#przerwane historie
#literatura
List, który nie dotarł do adresata
Wszystko zaczęło się od listu. Wysłał go w 1942 roku młody człowiek na adres znanego pisarza Brunona Schulza. 18-latek pisał w nim o wielkim wrażeniu, jakie wywarła na nim niedawna lektura jego książki "Sklepów cynamonowych". Przepraszał za zuchwalstwo (zwrócenia się do pisarza) i dziękował za przeżycie, jakiego - jak później wspominał - miał nigdy już potem nie zaznać. Pisał też, że mu wstyd, że dotąd mógł nie wiedzieć o tym "największym pisarzu naszych czasów" i wyrażał "wdzięczność za samo jego istnienie". "Jeszcze pytałem o coś, dziękowałem za wszystko, wyrażałem nieśmiałą nadzieję, że doczekam się odpowiedzi" - wspominał potem.
List ten zapewne nigdy nie dotarł do adresata. Schulz w momencie jego wysyłki przebywał już w drohobyckim getcie, zaś kilka miesięcy później został zamordowany przez esesmana na ulicy swojego rodzinnego miasta. Za to chłopak już w następnym roku napisze rozprawkę pt. "Regiony wielkiej herezji" (zgubi ją potem w pociągu, zaginie jak wiele rzeczy w tej historii) - kolejne zaś 60 lat swojego życia poświęci na poszukiwanie wszelkich śladów życia i twórczości swojego idola.
W tym czasie Jerzy Ficowski, bo tak nazywał się ten młody człowiek, przyjmie na siebie rolę archeologa i kronikarza życia Brunona Schulza, poniekąd stając się przy okazji jednoosobową agencją detektywistyczną. Z pozbieranych odłamków i skrawków życia będzie próbował złożyć biografię i zrekonstruować świat Schulza. To, co uda mu się znaleźć wyznaczy na wiele lat horyzont naszej wiedzy o pisarzu. A to, czego nie udało mu się odkryć, zawładnie wyobraźnią kilku pokoleń badaczy i czytelników.
standardowy rozmiar
"Tam gdzie mapa kraju staje się już bardzo południowa, płowa od słońca, pociemniała i spalona od pogód lata, jak gruszka dojrzała — tam leży ona, jak kot w słońcu — ta wybrana kraina, ta prowincja osobliwa, to miasto jedyne na świecie." (Bruno Schulz, "Republika marzeń")
Bruno Schulz urodził się w 1892 roku w Drohobyczu. To galicyjskie miasteczko, położone nieopodal Lwowa, stanowiło w tym czasie część Imperium Austro-Węgierskiego. Po I wojnie światowej zamieszkałe przez Polaków, Żydów i Ukraińców miasto znalazło się w granicach II Rzeczypospolitej.
Eduard Hölzel, Galicya z Wielkim Księstwem, przed 1885, źródło: Biblioteka Narodowa/Polona.pl
left bottom
"I po paru jeszcze domach ulica nie mogła już utrzymać nadal decorum miasta, jak chłop, który wracając do wsi rodzinnej, rozdziewa się po drodze z miejskiej swej elegancji, zamieniając się powoli, w miarę zbliżania do wsi, w obdartusa wiejskiego. Przedmiejskie domki tonęły wraz z oknami, zapadnięte w bujnym i pogmatwanym kwitnieniu małych ogródków. zapomniane przez wielki dzień, pleniły się bujnie i cicho wszelkie ziela, kwiaty i chwasty, rade z tej pauzy, którą prześnić mogły za marginesem czasu, na rubieżach nieskończonego dnia" (Bruno Schulz, "Sierpień")
Drohobycz jest miejscem akcji większości opowiadań Schulza. Choć sam pisarz nigdy nie zdecydował się na wyprowadzkę - uznawał Drohobycz za wręcz nieodzowny dla swojej twórczości - miasteczko za jego życia kilkakrotnie zmieniało przynależność państwową, znajdując się kolejno w granicach: Austro-Węgier, Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej, II Rzeczypospolitej, ZSRR, III Rzeszy.
