornografem, filmowcem egocentrycznym, skupionym na sobie i swoich problemach. Zarzucają, że posługuje się widzem jako specyficzną formą autoterapii. Jeśli któryś z jego dokumentów podważa te zarzuty najdobitniej, to właśnie "Ucieknijmy od niej", bodajże najbardziej osobisty, ale i wycelowany w widza film z całego jego dotychczasowego dorobku.
Ewa Szponar w internetowym Onecie pisała natomiast:
Pod względem formalnym "Ucieknijmy od niej" jest filmem tradycyjnym. Łączącym metodę "gadających głów" z wyciszonymi scenami ze szpitala. (…) Miejmy nadzieję, że nowy dokument Marcina Koszałki sprawdził się w roli lekarstwa. Na pewno wpisuje się też w nurt jego osobistego dzieła. Trudno mi jednak oprzeć się wrażeniu, że formuła szczerości, którą reżyser od lat eksploatuje, zaczyna się wyczerpywać. Nuży, emocjonalnie nie rezonuje. Dowodem na to mogłyby być oszczędne oklaski po festiwalowej projekcji "Ucieknijmy od niej". Na szczęście i sam autor ma przeczucie pewnego zamknięcia. Może poszuka chwil szczęścia w cudzych biografiach?
"Będziesz legendą, człowieku"
W kolejnych latach Koszałka nie poszukiwał jednak szczęścia, ale zgłębiał te same problemy, które zajmują go w całej filmowej twórczości. Po zrealizowaniu zdjęć do kryminalnego "Uwikłania" Jacka Bromskiego, realizował kolejne dokumentalne projekty.
Jednym z nich był film "Będziesz legendą, człowieku", w którym zaglądał za kulisy Euro 2012. Opowieść o Damienie Perquisie i Marcinie Wasilewskim, dwóch reprezentantach Polski w piłce nożnej, to film o samotności, brzemieniu rodzinnych traum, o tym, jak ciężko nieść na swych ramionach cudze marzenia i nadzieje. O zadawnionych żalach, niezabliźnionych ranach, poczuciu niespełnienia i zawodu.
Film Koszałki to także kronika emocjonalnego współuzależnienia. Na boisku Perquis walczy nie tylko dla siebie, ale dla rodziców, swojej córeczki i dla kibiców. Poświęcenie piłkarza, który pokonuje ból, by grać w kolejnym meczu, ma w sobie coś przerażającego. Bohater Koszałki jest ofiarą złożoną na ołtarzu cudzych marzeń. Na końcu czeka zaś samotność. Bo w filmie krakowskiego reżysera jedność, którą daje uczestnictwo w drużynie, jest tylko chwilowa. Gdy pryska wspólne marzenie o triumfie, bohaterowie zostają sami.
"Zabójca z lubieżności"
Kilka dni po wejściu na kinowe ekrany "Będziesz legendą, człowieku", telewizyjną premierę miał także inny film Koszałki – "Zabójca z lubieżności", dokument o pożądaniu, perwersji i o ukrytych pragnieniach. To historia spotkania Joachima Knychały - seryjnego mordercy kobiet, znanego jako "Wampir z Bytomia" lub "Frankenstein" - z Edwardem Kozakiem, byłym dziennikarzem telewizyjnym, któremu w latach 80. sławę przyniosła książka "Pamiętnik wampira – szczera rozmowa ze śląskim wampirem". Joachim Knychała był jednym z najokrutniejszych seryjnych morderców na tle seksualnym w powojennej Polsce. Za swoje czyny został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano przez powieszenie w 1985 r. w więzieniu przy ulicy Montelupich 7 w Krakowie.
