Herstorie
Nie tylko w większości przekazów kobiety były zaledwie "maleńkimi punktami w morzu męskiego heroizmu", ale też dopiero stosunkowo niedawno – między innymi za sprawą słynnego artykułu Joan Wallach Scott "Gender jako przydatna kategoria analizy historycznej" z 1986 roku – badacze zaczęli poświęcać uwagę różnicom między doświadczeniem wojennym kobiet i mężczyzn. Kobiece doświadczenie było długo marginalizowane, ale też same kobiety bardzo długo przykrywały je zasłoną milczenia. Jak podkreśla Zuzanna Hertzberg:
Paradygmat męskiego heroizmu wykluczał to, co dzisiaj wszystkie wiemy – że to, co prywatne i intymne, staje się w sytuacjach granicznych również tym, co polityczne, a cielesność, o czym również wiemy, jest polem walki. I ryzykiem, które kobieta w znacznie większym stopniu niż mężczyzna w walce tej ponosi.
Herstorie to fragmenty historii i perspektywy patrzenia na nią, których dotychczas brakowało. To także niezwykle ważne dla kolejnych pokoleń kobiet relacje o kobiecej solidarności, doświadczeniu wspólnoty i aktywizmie.
Strategie oporu
Opowieści zebrane w książce podkreślają, że kobiety nie były tylko łączniczkami i sanitariuszkami, ale by przytoczyć słowa Witki Kempner–Kowner: "robiły wszystko, wszystkie najbardziej niebezpieczne rzeczy". Chociaż zazwyczaj w drugiej kolejności dostawały broń palną, której w czasie powstania w getcie brakowało (używano więc koktajli Mołotowa, żarówek napełnionych siarką i dynamitem, butelek z kwasem solnym), to uczyły się strzelać i brały udział w walkach. Historie składające się na "Kwestię charakteru" pokazują zarazem, jak ogromnie ważna i niebezpieczna była funkcja łączniczki. Kobietom, zwłaszcza tym o tak zwanym "dobrym wyglądzie", co znaczyło wtedy "nieżydowskim, bezpiecznym", jak jasnooka, jasnowłosa i bardzo odważna Frania Beatus, funkcja ta była często przydzielana. Uważano, że budzą one mniej podejrzeń, swobodniej mogą poruszać się po "aryjskiej stronie". Szykownie upięte rozjaśnione włosy, makijaż i elegancki strój pozwalały im też łatwiej zmienić wygląd. Łączniczki nie tylko odegrały kluczową rolę w organizacji powstania w getcie warszawskim, ale też przemieszczając się tak jak Tosia Altman pomiędzy gettami w różnych częściach Polski, przynosiły nadzieję, budowały poczucie wspólnoty i wzmacniały opór.