Fot. www.audiovis.nac.gov.pl (NAC)
left bottom
"Tak wędrowaliśmy z matką przez dwie słoneczne strony rynku, wodząc nasze załamane cienie po wszystkich domach, jak po klawiszach. Kwadraty bruku mijały powoli pod naszymi miękkimi i płaskimi krokami — jedne bladoróżowe, jak skóra ludzka, inne złote i sine, wszystkie płaskie, ciepłe, aksamitne na słońcu, jak jakieś twarze słoneczne, zadeptane stopami aż do niepoznaki, do błogiej nicości." (Bruno Schulz, "Sierpień")
Pierwszy dom przy rynku [na zdjęciu na prawo od kościoła] to dom, w którym mieścił się dom Jakuba Schulza, ojca Brunona. W domu tym urodził się i tu do 1910 roku mieszkał Bruno Schulz.
Drohobycz rynek ok. 1915, przed pożarem domu Brunona Schulza, fot. Biblioteka Narodowa Polona
left top
"Był to dystrykt przemysłowo-handlowy z podkreślonym jaskrawo charakterem trzeźwej użytkowości. Duch czasu, mechanizm ekonomii nie oszczędził i naszego miasta i zapuścił chciwe korzenie na skrawku jego peryferii, gdzie rozwinął się w pasożytniczą dzielnicę. Kiedy w starym mieście panował wciąż jeszcze nocny, pokątny handel, pełen solennej ceremonialności, w tej nowej dzielnicy rozwinęły się od razu nowoczesne, trzeźwe formy komercjalizmu. Pseudoamerykanizm, zaszczepiony na starym, zmurszałym gruncie miasta, wystrzelił tu bujną, lecz pustą i bezbarwną wegetacją tandetnej, lichej pretensjonalności." (Bruno Schulz, "Ulica krokodyli")
Opisana w opowiadaniu Schulza "Ulica Krokodyli" - tandetne miasteczkowe city o groteskowych i wielkomiejskich pretensjach - to tak naprawdę mitologiczna transpozycja ulicy Stryjskiej, znajdującej się nieopodal drohobyckiego rynku.
Drohobycz, ulica Stryjska, fot. Biblioteka Narodowa Polona
left top
prawa kolumna statyczna
Autentyk
Po latach, we wstępie do "Regionów wielkiej herezji" – wielkiej, rozrastającej się przez lata monografii Schulza, która wykwitła z tamtej małej rozprawki (i k
Okładka "Sklepów cynamonowych" z ilustracją Brunona Schulza, Warszawa, 1934. Fot. Muzeum Literatury w Warszawie / EastNews
Bruno Schulz z rodziną w ogrodzie drohobyckiego domu. Na zdjęciu widoczna m.in. matka pisarza Henrietta (z domu Kuhmerker)
Fot. Muzeum Literatury w Warszawie
left top
Bruno Schulz podczas zajęć z prac ręcznych w Państwowym Gimnazjum w Drohobyczu. 19 Maja 1934.
Fot. rep. Laski Diffusion/Shalom/East News
left top
Doktor Jan Kochanowski, Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy), Roman Jasiński oraz Bruno Schulz w mieszkaniu Jana Kochanowskiego przy ulicy Wiejskiej, Warszawa, ok.1934
Fot. Jan Kochanowski / archiwum Elżbiety Jasińskiej / Fotonova / East News
left top
lewa kolumna statyczna
Lata poszukiwań
Lata tużpowojenne Ficowski spędził podróżując z cygańskim taborem. Jako były akowiec ukrywał się w ten sposób przed UB.
Jerzy Ficowski w mundurze, fot. NAC / archiwum Jerzego Ficowskiego
"Nic pan nie znajdzie…"
Ficowski podejmuje walkę z niszczycielskim działaniem czasu, jednak często ma poczucie, że przychodzi za późno. Do Drohobycza, który po wojnie znalazł się na terenie Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, dociera dopiero w 1959 roku. Rozgoryczony mówi, że nie znalazł prawie nic.