Mimo upływu wielu lat seryjny morderca nadal fascynuje i intryguje Kozaka. Dziennikarz, który spisał wspomnienia wampira zaraził się jego perwersją i pożądaniem. Co prawda, jak sam opowiada, nigdy nie posunął się do zabicia żadnej kobiety, ale mimo upływu prawie trzydziestu lat i sędziwego wieku, ciągle próbuje zdobywać kolejne kobiety i to zdobywanie jest celem samym w sobie. W obrazie Koszałki widzimy człowieka samotnego i bardzo nieszczęśliwego, dla którego te specyficzne łowy są przede wszystkim walką ze starością i śmiercią. Ów dziennikarz wracając do dawnych czasów, do spotkania z wampirem stara się go jeszcze raz wykorzystać mając nadzieję, że znów chociaż przez chwile będzie sławny.
"Czerwony pająk"
Debiutancka pełnometrażowa fabuła reżysera, "Czerwony pająk", to opowieść o Karolu Kocie, znanym jako Wampir z Krakowa, jeden z seryjnych morderców terroryzujących mieszkańców Krakowa w latach 60. ubiegłego wieku. Scenariusz Marcina Koszałki i Łukasza M. Maciejewskiego oparty został na opowiadaniu Marty Szreder "Lolo".
Główną rolę - Karola Kremera - zagrał młody Filip Pławiak, a partnerują mu m.in. Małgorzata Foremniak, Adam Woronowicz, Łukasz Simlat, Julia Kijowska i Karolina Kominek. Film miał swoją premierę w 2015 roku, spotkał się z dobrym przyjęciem krytyki i zdobył kilka nagród na międzynarodowych festiwalach (m.in. w Wiesbaden, Kairze i Arras).
"Koszałka po raz kolejny, tym razem w ramach fabularnej fikcji, odbywa jazdę po bandzie - swoją "beczkę śmierci", jak w sekwencji w wesołym miasteczku. W tym filmie ktoś zabija, ktoś ginie - a wszystko to w zastępstwie, jakby za nas. Koszałka czyni swoich widzów świadkami makabry, pozwala dotykać sfery najbardziej mrocznej, związanej z tym, co psychoanaliza nazywa popędem śmierci albo energią autodestrukcji - a wszystko po to, żeby na końcu wyjść z mroku. Takim symbolicznym akcentem jasności jest ostatni kadr filmu.
Koszałka chce w ten sposób powiedzieć, że - inaczej niż bohaterowie "Czerwonego pająka" - nie marnuje swoich kompleksów, lęków, wstydliwych słabości, niepokoju, niewiary, tylko zaprzęga je do tworzenia sztuki" - pisał Tadeusz Sobolewski ("Gazeta Wyborcza", 27.11.2015).
Filmografia:
Filmy dokumentalne:
- 1999 - "Takiego pięknego syna urodziłam", scenariusz, reżyseria, zdjęcia.Wyróżnienie Jury Studentów w konkursie krajowym oraz wyróżnienie Jury w konkursie międzynarodowym Krakowskiego Festiwalu Filmowego w Krakowie 2000, nagroda dla najlepszego dokumentu na Lecie Filmowym w Kazimierzu Dolnym 2000, Prix Europa na MFF Prix Europa w Berlinie 2000, nagroda na MFFD Visions du Reel w Nyonie 2003;
- 2000 - "Sztuka dyrygowania" (reż. Beata Dzianowicz), zdjęcia;
- 2001 - "Dzieci Witkacego" (reż. Ryszard Bugajski), zdjęcia;
- 2001 - "Prawdziwe psy" (serial tv) (reż. Krzysztof Lang), zdjęcia;
- 2001 - Rozwój (reż. Borys Lankosz), scenariusz, zdjęcia. Nagroda Polskiej Krytyki filmowej za zdjęcia na Krakowskim Festiwalu Filmowym 2002;
- 2002 - "Adrenalina" (reż. Krzysztof Lang), zdjęcia;
