W tym i innych wywiadach wspominała również, że od dziecka czuła się feministką. W swoich przekonaniach upewniała się, stawiając w domowych dyskusjach czoło ojcu, który miał bardzo tradycyjne wyobrażenia na temat roli kobiet. W rozmowie z Katarzyną Bielas dla "Wysokich Obcasów" zdefiniowała feminizm bardzo prosto, uwypuklając jego oczywistość:
Dla mnie feminizm to jest ruch, który dąży do indywidualizacji ludzkiego życia. Chodzi o to, by każda kobieta i każdy mężczyzna mogli ze swoim życiem robić to, co im odpowiada. Żeby nie byli zamknięci w kontenerze ze stemplem "kobiety" albo "mężczyźni".
Wyjaśniała też, dlaczego swoją książkę "Błony umysłu" podpisała "Jolanta, córka Ireny, wnuczka Bronisławy, prawnuczka Ludwiki":
To nie jest mój pseudonim, to jest prawda. Jestem córką Ireny, wnuczką Bronisławy, prawnuczką Ludwiki.
Podkreślam żeńską linię mojej rodziny, bo w naszej cywilizacji kobiety nie mają własnych nazwisk. Noszą nazwiska mężczyzn, jednego, drugiego, trzeciego…
[…] Taka jest tradycja, niedobra, bo spycha kobiety poza kulturę. Nazwisko noblistki Ireny Joliot-Curie wskazuje dwóch mężczyzn, ale nie ma w nim śladu matki, która dwukrotnie otrzymała Nagrodę Nobla.
Rewolucyjność "Szczelin istnienia" nie polegała tylko na tym, że są one próbą poetycko-filozoficznego opisu codzienności. Bardzo ważne miejsce zajmuje w nich zmysł dotyku, do niedawna lekceważony przez filozoficzną tradycję, skupioną na zmyśle wzroku. To podejście kontynuuje Brach-Czaina w książce "Błony umysłu" (2003), zaznaczając, że dotyk jest "strażnikiem rzeczywistości", osadza nas w niej, przypomina nam o tym, gdzie się znajdujemy i kim jesteśmy. Jak deklaruje w eseju "Dotknięcie świata":
Istnieją światy, które spełniają się w wyobraźni i nie można ich dotknąć. Nie o nich będzie mowa. Pozostaniemy w sferze przyziemnej. Tu, gdzie wszystko jest namacalne, choć bywa niewidziane.
Zarówno w "Szczelinach istnienia", jak i "Błonach umysłu" ważną rolę odgrywa zmysł smaku, zaakcentowany nie tylko we fragmentach poświęconych gotowania, ale też w opisach zetknięcia z egzystencjalnym konkretem, takim jak owoc wiśni. Niejednokrotnie też opisy przyrządzania potraw ("Metafizyka mięsa", "Kabaczek") łączą się z refleksją nad mroczną stroną rzeczywistości. Brach-Czaina zajmuje się nie tylko spokojną codziennością, ale także przejmująco analizuje sytuacje takie jak poród, doświadczenie przemocy, niczym niezawiniona śmierć z rąk oprawców.
W tych próbach dotknięcia rzeczywistości we wszelkich jej wymiarach Brach-Czaina nieustannie wykracza poza ramy akademickiej dyscypliny. Choć w wywiadach zaznaczała, że studia filozoficzne są znakomitą gimnastyką umysłu i że miała szczęście mieć wspaniałych nauczycieli, to zarazem odmawiała filozofii wyjątkowego statusu. Jak mówiła w rozmowie z Barbarą N. Łopieńską dla "Res Publica Nowa":
W ogóle nie wyróżniam filozofii jako jakiejś nadzwyczajnej dziedziny myśli i nie przypisuję jej roli koła ratunkowego ludzkości. Uważam tylko, że istnieje coś takiego jak intelektualny wysiłek i pewne zmiany sposobu myślenia i tyle samo mogą tu zdziałać filozofowie, co powieściopisarze, poeci czy osoby pracujące w naukach empirycznych.
Z kolei w rozmowie z Katarzyną Bielas z żalem zauważała:
Filozofowie zajmują się głównie pisaniem o książkach innych filozofów, bo obawiają się, że jeśli będą filozofować o swoim spotkaniu ze światem, to może być uznane za nienaukowe.