Kolejną podróż, w 1965 roku, także uzna za niepowodzenie, choć jej plon okazał się niemały – pięć rysunków, kilka listów, fotokopia ocen szkolnych Schulza z lat 1902–1910. Odwiedza lwowskie mieszkanie Debory Vogel, poetki i przyjaciółki Schulza, adresatki jego listów. Od dozorczyni, pamiętającej Voglów jeszcze sprzed wojny, dowiaduje się, że była "cała piwnica papierzysk", ale "poprzedniego roku było porządkowanie i spaliło się szpargały i śmieci". Wśród tych śmieci były prawdopodobnie listy Schulza, a w nich pierwsza wersja "Sklepów cynamonowych" (Schulz zapisał je w post-scriptach listów do Vogel).
W dawnym mieszkaniu siostrzenicy pisarza, Elli Schulz-Podstolskiej, wypytuje nową lokatorkę, czy znalazła na miejscu jakieś rysunki. Okazuje się, że w mieszkaniu był jeden: "podobizna [...] dziwnej jakiejś dziewczyny". "Ale rysunek był przerżnięty nożem i splamiony krwią - opowiadała. - Myślałam, że to mogła być ludzka krew! Nie mogłam tego trzymać pod moim dachem. Którejś niedzieli, odwiedzając grób rodzinny na cmentarzu, wzięłam ten zakrwawiony rysunek i wrzuciłam przez szparę do jakiejś mogiły".
Jego przeciwnikiem jest nie tylko czas ale i ustrój, który po wojnie określał wyraźnie, co jest dopuszczalne a co nie. Odnaleziony 20 lat po wojnie, dawny kolega Schulza, nauczyciel w drohobyckim gimnazjum Krawczyszyn, ujmuje to bez ogródek:
"[N]iech pan nie szuka, nic pan nie znajdzie. Jeżeli ktokolwiek miał jakąkolwiek pamiątkę, to proszę pamiętać , że za niewinny papierek można było pojechać stąd bardzo daleko, i na zawsze"
standardowy rozmiar
lewa kolumna statyczna
Regułą było zniszczenie...
Poszukuje listów Schulza, które z braku innych rękopisów stają się najważniejszymi świadectwami jego życia i tworami jego pióra.
Jerzy Ficowski. Źródło: archiwum Jerzego Ficowskiego, w zbiorach NAC .
lewa kolumna statyczna
Omyłki losu
Jednocześnie "każdy list ocalony ma swoją osobliwą - często niewiarygodną - historię". Przykładem niech będą listy do Romany Halpern, stanowiące dziś największy zespół epistolarny, który przetrwał.
Rękopis opowiadania "Druga jesień" - jedyny zachowany rękopis literacki Brunona Schulza, odnaleziony przez Jerzego Ficowskiego. Źródło: Biblioteka Narodowa
lewa kolumna statyczna
"Mesjasz rośnie pomału…"
"Ostatnio podjąłem pewne zamierzenia i plany szerzej zakrojonego dzieła, do którego realizacji nie wystarczy dorywcza praca na marginesie zajęć szkolnych" - pisał Schulz w liście w 1934 roku,
Bruno Schulz, w latach pisania "Mesjasza", 1935 Drohobycz, fot. reprodukcja z archiwum Fotonova/East News
lewa kolumna statyczna
Wojna
We wrześniu 1939, po agresji ZSRR na Polskę, Drohobycz znalazł się w granicach Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.
Autoportret Brunona Schulza, rep. FoKa/Forum
lewa kolumna statyczna
Mesjasz, czyli co?
Schulz nigdy nic o treści dzieła nie napisał.
List do Andrzeja Pleśniewicza z 4 marca 1936. Ficowski wszedł w posiadanie trzech listów Schulza do Pleśniewicza jeszcze w czasie wojny. Wypożyczone przez wspólnego znajomego od ich adresata (zginął pod koniec wojny), listy te stały się jednymi z najważniejszych w schulzologii, zapoczątkowały też rozwijane przez lata Ficowskiego zbiory "schulzjanów". Fot. archiwum Jerzego Ficowskiego, zbiory Biblioteki Narodowej
"Byli to mężowie Wielkiego Zgromadzenia, dostojni i pełni namaszczenia panowie, gładzący długie, pielęgnowane brody i prowadzący wstrzemięźliwe i dyplomatyczne rozmowy. Ale i w tej ceremonialnej konwersacji, w spojrzeniach, które wymieniali, był błysk uśmiechniętej ironii. Wśród tych grup przewijał się pospolity, bezpostaciowy tłum, gawiedź bez twarzy i indywidualności. [...] Tymczasem ojcowie miasta, mężowie Wielkiego Synhedrionu, przechadzali się w grupach pełnych powagi i godności i prowadzili ciche, głębokie dysputy." (Bruno Schulz, "Noc wielkiego sezonu")
Bruno Schulz, "Ojcowie miasta na tle Jerozolimy", tusz, papier - ilustracja do opowiadania "Noc wielkiego sezonu", przed 1934.
