Nastolatka być może układała rymy na korytarzu równieńskiego gimnazjum. W wielokulturowym mieście mogła uczęszczać do szkoły rosyjskiej, żydowskiej, ukraińskiej lub polskiej. Wybrała tę ostatnią, im. Tadeusza Kościuszki, mimo że w jej domu mówiono po rosyjsku. W jidysz nie znała ani słowa. Pragnęła zamieszkać w języku polskich poetów, których tomiki pożyczała od zaprzyjaźnionego Jana Śpiewaka. Okazała to w brulionowym wierszu "Koniugacja" pisanym 25 stycznia 1934 roku:
kiełkujący kłączami wyraz
wtargnął we mnie, wrósł jak ojczyzna;
mowa moja jest dla mnie krajem.
Zadebiutowała żartobliwym apelem "W obronie poetów" w gimnazjalnej gazecie "Echa Szkolne" 1 lutego 1932 roku, używając pseudonimu "Sonny Girl". Późniejsze utwory podpisywała już spolszczoną wersją swojego nazwiska: "Z. Gincburżanka".
Fotografie
Nie sposób nie zauważyć jej uśmiechu. Jest wysoka, smukła, elegancka. Czasem zakłada fikuśne kapelusze, przyjmuje zabawne pozy, ale nawet gdy stoi w ostatnim rzędzie na fotografii szkolnej – wyróżnia się. Najbliżsi mówili do niej: Sana, Saneczka, Gina. Znajomi wkrótce nazwą ją Gwiazdą Syjonu (Jerzy Andrzejewski), kasydą perską (Jan Kott), Sulamitką (Józef Łobodowski). Egzotyczną urodę mógł przebić tylko jej talent.
Śmieją się także jej oczy, o których później będą krążyły legendy: jedno zielone, drugie niebieskie, jedno smutne, drugie kpiące (Jan Śpiewak); czarne i brązowe z tęczówką w złote plamki (Jan Kott); "Haberbusch i Schiele"– jak jasne i ciemne piwo (Julian Tuwim). Na czarno-białych kadrach różnicy nie widać. Ona sama napisze w "Zmysłach":
Oczami jak agrafkami
ostro wpięłam się w świat.
Na jednym z równieńskich zdjęć jest jedyną kobietą wśród mężczyzn. To zapowiedź jej pozycji w kręgu literatów warszawskich.