W "Uchu Igielnym" na czytelnika – przyzwyczajonego w poprzednich utworach Wiesława Myśliwskiego do linearnego przebiegu akcji, choć nie zawsze w zgodzie z chronologią – czeka niespodzianka. Już od pierwszych stron jasno widocznym założeniem tej prozy jest charakterystyczne zapętlenie czasu. Sprawia ono, że powszednia z pozoru sytuacja wypada nieoczekiwanie z rytmu zwyczajowego postępowania, co potocznie zwykło się określać dziwnością istnienia.
Nasuwa to na myśl koncepcję św. Augustyna, który w swoich "Wyznaniach" snuje wizję miejsca, gdzie Pan Stworzenia zgromadził wszystkie czasy naraz. Sprawia to wrażenie jednoczesnego współwystępowania przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, co niekiedy daje zdumiewające kombinacje. Sędziwy człowiek może tu napotkać swoje młodzieńcze wcielenie – i vice versa.
Z podobnym potraktowaniem czasu mamy do czynienia w powieści Myśliwskiego. Ostatnie jej strony ujawniają właściwy kontekst wszystkich poczynań nieznanego z imienia bohatera, któremu zdarzyło się spotykać dawno niewidziane osoby, albo i jeszcze bliższe – niekiedy niepokojąco tożsame z nim samym: "Naprawdę mi pana żal, gdy pomyślę, że pańska młodość przyoblecze się kiedyś w moją starość" – usłyszy.
Zanim do tego dojdzie, sprawy dnia codziennego poddawane są naturalnemu biegowi rzeczy. Kilkuletni malec, przestrzegany przez matkę, żeby nie bawił się z kolegami, którzy przeklinają, trzeźwo replikuje: "To z kim się będę bawił? Nie ma innych".
Ustalone normy istnieją wszak po to, żeby móc sobie pozwolić na niejakie odstępstwa od nich. Nie na tyle jednak, żeby zbytnio odrywać się od ziemi. Pisarz pokazuje to na przykładzie ojca bohatera, tuż po II wojnie światowej zatrudnionego na posadzie prowincjonalnego urzędnika, który niepowodzenie syna na egzaminie wstępnym na studia tłumaczy zgodnie z własnymi obserwacjami.
Człowiek musi wiedzieć, w jakich czasach żyje, kiedy go pytają. A on widać nie odpowiadał tak, jak go pytali. Bo jakie czasy, tak i pytają, i tak trzeba odpowiadać. Nic nie ma za darmo. Musi się życia nauczyć. Rozejrzyj się dokoła, gołym okiem widać, że mało kto jest niepojętny.
Udział w budowaniu nowego ładu społecznego po tragicznych doświadczeniach wojny, skąd "nikt nie wraca niewinny", przebiegał rozmaicie, często dramatycznie. Młody bohater, mimo rozwijanych przed nim pokus, nie ulegał sofistyce ideologicznych nacisków. Na argumenty przedstawicieli nowych władz, że musieli "wziąć historię w swoje ręce, nadać jej prawidłowy kierunek, który by prowadził do sprawiedliwszego świata", o jakim marzyły pokolenia, replikę znajdował w podpowiedziach rodziców, podsuwających mu choćby pomysł wyjazdu do zaszytej w lasach gajówki krewniaka, gdzie przeczekałby złe czasy przed następnymi startami na studia.
Bohater powieści uczy się sztuki przetrwania w niekoniecznie przyjaznym środowisku. Po latach, już jako znany profesor historii średniowiecza, dostrzega znamienne paralele wśród obyczajów ówczesnych ludzi i współczesnych. Uświadamia sobie prawdy odwieczne, jak choćby tę, wypowiedzianą przez prostą, steraną życiem kobietę: "skąd się biorą sanitariuszki na wojnie? Z rozpaczy po zawiedzionych miłościach".
Zaproszony do miasta, w którym wyrósł i chodził do szkoły, gdzie go fetowano jako cenionego naukowca, w wymianie zdań po wygłoszonym odczycie "Czy historia nam potrzebna?", usłyszał z ust dwudziestokilkuletniego mężczyzny: "Ja chciałem zapytać, po co nam to wszystko wiedzieć, co tam kiedyś było. Pracy przez to łatwiej nie dostanę. A już od dwóch lat jestem bezrobotny". I był to jeden z najtrudniejszych sprawdzianów złotoustego uczonego, swobodnie radzącego sobie na międzynarodowych kongresach historyków.
Okoliczność obchodów 400-lecia jego szkoły skłoniła go z kolei do równie owocnych rozważań:
Pomyślałem, że gdyby tak człowiekowi przyszło żyć czterysta lat, czy zniósłby swoje życie? Wątpię. Ale może za tę cenę poznałby lepiej świat? Tym bardziej wątpię.
Na tle dotychczasowych osiągnięć literackich Wiesława Myśliwskiego "Ucho Igielne" jest jego najbardziej złożoną książką. Mimo dość skomplikowanej materii – para-autobiografia przechodząca w prozę inicjacyjną, z rozdziału na rozdział przełamywana innymi zapożyczeniami gatunkowymi: od prozy sensacyjnej po elementy strumienia świadomości – powstała w miarę szybko. Na spotkaniu autorskim w Teatrze Powszechnym w Warszawie pisarz przyznał, że jest to jej druga wersja – pierwszą zniszczył.
Tytuł "Ucho Igielne" autor zapożyczył od nazwy dobrze znanego zabytku, jakim określa się Furtę Dominikańską w Sandomierzu, czyli w mieście swojej gimnazjalno-licealnej młodości. Zdobiący okładkę obraz furty jest dziełem Stanisława Baja.
Może samotność sami sobie zadajemy jako niezgodę na świat, w którym przyszło nam żyć? Może jej źródło kryje się w naszej bezbronności wobec tego świata?
Wiesław Myśliwski jakiego jeszcze nie znaliśmy, pozostaje – paradoksalnie – wciąż ten sam. Pochylony nad ludzkim losem pisarz nieodmiennie zadaje nam kolejne, warte przemyślenia pytania.
Wiesław Myśliwski
"Ucho Igielne"
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2018
oprawa: twarda z obwolutą
wymiary: 140 x 205 mm
liczba stron: 452
ISBN: 978-83-240-5446-6
Autor: Janusz R. Kowalczyk, październik 2018