Fot. Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza
right bottom
Pośród zachowanej twórczości plastycznej Brunona Schulza znajduje się grupa rysunków o tematyce żydowskiej, które pomimo ilustracyjnego charakteru, nie dają się odnieść do żadnego istniejącego dzieła literackiego. Jak pisał Ficowski, "wszystkie są utrzymane w klimacie rytuału, w scenerii, gdzie małe galicyjskie miasteczko i jego mieszkańcy, wyznawcy Starego Zakonu, jednoczą się i utożsamiają ze swymi biblijnymi protoplastami, z patriarchami Pięcioksięgu, ze swą jerozolimską kolebką sprzed zburzenia Świątyni". Ficowski podejrzewał, że rysunki te mogły być pomyślane jako ilustracja do powieści "Mesjasz".
Bruno Schulz, Przy świątecznym stole, ołówek, papier, X.12449
Fot. Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza
left top
Jednym z częstych Schulzowskich motywów plastycznych, także w ich wariancie żydowskim, są sceny przy stole. Jak pisał Ficowski, "stół jest czymś na kształt sanktuarium, łącznikiem indywidualnych bytów, ośrodkiem wspólnoty. Pisze Schulz w Księdze: 'Bo czyż pod stołem, który nas dzieli, nie trzymamy się wszyscy tajnie za ręce?'"
"Nie są to stoły biesiadne - kontynuuje Ficowski - nie służą do posiłków, ale do wspólnego bycia . Na obrusie leży czasem księga , ale przeważnie nie ma na nim nic, ani zastawy stołowej, ani posiłku. zasiadanie przy stole jest tu czynnością obrzędową, stanem szczególnego zapatrzenia w głąb siebie - jak odprawianie modłów. Odbywa się tu jakiś sakralny antrakt w ceremonii życia." (Jerzy Ficowski "Księga obrazów")
Bruno Schulz, Trzech mędrców przy stole, 1938, ołówek, papier.
Fot. Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie
left top
"Nie jesteśmy w stanie wskazać innych rysunków Schulza, które mogły pełnić funkcję ilustracji do Mesjasza w jego pozaobrzędowej, "prywatnej" sferze - oprócz kataryniarzy, których podobizny ocalały dzięki umieszczeniu ich w pierwszym wydaniu Sanatorium. Nie znając fabuły Mesjasza i perypetii występujących w nim postaci, nie sposób odgadnąć, które z rysunków - poza naznaczonymi wyraźnymi cechami etniczno-wyznawczymi - mogłyby pochodzić z zespołu ilustracji do tego dzieła." (Jerzy Ficowski, "Księga obrazów")
Bruno Schulz, Dwie nagie kobiety i dwóch starców nad księgą, ok. 1935, ołówek, papier.
Fot. Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza
left top
lewa kolumna statyczna
Swoje interpretacje dorzucili też inni, późniejsi badacze. Władysław Panas, jeden z pionierów badań nad wątkami kabalistycznymi u Schulza, dostrzegł w całej jego twórczości motywy przejęte z klasycznej kabały luriańskiej.