- 2002 - "Polacy Polacy" (reż. Borys Lankosz), zdjęcia;
- 2003 -Imieniny, scenariusz, reżyseria. Wyróżnienie za najlepszy film telewizyjny na MFFD Złota Arka w Wilnie, 2004;
- 2003 - "Made in Poland", reżyseria, zdjęcia;
- 2003 - "Miłość w cieniu Big Brothera" (reż. Leszek Wosiewicz), zdjęcia;
- 2003 - "Prawdziwe psy. Krzysiek i Sławek" (reż. Krzysztof Lang), zdjęcia;
- 2004 - "Jakoś to będzie", scenariusz, reżyseria, zdjęcia. Złoty OFF w kategorii filmu dokumentalnego na MFF OFFensiva we Wrocławiu 2005;
- 2006 - "Cały dzień razem", scenariusz, reżyseria, montaż. Nagroda za najlepszy film dokumentalny z Europy Środkowej na MFFD w Jihlavie 2006, wyróżnienie w konkursie międzynarodowym na Krakowskim Festiwalu Filmowym 2006;
- 2006 - "Śmierć z ludzką twarzą", scenariusz, reżyseria, zdjęcia;
- 2007 - "Istnienie", scenariusz, reżyseria, zdjęcia. Nagroda Publiczności na Krakowskim Festiwalu Filmowym 2007, Nagroda Jury Ekumenicznego i nagroda publiczności na MFFD Visions de Reel w Nyonie 2008, Grand Prix w konkursie filmów pełnometrażowych na MFF w Teheranie 2008;
- 2007 - "Martwe ciało", scenariusz, reżyseria, zdjęcia;
- 2007 - "Przerwany lot" (reż. Magdalena Piekorz), zdjęcia;
- 2007 - "Sekwens" (reż. Robert Sowa), zdjęcia;
- 2008 - "Do bólu" (tv, z cyklu "Dekalog... Po Dekalogu"), scenariusz, reżyseria, zdjęcia. Dyplom w konkursie krajowym i Srebrny Smok dla dokumentu w konkursie międzynarodowym Krakowskiego Festiwalu Filmowego 2008, Złoty Gołąb w konkursie filmów krótkich na MFFD w Lipsku 2008, Grand Prix Biała Kobra na Festiwalu Mediów "Człowiek w zagrożeniu" w Łodzi 2008, Wyróżnienie Specjalne Jury na MFF w Karlowych Warach 2009;
- 2008 - "Wyrok na życie", scenariusz, reżyseria, zdjęcia.
- 2010 - "Ucieknijmy od niej", reżyseria, scenariusz, zdjęcia
- 2010 - "Deklaracja nieśmiertelności", reżseria, scenariusz, zdjęcia
- 2012 - "Będziesz legendą, człowieku", reżyseria, scenariusz, zdjęcia.
- 2012 - "Zabójca z lubieżności", reżyseria ,scenariusz, zdjęcia.
Filmy fabularne:
- 2004 - Pręgi (reż. Magdalena Piekorz), zdjęcia. Nagroda za zdjęcia na FPFF w Gdyni 2004;
- 2005 - "Kochankowie Roku Tygrysa" (reż. Jacek Bromski), zdjęcia;
- 2005 - Kochankowie z Marony (reż. Izabella Cywińska), zdjęcia;
- 2005 - "Solidarność, Solidarność", nowela "I wie pan, co?" (reż. Jacek Bromski), zdjęcia;
- 2007 - "Łódka" (krótkometrażowy) (reż. Michał Szcześniak), zdjęcia;
- 2007 - "Prawo miasta" (serial tv) (reż. Krzysztof Lang), zdjęcia (odcinki 1-13);
- 2008 - "Rysa" (reż. Michał Rosa), zdjęcia;
- 2008 - "Senność" (reż. Magdalena Piekorz), zdjęcia;
- 2008 - "The House" (reż. Robby Henson), zdjęcia;
- 2009 - "Rewers" (reż. Borys Lankosz), zdjęcia. Nagroda za zdjęcia na FPFF w Gdyni 2009
- 2011 - "Uwikłanie" (reż. Jacek Bromski), zdjęcia;
- 2014 - "Zbliżenia" (reż. Magdalena Piekorz), zdjęcia;
- 2015 - "Czerwony pająk", scenariusz, reżyseria, zdjęcia.
- 2016 - "Szczęście świata" (reż. Michał Rosa, w produkcji), zdjęcia.
Autor: Konrad J. Zarębski, listopad 2009, aktualizacja: NMR, czerwiec 2016.