Na początku było słuchowisko radiowe "Pasażerka z kabiny 45" pióra Zofii Posmysz, byłej więźniarki Auschwitz, napisane pod wpływem refleksji po spotkaniu z grupą Niemców, w której jedna z kobiet mówiła głosem łudząco podobnym do głosu obozowej przełożonej autorki. Pisarka, która nigdy wcześniej nie sięgała do swych obozowych doświadczeń, wspomina, że wówczas postanowiła spojrzeć na obóz koncentracyjny okiem nie więźnia, co stanowiło dotąd istotę literatury martyrologicznej, ale kata, co w nurcie literatury obozowej stanowiło istotną nowość. Środowiskowa legenda głosi, że słuchowisko usłyszał Andrzej Munk i zainteresował się przeniesieniem go na ekran telewizyjny. Spektakl nadany w 1960 roku oceniono bardzo wysoko, ale jego zapis się nie zachował.
Historia powstania "Pasażerki"
Zachęcony sukcesem, Munk namówił Zofię Posmysz na wspólne napisanie scenariusza filmowego, jednak pisarka ograniczyła swój wkład do tzw. noweli filmowej. Na istotne różnice w podejściu do tematu, zaproponowane przez Munka, zwraca uwagę Paulina Kwiatkowska:
W noweli pasażerka wsiada wraz z Lizą na statek w Niemczech, a opuszcza go w Lizbonie, pozostawiając bohaterkę z nadzieją spokoju: Liza popłynie dalej już bez prześladujących ją wspomnień. Tymczasem w filmie Liza płynie z Ameryki i dopiero w Londynie dosiada się na statek pasażerka, stając się tym samym pewnym ucieleśnionym symbolem tych wszystkich, którzy pozostali w Europie i czekali tutaj na Lizę.
"Od słowa do obrazu", Muzykalia III 2008. Materiały konferencyjne
Nowela zapowiada także rezygnację z dominującego w słuchowisku i dramacie telewizyjnym monologu wewnętrznego na rzecz rozbudowanych retrospekcji. Nie wiadomo jednak, jak rozwinęłyby się na ekranie sekwencje współczesne, ponieważ rozpoczęte latem 1961 roku zdjęcia przerwała śmierć reżysera w wypadku samochodowym. Nakręcone materiały - obszerne fragmenty obozowych retrospekcji i kilka ujęć na pokładzie liniowca "Batory" - odłożono na półki, bowiem nikt z przyjaciół i współpracowników reżysera nie chciał się podjąć rozwinięcia tematu. Ale "Pasażerka" zaczęła już żyć własnym życiem. Napisana przez Posmysz nowela filmowa stała się konspektem powieści, przetłumaczonej na ogół języków europejskich. Powieść z czasem została adaptowana na spektakl teatralny, z powodzeniem wystawiany w Europie Wschodniej, a nawet na libretto opery.
Po kilkunastu miesiącach od śmierci reżysera Jerzy Bossak, szef Zespołu Filmowego "Kamera", gdzie film powstawał, zdołał namówić Witolda Lesiewicza, bliskiego współpracownika i przyjaciela Munka, nie tyle do ukończenia filmu, ile do zmontowania filmowego eseju o filmie, którego powstanie uniemożliwiła śmierć reżysera. Czy jednak obraz, jaki powstał, oddaje twórcy zamysł Munka?
"Pasażerka" - zarys fabuły
Fabuła wydaje się taka sama. Oto na transatlantyku płynącym z Ameryki do Europy podróżuje niemieckie małżeństwo, Lisa i Walter. On jest pracownikiem jednej z międzynarodowych organizacji, ona zaś ukrywa - nawet przed nim - swoją przeszłość strażniczki w obozie koncentracyjnym Auschwitz. W Londynie na pokład wchodzi tajemnicza pasażerka, która przypomina Lisie (w wybitnej kreacji Aleksandry Śląskiej) jedną z jej obozowych podopiecznych, Martę (nagrodzona na MFF w Los Alamos Anna Ciepielewska). Powracają pieczołowicie skrywane wspomnienia. Przed kilkunastu laty Lisa, służąca w obozowym SS, próbowała stosować wobec Marty reguły esesmańskiej pedagogiki - bez rezultatu. Między ofiarą i katem zaczęła się toczyć skomplikowana gra psychologiczna. Niemce nie udało się złamać krnąbrnej Polki, która prawdopodobnie zginęła. A może jednak ocalała z wojennej zawieruchy? Poruszona spotkaniem z nieznajomą pasażerką, Lisa wyznaje mężowi prawdę o sobie, ale nie będzie to pełna prawda.
"Pasażerka" - interpretacje
Zdaniem Marioli Jankun-Dopartowej, Andrzej Munk, którego dorobek filmowy wyznaczają filmy "Eroica" i "Zezowate szczęście", manifestacje ironiczno-antybohaterskiego nurtu Szkoły Polskiej, wyprowadziłby swoją filmową wersję "Pasażerki" nie tyle z ducha opowiadań Tadeusza Borowskiego (z którymi powinowactwo filmu zauważyło wielu recenzentów), ile z ducha Gombrowiczowskich "Dzienników":
U podstaw twórczego zamysłu wydaje się tkwić pytanie, które Gombrowicz zawarł w 'Dzienniku' z 1953 roku, choć nigdy się nie dowiemy, czy Munk znał ten fragment. Pytanie, które odnosiło się do sowieckich łagrów i literatury demaskującej prawdę o nich, brzmiało: 'czy nie byłoby zgodniejsze z historią i z naszą wiedzą o świecie i człowieku, gdybyście potraktowali ten świat zza kurtyny nie jako nowy świat, niesłychany, lecz tylko jako zaburzenie i spaczenie zwyczajnego świata...?' Gombrowicz konsekwentnie pokazywał niebezpieczeństwa tkwiące w odrywaniu totalitaryzmu od macierzystego kontekstu, czyli nowoczesności dwudziestowiecznej, w myleniu go z pierwotnym barbarzyństwem i regresami człowieczeństwa. Przestrzegał, że w ten sposób fałszuje się prawdę o człowieku w totalitarnym świecie, a więc czyni się go bezbronnym wobec owych 'zaburzeń i spaczeń', jakie ciągnie za sobą nowoczesność.
"1961. Andrzej Munk ginie w wypadku" w: "Historia kina polskiego", Warszawa 2007