Przemilczane
Dwa lata wcześniej Joanna Ostrowska opublikowała książkę "Przemilczane. Seksualna praca przymusowa w czasie II wojny światowej". To rozszerzona i uaktualniona wersja jej pracy doktorskiej, badania do tej publikacji prowadziła od 2005 roku. – Było to dla mnie dość zaskakujące, że dotychczas nikt nie badał historii domów publicznych w obozach koncentracyjnych, przede wszystkim puffów (niem. burdel) w KL Auschwitz I i KL Auschwitz III. Gdyby nie Marian Pankowski i Wilhelm Brasse – pierwsi świadkowie, z którymi rozmawiałam o ich doświadczeniach obozowych – pewnie nie byłabym w stanie kontynuować badań i napisać doktoratu. Każdy z tych wywiadów był też dla mnie nauką rozmowy. Jak formułować pytania o życie intymne?
"Przemilczane" to dokładny opis seksualnej pracy przymusowej w III Rzeszy i na terenach okupowanych. Autorka przygląda się systemowi przymusowego nierządu we Francji i w Generalnym Gubernatorstwie, ale też na froncie wschodnim, bada domy publiczne dla SS, policji i dla robotników przymusowych, w Auschwitz, KL Stutthof i KL Plaszow. Ostrowska opisuje również przemoc w stosunku do kobiet podejrzanych o utrzymywanie kontaktów seksualnych z Niemcami.
W 1940 roku, po podpisaniu zawieszenia broni pomiędzy Republiką Vichy a III Rzeszą, kiedy Reims okupowała armia niemiecka, babka francuskiego socjologa Didiera Eribona, autora autobiograficznej książki "Droga do Reims", zgłosiła się ochotniczo do pracy w Niemczech. Miała też związać się z niemieckim oficerem. "Prawda czy fałsz?" – zastanawia się socjolog, rekonstruując od razu możliwe motywy postępowania babci. Chciała uniknąć głodu, mieć lepsze życie, a może była naprawdę zakochana?
Po zakończeniu drugiej wojny światowej ogolono jej głowę. W jaki sposób? Tego w rodzinie nikt nie wiedział. Czy stało się to w trakcie jednego ze zbiorowych rytuałów, w których publicznie lżono kobiety? Ostrowska nazywa je "spontanicznym teatrem upokorzeń", Eribon "seansami zbiorowego wymierzania kary". Autor "Drogi do Reims", która jest autobiograficzną analizą upokorzeń doznawanych przez niższe klasy francuskiego społeczeństwa, zastanawiał się: ile babcia potrzebowała czasu, żeby o tym zapomnieć? Jak by na nią patrzył, gdyby wiedział? Czy ośmieliłby się o tym z nią rozmawiać?
Od tego czasu, ilekroć widziałem zdjęcie przedstawiające jedną z tych scen upokorzenia – podczas gdy wiadomo, jak wielu kolaborantów wysokiego szczebla, z tak wielu środowisk mieszczańskich, nie zaznało hańby ani poniżenia, ani gwałtowności publicznej wendety – nie mogłem się powstrzymać od sprawdzania, gdzie to zdjęcie zostało zrobione: może jedną z tych kobiet jest moja babka?.
Kobiety utrzymujące kontakty seksualne z okupantem karano już w trakcie wojny. Tomasz Szarota, historyk zajmujący się okupowaną Warszawą, pierwszy akt strzyżenia kobiet przez żołnierzy podziemia datuje na 25 maja 1943 roku (dogasały jeszcze zgliszcza po powstaniu w getcie). Miała być to "kara za kolaborację", co jest wyjątkowo nieadekwatne – naziści używali seksualności, jako potwierdzenia swojej władzy nad podbitym terytorium.
Poprzez uczestnictwo w tego rodzaju "akcie sprawiedliwości", wielu ludzi, w tym także członków ruchu oporu, rozładowywało swój gniew, dawało upust nagromadzonej od dawna wściekłości i chęci zemsty – pisze Szarota – Można jednak spojrzeć na to i z innej strony, widząc w napiętnowanych kobietach jedynie "kozły ofiarne". Wcale nie jest wykluczone, że niekiedy atak na nie był kierowany przez osoby, którym zależało na ostentacyjnym podkreślaniu swego rzekomo nieposzlakowanego patriotyzmu. Być może w ten sposób niejeden z mających na sumieniu znacznie większe grzechy, po prostu uniknął kary.
Strzyżenie głowy w rzadkich sytuacjach dotyczyło także mężczyzn – w zupełnie innym kontekście. Karano tak akty kolaboracji, np. aktorów teatralnych.
13 maja 1944 r. decyzją Konspiracyjnego Wojska Polskiego podczas próby generalnej w teatrzyku Maska wykonano karę chłosty oraz ostrzyżenia głowy na dyrektorze teatru Komedia Józefie Grodnickim i kierowniku artystycznym Maski Witoldzie Zdzitowieckim. Z odczytanego im orzeczenia delikwenci dowiedzieli się, że zostali ukarani za "wyrządzenie szkody polskiemu życiu kulturalnemu" oraz za "zachowanie ubliżającej godności obywatelskiej i artystycznej aktorów polskich". Skazany na tę samą karę Tymoteusz Ortym, mimo że wówczas jej uniknął, gdy dowiedział się o wykonaniu wyroku na kolegach, tytułem ekspiacji ostrzygł się sam.