Bruno Schulz, "Ekslibris z Mesjaszem" dla Stanisława Weingartena, około 1920. Źródło: Schulz/Forum
Przyjście Mesjasza
W 1987 roku "Mesjasz" pojawił się na horyzoncie po raz pierwszy. Do Ficowskiego zgłosił się Alex Schulz, obywatel USA, były drohobyczanin, i, jak sam zapewniał, kuzyn Brunona. Niewiele wcześniej, będąc w swoim domu w Kalifornii, miał odebrać telefon od kogoś, kto przybył do Ameryki ze Lwowa ("dyplomata? funkcjonariusz sowieckich organów bezpieczeństwa - KGB?" - domyślał się Ficowski). Rozmówca zaoferował mu kupno paczki rękopisów Brunona Schulza. Jej zawartości nie umiał dokładnie określić, oznajmił tylko, że wszystko pisane jest po polsku, że w pakiecie jest też osiem rysunków, a cała paczka miała ważyć około dwóch kilogramów. Był gotów sprzedać ją za dziesięć tysięcy dolarów. Alex Schulz zaoferował gotowość zakupu, Ficowski zaś miał być świadkiem transakcji, występując jako ekspert, który oceni ich autentyczność.
Wakacje tego roku Ficowski spędził w domu dyżurując przy telefonie, świadomy, że to co miało nastąpić "będzie spełnieniem moich najśmielszych marzeń, rewelacją światowej rangi". Telefon jednak nie dzwonił. Wkrótce okazało się, że Alex Schulz doznał nagłego wylewu do mózgu, paraliżu i utraty mowy. "Tak oto nadejście Mesjasza odsunęło się w niewiadomą przyszłość, może na zawsze" – wspominał Ficowski.
Sprawa "Mesjasza" odżyła trzy lata później. W maju 1990 roku 66-letniego Ficowskiego odwiedził w towarzystwie sekretarza ambasador Królestwa Szwecji w Polsce Jean Christophe Öberg – prywatnie wielbiciel twórczości Schulza. Twierdził, że ma wiarygodne informacje, iż "w jednym z sowieckich archiwów KGB wśród milionów dokumentów znajduje się pękaty pakiet zawierający rękopisy literackie Schulza z powieścią Mesjasz na czele". Oprócz manuskryptu powieści miały się tam również znajdować inne utwory, wśród nich takie nigdy nie ogłoszone drukiem, a także listy i różne dokumenty osobiste Schulza.
Te rewelacyjne wiadomości pochodziły z jakiegoś sztokholmskiego uroczystego spotkania dyplomatów, w którym ambasador Öberg uczestniczył. Odbyło się ono w tamtejszej ambasadzie sowieckiej lub szwedzkim MSZ (nie pamiętam już tego szczegółu). Jeden z uczestników tego przyjęcia, Rosjanin, opowiedział w kuluarach uroczystości, że na własne oczy widział ową tekę-torbę, określił w przybliżeniu nie tylko jej zawartość, ale i historię.
Dom Schulza na zdjęciu Jerzego Ficowskiego. Źródło: archiwum Jerzego Ficowskiego, w zbiorach NAC
Człowiek ów miał się na nią natknąć w sowieckim archiwum, gdzie figurowała nie pod nazwiskiem Schulza, ale jakiegoś Polaka, którego dane personalne nic mu nie mówiły. Osoba ta miała zostać aresztowana przez gestapo, odebrane jej dokumenty znalazły się po wojnie w Niemczech w pogestapowskim archiwum, gdzieś na terytorium zony sowieckiej, późniejszego NRD. W 1947 r. archiwa te zostały przewiezione do Moskwy - i włączone do zasobów KGB.
Ficowski jeszcze raz miał wystąpić w roli rzeczoznawcy i towarzysza podróży na Ukrainę (bo chyba tam właśnie miało dojść do spotkania). Tym razem sprawa zaczęła się wydłużać z powodu procedur wizowych: ambasadorowi dwa razy odmówiono wizy. Za trzecim razem - już po upadku ZSRR - ambasador pisał już do Kijowa, tym razem całą akcję przerwała jego przedwczesna śmierć: zmarł w maju 1992, w dwa tygodnie po spotkaniu z Ficowskim, "po krótkiej, ciężkiej chorobie - na raka o błyskawicznym przebiegu".
"Dyplomatycznym obyczajem nie przekazał mi danych umożliwiajacych kontynuowanie jego dążeń i starań." Był to - jak do tej pory - ostatni raz, kiedy "Mesjasz" dał o sobie znać.
standardowy rozmiar
lewa kolumna statyczna
Złudne nadzieje i nowe odkrycia
Ficowski do końca, jak się zdaje, na swój sposób wierzył w możliwość odnalezienia "Mesjasza".
