Charakterystyczne elementy „Dziewczynki z chryzantemami”, powracające w późniejszych, paryskich już obrazach Boznańskiej to m.in. frontalne upozowanie modelki, płaszczyznowość, budowanie obrazu wyłącznie farbą olejną, bez rysunkowego szkicu, rozwibrowana powierzchnia budowana cienko kładzioną farbą, krótkimi pociągnięciami pędzla, w bliźniaczy sposób w partiach czy to twarzy, czy stroju, czy tła. Portret zapowiada dalszą drogę Boznańskiej także w warstwie technicznej, nie pozostającej zresztą bez wpływu na sam styl. „Dziewczynka z chryzantemami” to jedna z wczesnych prac malowanych nie na płótnie, a na kartonie, który z czasem stanie się ulubionym rodzajem podobrazia dla artystki. Na jego słabo zagruntowanej klejem glutynowym (niekiedy tylko w pewnych partiach) powierzchni Boznańska kładła farbę na sucho, drobnymi plamkami, niemal pointylistycznie, nierzadko pozostawiając odsłonięte fragmenty podłoża. Choć mniej trwałe niż płótno, kartonowe podobrazia dzięki chłonności powierzchni absorbującej olejne spoiwo z farby pozwalało artystce wydobyć bogactwo faktury i uzyskać efekt matowej powierzchni.
W roku 1894 niespełna trzydziestoletnia artystka była więc już ukształtowaną malarką, od kilku lat wystawiała i zbierała pochlebne recenzje (które w postaci wycinków prasowych skrupulatnie kolekcjonowała) w Monachium, Berlinie, Dreźnie, Warszawie czy Krakowie. Także „Dziewczynka z chryzantemami” nie umknęła uwadze krytyki, przy czym dostrzegano w niej nie tylko portret psychologiczny i studium kolorystyczne, ale i treści związane z poszukiwaniami symbolistów. Szwajcarski krytyk William Ritter w portrecie „jasnowłosej bladej dziewczynki, o dziwnych i niepokojących oczach jak krople atramentu co zdają się wylewać na przezroczystą twarz” upatrywał „współczesnego ideału postaci stworzonej przez Maeterlicka”, nawiązując do dramatu „Peleas i Melisanda”. Bohaterka obrazu to pod jego piórem „dziecko zagadkowe, przyprawiające o szaleństwo tych, którzy patrzą na nie zbyt długo, Melisanda sześcioletnia z arystokratycznych sfer jakiejś dzisiejszej metropolii: oto jak się jawi ta dziewczynka złowróżbna, jasnością swą i bielą wywołująca dreszcz”.
Boznańska sama stroniła od komentowania i teoretyzowania na temat swojego malarstwa, a gdy już o nim mówiła, raczej odcinała się od dalekosiężnych pokrewieństw artystycznych i podkreślała swoją niezależność. Tekst Rittera opublikowany w „Gazette des Beaux Arts” przyjęła jednak entuzjastycznie, pisząc w liście do ojca, że „odebrała cudowną krytykę”. Niewykluczone, że na atmosferę obrazu faktycznie wpłynęła lektura Maeterlicka lub też poświęconego mu tekstu opublikowanego w „Świecie” przez Zenona Przesmyckiego „Miriama”, brata zaprzyjaźnionego z malarką w okresie monachijskim Mariana Przesmyckiego. Opis Maleny, jednej z bohaterek utworu Maeterlincka, „wątłej, szczupłej, anemicznej”, w której tkwi „coś niepochwytnego, coś tajemniczego, jakiś pierwiastek głębszy, wewnętrzny, uwydatniający się w spojrzeniu” zdaje się doskonale współgrać z wydobytymi przez Boznańską cechami portretowanej dziewczynki. Zręcznie powiązał z kolei paletę Boznańskiej z melancholijną wymową jej obrazów Edward Trojanowski na łamach „Wędrowca” w 1899 roku: