Portretował m.in. Davida Lyncha, Mike'a Mikkelsena, Jana Peszka, Jerzego Urbana, Kubę Wojewódzkiego czy Stanisława Manturzewskiego. Jego zdjęcia uwypuklają wszelkie niedoskonałości urody: blizny, zmarszczki, skazy skórne, wystające kości. Swoich modeli często ukazuje w przerysowanych perspektywach. Jego charakterystyczny sposób obrabiania zdjęć fotografowie nazwali "dragan effect". W sieci można znaleźć setki instruktaży pokazujących w jaki sposób obrabiać zdjęcia tak, aby przypominały te Andrzeja Dragana.
Z fotografii postanowił przerzucić się na film. Krótkie metraże zaczął realizować w 2013 roku, z kolei już w 2014 roku otworzył studio produkcyjne Weird.
Zadebiutował filmem "Hierarchy Lost" łączącym zarówno naukowe, jak i fotograficzne zainteresowania autora. Film opowiada o mężczyźnie odkrywającym tzw. teorię wszystkiego (marzenie fizyków, którzy chcieliby w kompleksowy i jednolity sposób opisać i przewidzieć wszelkie zjawiska fizyczne). Akcję osadzono w niedalekiej przyszłości, za muzykę odpowiada zespół Nine Inch Nails, a za zdjęcia oczywiście Andrzej Dragan. "Hierarchy Lost" zostało również przez niego napisane i wyreżyserowane.
Film utrzymany został w mrocznym klimacie znanym z dotychczasowego dorobku artysty. W głównej roli wystąpił Piotr Kudelski (widoczny m.in. na zdjęciu "Para", gdzie zasłania oczy swojej córce) – jeden z ulubionych modeli Dragana, którego poznał u progu kariery, gdy jeszcze portretował przechodniów. "Hierarchy Lost" został wyprodukowany z własnych środków artysty.
W 2015 roku Dragan zrealizował wideoklip do utworu "The Satanist" zespołu Behemot. Nakręcił i wyprodukował też kolejne krótkie metraże zainspirowane teoriami fizycznymi: m.in. film "Dylatacja czasu", który Piotr Stanisławski nazwał na portalu Crazy Nauka "filmem o fizyce, którego nie zdołasz zapomnieć, choć będziesz chciał".
W 2020 roku Dragan zrealizował dla HBO Polska jeden z segmentów antologii filmowej "W domu". Jak nietrudno się domyślić, reżyser postawił na niepokojącą atmosferę. Do swojego krótkiego metrażu zaangażował Jerzego Nasierowskiego, który w filmie deklamował "Piosenkę o końcu świata" Czesława Miłosza. Duetowi z pewnością udało się niesamowicie uwypuklić całą grozę kryjącą się w tym wierszu.
Jak podkreśla we wszystkich wywiadach, pozostaje przede wszystkim fizykiem, a fotografia i film są dla niego jedynie hobby, które w każdej chwili mogą mu się znudzić. Zobaczymy, czym jeszcze zaskoczy nas wszechstronny naukowiec i twórca.
Autor: Dariusz Bochenek, 15.11.2013. Ostatnia aktualizacja: NS, listopad 2020