Nie istniejące dziś schody przy domu Schulza. Fot Jerzy Ficowski. Źródło: archiwum Jerzego Ficowskiego/NAC
lewa kolumna statyczna
Dzięki Ficowskiemu, schulzologia znała wszak już takie niespodziewane, czasem niemal cudowne, przypadki. Jak choćby niespodziewane odnalezienie w 1973 roku schulzowskiego "Exposé o 'Sklepach cynamonowych'".
Bruno Schulz, ilustracja do gazety "Bilszowicka Prawda", 16 kwietnia 1941. Fot. dzięki uprzejmości Łesi Chomycz
Freski Brunona Schulza odkryte przez Benjamina Geisslera 9 lutego 2001 roku w Drohobyczu. Freski znajdowały się pod warstwą tynku w dawnym mieszkaniu esesmana Felixa Landaua. Namalowane zostały wiosną lub latem 1942 roku dla dzieci policjanta i przedstawiały sceny z bajek. Na zdjęciu jeszcze w dawnej willi Landaua w Drohobyczu.
Fot. Tomasz Tomaszewski/Forum
left top
W maju 2001 roku freski zostały skute i potajemnie wywiezione do Izraela. Na zdjęciu freski prezentowane w muzeum Yad Vashem w Jerozolimie podczas wystawy "Wall Painting under Coercion", luty, 2009.
Fot. Jim Hollander/EPA/PAP
left top
Schulzologia po Ficowskim
Śmierć Ficowskiego w 2006 roku w dużym stopniu wyznacza kres heroicznej epoki poszukiwań. I choć wydaje się, że czas niezwykłych znalezisk bezpowrotnie minął, schulzologia, dla której Ficowski stworzył podwaliny, ma się dobrze. Dzięki nowemu pokoleniu badaczy nie ustają prace nad oświetleniem każdego fragmentu życia Schulza. Od 2016 roku przy Uniwersytecie Gdańskim prowadzone są badania nad ustaleniem szczegółowego, dziennego kalendarium życia pisarza. Wszelkie postępy i wydarzenia okołoschulzowskie od kilkunastu lat na bieżąco rejestruje strona www. brunoschulz.org. Najnowsze prace schulzologów z całego świata publikowane są zaś regularnie na łamach założonego przez Stanisława Rośka, dostępnego też w internecie, pisma "Schulz/Forum". Przy czym ilość i poziom publikacji zdają się potwierdzać słowa wypowiedziane przed niemal 30 laty przez Katarinę Šalamun-Biedrzycką, która pisała: "Jestem przekonana, że za kilkanaście lat będzie na świecie tyle samo «schulzologów» co «joyceologów»".
W niemal osiemdziesiąt lat od śmierci Schulza nie brakuje też pomniejszych odkryć, które jednak dla badaczy stanowią istotne przyczynki do ustalenia tekstu życia pisarza. Jeszcze na początku XXI wieku odkrycie zagubionego listu Schulza pozwoliło dotrzeć do nieznanego aforyzmu o czytaniu i książce. W 2012 roku wypłynęło nieznane zdjęcie Schulza.
Nieznane zdjęcie przedstawiające Brunona Schulza, pokazywane po raz pierwszy na wystawie "Bruno Schulz. Rzeczywistość przesunięta" w 2012 roku. Fot. w zbiorach Muzeum Literatury w Warszawie.
standardowy rozmiar
Tylko w ciągu tej dekady odkryte zaś zostały dwa nieznane teksty Schulza. Jeden z nich – obszerny esej o graficznej twórczości Efraima Mojżesza Liliena – rzuca nowe światło na genezę najwcześniejszej twórczości plastycznej artysty (a może nawet daje asumpt do postawienia pytania: czy prace Liliena nie była ową Praksięgą, od której zaczęła się twórczość Schulza?). Z kolei znany badaczom ekslibris Jakuba i Elli Schulzów ujawnił na odwrociu nieznany portret matki i scenę bałwochwalczą.
Możliwe więc, że istotnie – jak przepowiadał Ficowski – czekają nas jeszcze odkrycia, których nie oczekujemy. Tym bardziej nie wiadomo, co jeszcze może się wydarzyć z tymi, na które czekał i o których marzył Ficowski. Może gdzieś tam wciąż na odkrycie czekają wspaniałe obrazy olejne, z których wszystkie – jak pisał Ficowski – z wyjątkiem jednego zaginęły w rodzinnych stronach pisarza, na terenach dzisiejszej Ukrainy. Może w końcu nadejdzie czas, kiedy ujrzymy "Zabicie smoka" – obraz o którym wiadomo, że znajdował się w drohobyckim domu pisarza; albo nieznany bliżej krajobraz i portret – oba wisiały w Galerii Miejskiej we Lwowie; lub interesujący "Bal wariatów" i szczególnie dla nas ciekawe "Nadejście mesjasza" – wiadomo, że oba były własnością brata i do 1939 znajdowały się obok wielu rysunków w jego mieszkaniu we Lwowie. Może odnajdzie się wśród nich rysunek kilkuletniego Brunona, na którym "pod starym drzewem o grubym pniu, zapewne pod wierzbą, siedzi zgarbiony starzec o bardzo długiej brodzie". Rysunek ten nosi tytuł nadany przez kilkuletniego autora: "Pan Bóg".
Kto wie, może jeszcze przeczytamy listy, które Schulz wysłał do Tomasza Manna (a które powinny znajdować się w archiwum pisarza w Zurychu), a wraz z nimi odnajdzie się nowela "Heimkehr" (jedyny znany tekst literacki Schulza napisany po niemiecku, jego kopię wysłał też do redakcji czasopisma w Moskwie). Może odnajdą się inne prace z zaginionego depozytu, jak rękopis tomu złożonego z czterech dużych opowieści, nad którymi Schulz pracował tuż przed wojną ("temat jednego z tych opowiadań nosi zapożyczony od Jokaia tytuł «Masz za porte-épée»")? Albo opowiadanie o szewskim synku-pokrace, odrzucone w 1940 przez redakcję lwowskich "Nowych Widnokręgów"? A także inne luźne opowiadania, utwory nieukończone, fragmenty prozy, brudnopisy listów, pamiętniki spisywane przez lata w grubych, oprawnych zeszytach, a także listy od wielu znajomych, pisarzy i malarzy? Wreszcie być może spełni się największe marzenie Ficowskiego i w jakimś tajnym archiwum odnajdzie się w końcu "Mesjasz" – na którego wszyscy tak czekamy.
standardowy rozmiar
Tymczasem historia "Mesjasza", tak jak opisał ją Ficowski, i jego nadzieja nie przestaje napędzać kolejnych fal zainteresowania tą księgą ksiąg. Po powieściach Philipa Rotha ("Praska orgia", 1985), Dawida Grossmana ("Patrz pod miłość", 1986) i Cynthii Ozick ("Mesjasz ze Sztokholmu", 1987), tematem zainteresował się teatr. W 2010 roku na deski sceny wiedeńskiego Schauspielhaus temat zaginionej powieści przeniósł Michał Zadara, realizując tekst Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk. Od 2013 roku schulzowski "Mesjasz" ma nawet wersję muzyczną (autorstwa kompozytora Jakuba Kisielińskiego). Wracając do literatury, w 2018 roku opowiadanie pod tym tytułem napisał Adam Wiedemann, na zamówienie Olgi Tokarczuk, w ramach odbywającego się co dwa lata Festiwalu Brunona Schulza w Drohobyczu. Być może więc na koniec doczekamy się nie jednego ale kilku "Mesjaszy".
standardowy rozmiar
W 1942 roku, na krótko przed śmiercią, Bruno Schulz zdołał prawdopodobnie przekazać poza mury getta pakiet rękopisów. Po wojnie losy tej paczki stały się przedmiotem fascynującego śledztwa – do dziś jej los pozostaje jedną z największych tajemnic polskiej literatury.
Off
W 1942 roku, na krótko przed śmiercią, Bruno Schulz zdołał prawdopodobnie przekazać poza mury getta pakiet rękopisów, wśród których znajdował się "Mesjasz". Po wojnie losy tej paczki stały się przedmiotem fascynującego śledztwa – do dziś jej los pozostaje jedną z największych tajemnic polskiej literatury.